W tym wątku zamieszczę dwa krótkie fotoreportaże wykonane w dniach 27 i 28 listopada. Zima po przeprowadzeniu dość spektakularnego ataku w dniu 22 listopada już w pięć dni później zachowała się jak ta lafirynda co to dała w pysk i poszła. Na początku park w Chrzanowie i przemarznięte liście robinii akacjowej.
Część z nich była dziwnie zdeformowana.
A to już ulica Kościuszki i ogród za siedzibą Fundacji Brata Alberta. Tutaj mamy bardzo zaskoczone nawłocie kanadyjskie -
Solidago canadensis. Przy okazji widać, że śnieg jeszcze leżał.
Tutaj też na pędach dzikiego bzu czarnego -
Sambucus nigra w najlepsze żerowały mszyce.
Kolejny punkt to ogród przy skrzyżowaniu ulic Grunwaldzka i Oświęcimska. Wówczas zza płotu wychylały się kwitnące pędy bluszczu -
Hedera helix. Jak widać i on został kompletnie zaskoczony.
Następnego dnia, czyli 28 listopada odbyłem krótki poranny spacer po parku w pobliżu Muzeum w Chrzanowie. Jak widać śniegu jest coraz mniej. Pięknie w słonecznym uderzeniu prezentował się cis pospolity -
Taxus baccata.
Tu i ówdzie niewielkie płaty śniegu jeszcze się trzymały.
Oszronione były opadłe liście różnych drzew i krzewów.
Szron znajdował się również na strąku robinii akacjowej.
Oto chory klon zwyczajny -
Acer platanoides. Ten widok to już historia. Drzewo zostało ścięte. Część drewna z niego trafiła nawet do mnie, oczywiście w roli opału.
Pomiędzy jego korzeniami znajdowała się siewka cisu -
Taxus baccata. Zgłaszałem ten fenomen odpowiednim władzom, ale drzewka nie udało się ocalić.
A na zakończenie owoce śnieguliczki - Symphoricarpos albus.
I na dodatek cis -
Taxus baccata.