To była czwarta część przylaszczkowego obżarstwa -
https://www.bio-forum.pl/messages/3280/331482.html Po przejściu wspomnianego wąwozu znaleźliśmy się na skraju lasu. Ale na razie przypomnijmy sobie mapę, krakowskiej firmy Compass.
Będziemy wędrować wzdłuż jasnoniebieskiej linii. Na początek pętelka po zagajniku, potem pójście na punkt widokowy a następnie powrót do samochodu wzdłuż prawego brzegu wąwozu.
Tak wyglądała ta droga.
W lesie kwitły graby.
Do zagajnika, który sprawia wrażenie grądu poszliśmy dlatego, że miały tam również występować białe oraz różowe przylaszczki. Tak wyglądało to na pierwszy rzut oka. Znaczy się mnóstwo niebieskich kropek na tle rdzawych opadłych liści.
Przylaszczki były tylko niebieskie i to w ilości znacznej, ale nie tak licznie jak na Korzeńcu, czy w Jagodowym Dole.
Niestety, po długim szperaniu w runie cel naszej wędrówki nie został osiągnięty. Wiele fioletowych tonów w runie lasu zapewniały po prostu fiołki leśne. Miejscami było ich więcej niż przylaszczek.
Rozwinęły się także kwiaty kopytnika.
Z lasu jako się rzekło poszliśmy na punkty widokowe, aby rozejrzeć się po okolicy. Tak prezentuje się stąd część Chrzanowa oraz Trzebinia.
Działki przy przecinającej ten teren ulicy Bałuckiego są sukcesywnie zabudowywane. Tak jeszcze widać, spoglądając na południe, na horyzoncie pasmo z Lipowcem a nieco bliżej Grodzisko Wielkie.
Teraz patrząc z lewa na prawo widzimy Grodzisko Wielkie, Grodzisko Małe oraz wyłaniajacą się z prawej strony Bukowicę. Kotlina Oświęcimska oraz Beskidy były słabo widoczne. Zapewne miał z tym coś wspólnego pył wulkaniczny.
A teraz Bukowica w pełnej krasie. czyż nie wygląda jak tajemnicza wyspa.
Na zakończenie pobytu w tym miejscu rzut oka na zalesione południowe stoki Żelatowej oraz sąsiadującego z nią Zbójnika.
Schodząc prawym brzegiem wąwozu dopiero teraz zauważyliśmy jedyną w tym miejscu brzozę czarną. Widać wyraźny kontrast z liczniejszymi tutaj brzozami brodawkowatymi.
W końcu na dole doszliśmy do rozjeżdżonej piaszczystej drogi i tutaj zakończyłem swoje fotografowanie. Panu Markowi także skończyła się pojemność na karcie pamięci. Czując pewien niedosyt - bo różowych przylaszczek nie było - powróciliśmy do Muzeum. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę przy kawie, pokazałem to i owo z moich zbiorów i rozstaliśmy się. Oczywiście, kiedy zakwitną kolejne ciekawe gatunki dam znać. Następna wycieczka 1 maja. Czekam do 9.00 w Chrzanowie przy ulicy Mickiewicza 13.