Wśród moich powierzchni badawczych znajdują się takie, które zostały przydzielone do innych miast, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Jedną z nich jest ta, którą zdefiniowałem tak: Rydułtowy, las w zakończeniu ulicy Marcina Strzody. I jak się okazuje las istnieje, ulica też i do tego w Rydułtowach, ale sam las jako taki stanowi terytorium pobliskiego Pszowa.
Sam spacer zacząłem od północnej krawędzi. Po lewej stronie drogi znajdują się okazałe dęby szypułkowe -
Quercus robur.
W części lasu po prawej stronie drogi, która stanowi odrębną powierzchnię badawczą pyszni się niecierpek himalajski -
Impatiens glandulifera.
Na skraju gęstej drągowiny znajdują się kępy trzęślicy modrej -
Molinia caerulea.
A po lewej stronie drogi na pniaku pojawił się
Pluteus atricapillus, obecnie drobnołuszczak jeleni.
Ta część tego kompleksu leśnego bardziej przypomina park.
Ale w jego runie skrywają się takie instalacje.
Ten dysonans znakomicie łagodzą zwisające nad wodą stawu gałęzie wierzb płaczących -
Salix ×sepulcralis .
Dzielnie sekundują im dęby szypułkowe -
Quercus robur.
Ale, aby nie było tak sielsko, anielsko warto zerknąć na tę oponę.
Obecnie w drzewostanie lasu dominują dęby czerwone -
Quercus rubra. Starsze zostały posadzone w latach 70. XX wieku. Młode pokolenie też ma się dobrze.
Do stawu dochodzą liczne boczne odnogi. Całość składa się na zlewnię rzeki Nacynki.
W lesie poza dębem czerwonym -
Quercus rubra można spotkać klon jawor - Acer pseudoplatanus.
Jest i buk zwyczajny - Fagus sylvatica.
A teraz spojrzenie na najdalej na południe wysuniętą odnogę stawu. Porasta ją obficie rzęsa drobna - Lemna minor.
Zaskoczone pniaki stanowią ciekawą ostoję roślinności.
A oto brzegowa kompozycja situ rozpierzchłego - Juncus effusus oraz pniaka.
A żeby nie było pięknie, mały przerywnik w stylu przekleństwo niebieskiego woreczka.
A znowu widok na typową fizjonomię tego lasu. Tu między innymi zobaczymy okazałe wietlice samicze - Athyrium filix-femina.
W tej części lasu znajdują się ostatnie okazałe świerki - Picea abies. Kiedy płonęła hałda niemalże wszystkie one zostały wybite.
Jest tutaj i taka sosna zwyczajna - Pinus sylvestris.
Opuszczając las jeszcze raz powtórzyłem sesję zdjęciową nad brzegiem stawu. W zachodzącym słońcu wyglądało to bardzo malowniczo.
Aby dwa razy nie iść tą samą drogą przeszedłem kawałek wzdłuż północnej krawędzi lasu nie będącego tamtą powierzchnią badawczą. Spoglądając stąd na wschód widać wysoką rydułtowską hałdę. Formalnie rzecz biorąc od 2007 roku nazywa się Szarlota. Jej szczyt osiągnął 407 m n.p.m. i to ona stanowi obecnie najwyższe wzniesienie Płaskowyżu Rybnickiego. Poniekąd to szczytowe osiągnięcie antropocenu w tej okolicy.
A na łące pod lasem rosła sobie nawłoć pospolita - Solidago virgaurea. Wbrew nazwie jest to gatunek nieczęsty.
O wiele więcej w tej okolicy jest nawłoci kanadyjskiej - Solidago canadensis.
Ale dopiero stąd widać dobrze pszowska hałdę w pobliżu której krążyliśmy. Tak prezentowała się w zachodzącym słońcu.
Mam do niej pewien sentyment. Otóż w roku szkolnym 1973/74 startowałem w IV Olimpiadzie Biologicznej i właśnie o tym miejscu, wówczas zdegradowanym lesie po którym snuły się dymy palącej hałdy napisałem swoją pracę. Byłem jednym z 8 finalistów z ówczesnego województwa katowickiego. Moim wychowawcą na on czas był Leon Absalon a nauczycielem biologii Grzegorz Utrata.