Ulica Lubicz w Krakowie jest dobrze znana w naszych kręgach. Wszak to tutaj mieści się symboliczna "mekka" polskiej botaniki, do której każdy z nas przynajmniej raz w okresie swojej aktywności zawodowej powinien "pielgrzymować". Przy pobieżnym poznaniu ulica nie wydaje się interesująca. Ot zwykła zatłoczona, hałaśliwa arteria komunikacyjna. Pierwszy z moich fotoreportaży dotyczących tej ulicy wykonałem dnia 8 kwietnia 2010 roku. Teraz w związku z uzgadnianiem pewnego projektu będę tutaj zaglądał częściej. Tego dnia po złożeniu krótkiej, kurtuazyjnej wizyty zacząłem niespiesznie powracać. Na początek kontrowersyjna dobudówka. Trochę przypomina okręt, a właściwie sławnego niezatapialnego topielca.
Wśród zieleni jest miłorząb japoński - Gingko biloba.
Ocalałe brzozy ojcowskie - Betula oycoviensis owocują.
Jesteśmy już na ulicy. Tutaj w szczelinie ogrodzenia usadowił się jakiś mniszek - Taraxacum. Ktoś, kto jest w posiadaniu tomu Flory Polski z rodzajem Hieracium oraz Taraxacum wie, że ulica Lubicz jest jedną z ostoi pierwszych notowań pewnych gatunków tego rodzaju z naszego kraju.
Idziemy dalej. Oto typowy chodnikowy chaos.
Zza ogrodzenia na drogę wychyla się robinia akacjowa - Robinia pseudoacacia.
Oto byłe szkółki Freegego. Ogrodzenie tej działki porasta kielisznik zaroślowy - Calystegia sepium.
Zieloną kurtynę uzupełnia rdestowiec japoński - Reynoutria japonica.
A oto rzut obiektywem przez dziurkę po klamce w bramce.
Idziemy dalej.
Teraz pod murem znajdujemy mlecz polny - Sonchus arvensis.
W jego koszyczku usadowiła się pszczolinka paskowana.
Nieco dalej mamy bardziej narastający problem. Oto klon jesionolistny - Acer negundo w towarzystwie rdestu plamistego - Polygonum persicaria.
Pod latarnią uliczną znajdziemy marunę bezwonną - Matricaria maritima ssp. inodora.
Towarzyszy jej łoczyga pospolita - Lapsana communis.
Poza chwastami znajdziemy pomysł na zieleń w mieście. Zamiast hodować przyszłe pomniki przyrody można zrobić fikuśne konstrukcje i obsadzić je pnączami. Tutaj jest to milin amerykański - Campsis radicans.
Idę dalej. Teraz pod murem zauważyłem oryginalną trawę. Jestem przekonany, że to palusznik krwawy - Digitaria sanguinalis.
Poprzednim razem zwiedziłem park przy Celestacie. Tym razem go sobie odpuściłem.
Wolałem uwiecznić kolejny egzemplarz mleczu zwyczajnego - Sonchus oleraceus.
W tej okolicy pomiędzy kostkami brukowymi ciekawe zbiorowisko tworzy konyza kanadyjska- Conyza canadensis.
Jest tutaj również rdest ptasi - Polygonum aviculare. Fitosocjolodzy wiedzą swoje, ale ja uważam, że to stowarzyszenie zielonych masochistów.
Za ogrodzeniem w parku przy Celestacie zwróciłem uwagę na okazały egzemplarz ajlanta - Ailanthus altissima.
Drzewo ma się dobrze, o czy świadczy ta siewka lub odrost korzeniowy. W bliskości okazu macierzystego każda opcja jest możliwa.
Powoli zbliżamy się do obniżenia pod linią kolejową.
Tuż za skrzyżowaniem jest sporo zieleni w zaniedbanym ogrodzie. Dominuje w nim sałata kompasowa - Lactuca serriola.
W tym zielnym tłumie można zauważyć siewki robinii akacjowej - Robinia pseudoacacia. Jest też bylica pospolita - Artemisia vulgaris porażona przez mączniaka - Erysiphe artemisiae.
Bliżej linii kolejowej rośliny mają coraz gorzej. Oto kolejne bardzo zdeterminowane mniszki - Taraxacum sp. sp.
A teraz idąc od lewej do prawej mamy szarłat szorstki - Amaranthus retroflexus, żółtlicę drobnokwiatowa - Galinsoga parviflora oraz mniszek - Taraxacum sp. sp.
Nieco dalej trafiła się siewka ajlanta.
Kolejny ajlant to już naprawdę bardzo narastający problem.
Prawie przed torami mamy jeszcze łan dwurzędu murowego - Diplotaxis muralis.
Towarzyszył mu starzec lepki - Senecio viscosus.
Ostatnim zielskiem przed wiaduktem był mniszek - Taraxacum sp. sp.