Kontytuujmy nasz spacer po Jaworznie. Jesteśmy na północno-zachód od Chrzastówki. Te opustoszałe pola zaliczaja się do Galmanów. Przypomnijmy sobie mapkę firmy Compass. Tym razem wędrujemy trasą oznaczoną kolorem zielonym.
Nieco na zachód od pierwszego pasma krzewów znajdują się kolejne zakrzaczenia. I w nich gatunkiem dominującym są leszczyny - Corylus avellana.
Pod krzewami wyraźnie zarysowują się ślady po robotach górniczych. Leżą też pojedyncze bloki dolomitów i wapieni.
Bardzo wyraźnie widać to, kiedy spogląda się na zachód wzdłuż grani najwyższego wzniesienia w tej okolicy.
Jak się ostatnio dowiedziałem w pierwszych latach I Wojny Światowej prowadził tutaj poszukiwania rud kruszconośnych młody na on czas geolog Wilchelm Petraszek. Po tej wojnie został w końcu profesorem we Wiedniu. W tym czasie jego badania zakończyły się niepowodzeniem. Według wszelkiego prawdopodobieństewa mial ograniczone środki i nie kopal dostatecznie głęboko. Nie wykluczone, że coś wiedział, ale nie powiedział. Jak było naprawdę nie dowiemy się, ponieważ raporty z tych badań zawieruszyły się. Ale dość tych dywagacji. Zajrzyjmy w rejon kolejnego szybiku.
Leżą tutaj bloki takiego samego dolomitu, jak na nieodległej Chrząstówce.
Porastają je mchy, które ozdobione kroplami wody wyglądają bardzo intrygująco.
Są też porosty. Gatunku nie próbowałem oznaczyć nawet w przybliżeniu.
Dominującym tutaj krzewem jest jakiś głóg - Crataegus. Oto jego owoce.
Był tutaj również bodziszek cuchnący - Geranium Robertianum.
Idziemy dalej. Te trawy to kłosownica pierzasta - Brachypodium pinnatum.
Po kilkunastu metrach dochodzimy do kolejnego szybiku i rosnącego nad nim głogu - Crataegus.
Miejsce to okazało się być doskonałym koszem na śmieci.
To zaskakujący przypadek selektywnej zbiórki odpadów.
I kolejny łan suchych traw.
Wśród nich malowniczo wygląda nieco sponiewierana brzoza brodawkowata - Betula pendula.
Na jej pniaku znajdują się zejściowe wrośniaki. Wydaje mi się, że jest to po prostu Trametes versicolor.
Spójrzmy teraz na południe. W środkowej części zdjęcia zarysowuje się sylwetka kolegiaty p.w. św. Wojciecha. Świątynia stoi przy rynku miasta.
Ja jednak poszedłem dalej, celując w kolejne pasmo krzewów.
I ono pełni rolę lokalnego wysypiska odpadów.
Prawdopodobnie środkiem tego szpaleru biegła kiedyś jakaś droga dojazdowa do pól.
Tutaj dominują krzewy cierniste, w tym tarniny.
W tym momencie postanowiłem powrócić do centrum Jaworzna.
Tutaj dopiero zaczyna się inwazja lasu.
Z drugiej strony trwa inwazja osadnictwa.
Tuż przed zwartą zabudową miasta zauważyłem parę srok.
A na poboczu znajdowała się ścięta dzika róża - Rosa canina.