Oto druga część fotoreportażu przedstawiającego obrazki z wyprawy. Tym razem poruszamy się w osi fioletowej kreski naniesioną na mapę firmy Compass.
Po wyjściu spośród wiązów trafiamy na spory kompleks łąkowy. To kolejna z moich powierzchni badawczych. Przedzierając się przez kopny śnieg doszliśmy do widocznej na horyzoncie przecinki.
Kolejny płat lasu i następna z moich powierzchni badawczych jest prawie borem sosnowym. Tu jednak trafiają się wyspy z innych gatunków, na przykład brzozy brodawkowatej - Betula pendula.
Z lasu wychodzimy na kolejną otwartą przestrzeń. Przed nami tereny klubu sportowego.
W kwestii przyrodniczej trwa detopolizacja jego otoczenia.
Powoli dochodzimy do asfaltowej drogi. Zignorowaliśmy oznakowaną ścieżkę rowerową ponieważ jej trasę pokrywał kopny śnieg.
Po przekroczeniu asfaltowej drogi odnaleźliśmy ten szlak. Było łatwo, ponieważ wzdłuż niego podążają rzesze ludzi o każdej porze roku.
Teren stopniowo podnosi się. Znaczy się Bukowica blisko.
W okolicy, gdzie żółty szlak turystyczny spotyka się z niebieską trasą rowerową znajduje się sławne źródełko, cel wędrówek licznych smakoszy tej być może leczniczej wody.
Ciek dla ich wygody został ucywilizowany. Jego największą wadą jest to, że w bardzo upalne lato woda nie płynie. Po krótkim postoju ruszyliśmy dalej. Od tej chwili będą otaczać nas buki a stoki wzniesienia będą coraz bardziej strome.
Mgła dała ciekawe tło dla fotografowanych drzew.
A oto młode drzewo z licznymi czeczotkami.
Powoli zbliżamy się do byłego kamieniołomu ciągnącego się wzdłuż szczytowej krawędzi południowego stoku.
Teren stopniowo ulega samoistnej rekultywacji. Warto wiedzieć, że surowiec tutaj wydobyty posłużył między innymi do produkcji wapna spajającego forty twierdzy Kraków.
Za nasypem po lewej stronie tego samotnego głazu znajduje się spory loch - pozostałość po ówczesnej technice łamania kamienia.
Loch jest dość wysoki, prawdopodobnie ma około 4m wysokości. W nim również powstały lodowe stalagmity. Miały one nieco ponad metr wysokości. Zwężająca się nasada to początek ich końca spowodowany odwilżą. Aby zrobić zdjęcia posłużyłem się tylko LED-owa latarką i naturalnym światłem wpadającym przez otwór.
Po opuszczeniu lochu poszliśmy dalej wzdłuż krawędzi podziwiając drzewa które z uporem maniaka rosną w tym miejscu. Interesujące są także głazowiska powstałe z zawalonych lochów.
Oto zbliżenie jednego z fragmentów tej formacji. Po zrobieniu tego zdjęcia baterie odmówiły posłuszeństwa.
Do Chrzanowa powróciliśmy wzdłuż trasy oznakowanej na zielono. Po dojściu do przystanku okazało się, że autobus będzie za półtorej godziny, dlatego zmuszeni byliśmy do dalszego 4km spaceru.