Niespodziewane wydarzenia, takie jak obfite opady śniegu, wichury czy ulewne deszcze stanowią swoisty egzamin dojrzałości dla zieleni na terenach publicznych. bo zazwyczaj odpowiedzialność każdej władzy kończy się z chwilą posadzenia drzewka. Niektórzy tylko pielęgnują zieleń. W każdym bądź razie można się przekonać w tych dramatycznych okolicznościach które gatunki drzew nadają się dla zazieleniania terenów publicznych i jakie formy ich pielęgnacji są bezpieczne dla mieszkańców.
Dzień po w Chrzanowie było tak. Na początek jedna z najstarszych prywatnych magnolii, która też została połamana. Rośnie w ogrodzie przy ulicy Kościuszki pomiędzy ulicami Słowackiego a Grunwaldzką.
W ogrodzie po przeciwnej stronie drogi znajdują się okazałe jabłonie. Ostatnio coraz rzadziej zbiera się z nich owoce. Taniej wychodzi pójść do jakiegokolwiek marketu.
A teraz wgląd w północną część ulicy Sokoła, tutaj przy skrzyżowaniu z ulicą Grunwaldzką rośnie prawie pomnikowy klon zwyczajny. Najważniejszą ozdobą tej ulicy są jednak klony zwyczajne w odmianie kulistej.
Ja kontynuowałem marsz w kierunku skrzyżowania z ulicą Piłsudskiego.
W koronie jednego z kulistych klonów zwyczajnych było zaledwie kilka połamanych gałązek.
Przy skrzyżowaniu ulicy Piłsudskiego z ulicą Oświęcimską znajduje się siedziba miejscowego Nadleśnictwa. Tuż przed nim rosną trzy jesiony. jeden z nich zdążył zrzucić liście, środkowy zrobił to połowicznie a trzeci cóż został zielony.
A teraz coś z prywaty. Mieszkam w pobliżu i byłem dumnym posiadaczem około 10. letniego tulipanowca amerykańskiego, którego płaska korona miała rozpiętość 4m. Niestety i on nie wytrzymał naporu śniegu. Teraz po przycięciu drzewo ma rozpiętość 2m.
Tragedia, tragedią, ale nie powstrzymało mnie to przed zbieraniem grzybów. Oto siewki jaworu - Acer pseudoplatanus opanowane przez Uncinula adunca.
Dla odmiany przy ulicy Grunwaldzkiej znalazłem chore leszczyny. Tutaj bryluje Phyllactinia guttata. Podobno jest ona pospolita na tym żywicielu, ale ja znalazłem tego grzyba na tym żywicielu po raz pierwszy.
I w tym ogrodzie znajdowała się jabłonka z której nie zebrano owoców. O ile jest to zrozumiałe w przypadku wysokich drzew to tutaj no cóż sprawa jest co najmniej dziwna.
W jednym z ogrodów rośnie metasekwoja chińska. Ona też została zaskoczona, ponieważ nie zdążyła zrzucić gałązek.
A oto al. Henryka, zielony salon Chrzanowa. Patronem ulicy jest Henryk Loewenfeld, współwłaściciel miasta.
Urządzając ulicę właściciele miasta posadzili cztery szpalery drzew. To założenie jest wciąż miejscami czytelne.
Kilka lat temu drzewa zostały brutalnie ogolone i wydawało się, że nie przeżyją. Prawdopodobnie to uratowało im życie teraz.
Jedyną ofiarą była ta młoda lipa drobnolistna.
A oto dalsza część szpaleru drzew. Widoczny po prawej stronie zielony budynek jest właśnie zamieniany przez prywatnego inwestora w szklano-styropianowego potworka.
Nawet bardzo kruche jesiony wytrzymały napór śniegu.
A na zakończenie rzut oka na ogród muzeum, gdzie znajduje się połamana magnolia. A hortensje tylko się ugięły.
Na cóż nie było tak źle jak gdzie indziej.