Zima, jaka była każdy popamięta na długo. Zanim jednak nam dopiekła, a właściwie domroziła, pierwsze jej ataki wyglądały całkiem sympatycznie. Tak to było na początku drugiej dekady stycznia.
Oto już nie taka kulista
robinia akacjowa -
Robinia pseudoacacia opodal mojego miejsca pracy.
Pogięło nawet delikatną zazwyczaj śnieguliczkę -
Symphoricarpos albus.
Na jej owocach zamarzły krople wody.
Kompletnie powaliło krzewiaste cisy -
Taxus baccata, ale one to przeżywają co roku i się nie łamią.
Tym nie mniej zawiązane w ubiegłym roku kwiaty męskie czekają na swój czas.
A oto kolejna delikatna istota. Również śnieguliczka.
Niesamowicie w tej scenerii wyglądają drzewa, które z jakiś powodów zapominają zrzucać liście na zimę. Tak wyglądał jeden z grabów -
Carpinus betulus.
I kolejna porcja krzewów liściastych. Te to prawdopodobnie krzewuszki lub żylistki.
A oto samotny, młody, a właściwie w średnim wieku, świerk kłujący -
Picea pungenss.
W sąsiedztwie kolejnego przywalonego śniegiem cisa szukał schronienia kos. Biedaczyna. Tym nie mniej mógł liczyć przynajmniej na zaciszny kącik, bo w tych okolicznościach powstają naturalne szałasy.
Kolejnego cisa pogięło na maksa, ale i jemu przytrafia się to co roku.
Bliżej muzeum, na skwerku rosną dwie stosunkowo młode jedlice.
Drzewa już mają szyszki, ale te które teraz pokazuję sfotografowałem z drzew otaczających plac zabaw od strony ulicy Oświęcimskiej. W Chrzanowie posadzono sporo egzemplarzy tego gatunku, ale daleko mu jeszcze do miasteczka Twin Peaks.
A na zakończenie kolejny obrazek z cyklu "Kilkaset widoków Lamusa", czyli głównego gmachu Muzeum w Chrzanowie.