I oto nastał czas na ostatni odcinek sprawozdania z tego często deszczowego, sobotniego, prawie 20km spaceru. W pewnym momencie odpuściłem sobie fotografowanie po deszcz stawał się coraz bardziej dokuczliwy, a i o nowości było coraz trudniej.
Niejaką osobliwością tej hałdy są znajdujące się na jej szczycie zbiorniki wodne. Nic dziwnego, że tu i ówdzie pojawiają się zarośla z olszą czarną. Chociaż patrząc na liście okazu z pierwszego zdjęcia zastanawiam się, czy to nie przypadkiem jej mieszaniec z olszą szarą.
Na północnym stoku tej hałdy nader często pojawia się rokitnik pospolity -
Hippophae rhamnoides.
Są też mieszane zarośla z dominacją brzozy brodawkowatej -
Betula pendula. Czasami trafia się pojedyncza
robinia akacjowa -
Robinia pseudoacacia. Nie brak też skupisk sosny -
Pinus sylvestris.
W jednej z kałuż zadomowił się sit członowaty -
Juncus articulatus.
A rokitnika jest tu miejscami bardzo dużo.
Na ścieżce przycupnął być może ostatni w sezonie jastrzębiec kosmaczek -
Hieracium pilosella.
I kolejne rokitniki. Owocami tych krzewów delektowaliśmy się przez jakiś czas.
Pewnym przerywnikiem jest tutaj obecność oliwnika wąskolistnego -
Elaeagnus angustifolia.
A oto ostatnie w tym wątku rokitniki.
Wzdłuż północnej krawędzi hałdy biegnie linia kolejowa oraz szeroki rów, nad którym rozwinęło się to zbiorowisko roślinne.
A na torowisku trafiła się bardzo sponiewierana cykoria podróżnik - Cichorium intybus. Nic dziwnego, że tak wygląda, skoro co pewien czas przejeżdżają nad nią pociągi z węglem.
A oto dowód na to, że jest tędy przewożony węgiel. Zapewne samo się nie usypało.
Nieco powyżej linii kolejowej znajdują się osadniki z których wypływa rzeka o tak zabarwionej wodzie. Niewątpliwie jest to kanał, ale stworzony na korycie byłej rzeki Żeleźnicy. Ta woda przez cały rok posiada taki kolor. To efekt pracy bakterii żelazistych na resztkach pirytu w odpadach lądujących na składowisku.
A oto już skrzyżowanie ulicy Wojska Polskiego z tą linią kolejową.
Na poboczu ulicy trafił nam się wątek mykologiczny, czyli czernidłaki kołpakowate - Coprinus comatus.
Jedynym śladem niespodziewanego ataku zimy była połamana czeremcha amerykańska - Padus serotina.
A oto jej owoc wśród liści.
A na zakończenie po prostu jarzębina czerwona - Sorbus aucuparia na tle wciąż zielonego lasu.
I to by było na tyle. Dziękuję za oglądanie i zapraszam do spotkanie gdziekolwiek indziej w realu. Czekam już w pierwszą sobotę listopada, w Muzeum w Chrzanowie, przy ulicy Mickiewicza 13 do godziny 9.00