W trzy dni po pierwszym spacerze, niemalże przed zachodem słońca udałem się na kolejny spacer po fragmencie lasu położonego na południe od chrzanowskiej oczyszczalni ścieków. Przypomnijmy sobie mapę. Tym razem fotoreportaż dotyczy miejsc oznaczonych niebieskimi kropkami.
W tej okolicy tuż przy drodze zaznacza się wyraźna skarpa. Kiedyś tutaj znajdowało się koryto rzeki Chechło.
Wzdłuż ścieżki przecinającej las nie brak śmieci. Na szczęście to tylko wełna mineralna.
Przypomnijmy sobie wygląd lasu jako takiego. Gdyby nie to, że został posadzony można by go klasyfikować jako bór mieszany.
W gęstwie mchu
Pleurozium schreberi na zagrzebanym pniaku wyrosła łysiczka ceglasta, chociaż ja wolę dawną nazwę, maślanka ceglasta -
Hypholoma lateritium.
Dla nas to grzyb niejadalny, ale ślimaki mają w tej kwestii własne zdanie.
Oczywiście zwracałem też uwagę na grzyby pasożytnicze. Oto Erysiphe verbasci na
Verbascum thapsus. Gwoli ścisłości żywiciela oznaczyłem poprzez porównanie z innymi okazami tego gatunku rosnącymi w pobliżu.
Kolejnym pasożytem była Sphaerotheca ferruginea na
Sanguisorba minor.
Na skraju skarpy pojawiła się ta urocza nerecznica samcza -
Dryopteris filix-mas.
A las, jak to las, nie prezentował się ciekawie.
Za to wśród mszystego podłoża tkwiła taka oto chropiatka cuchnąca -
Thelephora palmata.
Powróciwszy na pobocze trafiłem na ten oto wrotycz -
Tanacetum vulgare. Poraża go mączniak, który dla mnie wciąż pozostaje Erysiphe cichoracearum. Po dokładnych badaniach odnalazłem na nim nadpasożyta Ampelomyces quisqualis.
Symptomem nadchodzącej późnej jesieni były te obumierające orlice pospolite - Pteridium aquilinum.
Wzdłuż wschodniej krawędzi powierzchni płynie szeroka rzeka Chechło. Wyraźnie widać, że płyn wypełniający jej koryto jest przejrzysty. To zrozumiałe skoro niedaleko stąd znajduje się oczyszczalnia ścieków.
Kiedyś w tej okolicy znajdowała się kładka po której można było się przeprawić na lewy brzeg rzeki. Przy okazji przechodziło się z pagórów Jaworznickich, części Wyżyny Śląskiej na Grzbiet Tenczyński, część Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej.
A na tak zwanym jurajskim brzegu pod płotem jednej z lokalnych firm zauważyłem taką instalację.
Oczywiście stanowi to rażący kontrast z porządkiem na podwórku i niestety należy domniemywać, że nie jest to sprawka gospodarzy.
Dlatego dla uspokojenia spojrzałem jeszcze raz na rzekę.
Rzuciłem okiem na kolejnego kruszczyka - Epipactis.
Następnie z całkiem sporym zbiorem grzybów pasożytniczych powróciłem do domu.