Zgodnie z zapowiedzią -
https://www.bio-forum.pl/messages/3280/283402.html - wyprawa do miejsca zwanego Trójkątem Trzech Cesarzy odbyła się. W tę czasami deszczową sobotę było nas ośmiu. W trakcie wycieczki musieliśmy nieco zmienić trasę, ale i tak zmieściliśmy się w założonym limicie - więcej niż 15 ale mniej niż 20km spaceru, bez wyścigów oczywiście. Mapę usunąłem, ale w tym fotoreportażu poruszamy się od miejsca gdzie potok Bobrek spotyka Białą Przemszę po jej spotkanie z Czarną Przemszą.
Na wstępie musimy zaznaczyć, że pojęcie Trójkąt Trzech Cesarzy jest klasycznym potrójnym pomnikiem polskiego nieuctwa. Po pierwsze niemieckie słowo Dreikaisereck na określenie tego miejsca nie sposób przetłumaczyć tak jak to uczyniono. Po drugie, w tej okolicy do jednej krętej linii dotyka druga kręta linia. Gdyby na lekcji geometrii, ktoś tak powstałą figurę nazwał trójkątem to nie wiem, czy wyszedłby z tego obronną ręką. Pewną nieścisłością jest podawana informacja, jakoby w tym miejscu dzisiaj stykały się granice Jaworzna, Sosnowca i Mysłowic. W świetle aktualnie obowiązujących map, Jaworzna tutaj brak.
Ale dość tego ględzenia.Na początek staniemy na moście nad Białą Przemszą i spojrzymy w kierunku północnym. Przed 1918 rokiem po lewej stronie byłaby Rosja po prawej Austria.
Na "austriackim" brzegu można było podziwiać powalone fioletowo kwitnące astry.
Od strony "rosyjskiej" do rzeki uchodzi potok Bobrek. Teraz jest bardzo czysty.
Tak to ujście wygląda z brzegu Bobrka.
W tym rejonie z ulicy Orląt Lwowskich potencjalny turysta jest kierowany na parking, gdzie z tablicy ogłoszeniowej może dowiedzieć się wielu ciekawych wiadomości.
Z tej mapy wyraźnie widać, że tam, gdzie było złączenie granic imperiów, czyli w punkcie trzecim, dziś Jaworzna nie ma.
A pod tablicą kłębił się zielony tłum. Wyraźnie widać tutaj nawłoć kanadyjską - Solidago canadensis oraz bylicę pospolitą - Artemisia vulgaris. Jest również pokrzywa zwyczajna - Urtica dioica.
Z bliska proponuję przyjrzeć się jasnocie białej - Lamium album, potocznie zwanej głuchą pokrzywą.
A oto żółtlica owłosiona - Galinsoga ciliata.
Do celu poszliśmy początkowo brzegiem Bobrka.
Od tej chwili nie opuścimy już byłego terytorium Rosji. A za mostem Biała Przemsza kłębiła się. Nawet kiedy dawno, dawno temu na długo przed rozbiorami nie była wpuszczona w kanał także się kłębiła i dlatego zasłużyła na swój przydomek.
A tak po niespodziewanym ataku zimy i równie niespodziewanym zejściu śniegu prezentuje się rzeka i krępujące ją obwałowania.
Wśród bujnego zielska na wale pojawił się wątek mykologiczny. Oto czernidłak kołpakowaty - Coprinus comatus.
W nadrzecznych zaroślach nie brak wierzby wiciowej - Salix viminalis.
A oto ciekawy kontrast pomiędzy tym co już zbutwiało i tym co jeszcze nie zdążyło przerwać wegetacji.
Ciecz wypełniająca koryto Przemszy jest czysta. To tylko złudzenie optyczne. Wszak tego dnia niebo było raczej szare.
A teraz okazałe drzewo, wierzba biała - Salix alba i malowniczo oplatające ją festony chmielu - Humulus lupulus.
Pod wierzbą wciąż tkwią zielone pędy malin - Rubus idaeus.
Nie brak tutaj również słonecznika bulwiastego - Helianthus tuberosus w odmianie o bardzo charakterystycznych lancetowatych liściach. Ale czarne listki okrywy koszyczka świadczą, że to nie może być nic innego.
A teraz wyraźnie widać jak wał przeciwpowodziowy skręca na prawo. Znaczy się cel tego etapu naszej wycieczki jest blisko.
Muszę w tym miejscu nadmienić, że w czasie kiedy wykonywałem zdjęcia pokazane w zapowiedzi wał był w kilku miejscach przerwany. Teraz nawet nie widać gdzie to było. Co więcej aby zejść na sam wierzchołek należało ryzykować możliwość zjazdu na tym co zaczyna się tam, gdzie kończą się plecy. A teraz proszę zrobiono schodki, posadzono drzewka.
Na szczęście na okolicznościowym obelisku nie pojawia się informacja o Trójkącie Trzech Cesarzy i co by było jeszcze bardziej kardynalnym błędem o stykających się granicach trzech zaborów.
Prawdopodobnie prawdziwy koniec ówczesnej Rosji znajdował się pod tą wierzbą białą - Salix alba.
Chociaż równie dobrze mógłby być tam, gdzie znajduje się ta rachityczna kępka trawy.
A może właściwie słup graniczny powinno się wbić gdzieś w tę mętną ciecz.
A tak wygląda "pruska strona" na prawym brzegu Czarnej Przemszy co widać i kiedy się jest na miejscu czuć dość wyraźnie, chociaż przydomek tej rzeki nie pochodzi od obecnego kolorytu cieczy wypełniającej koryto.
A swoją drogą ciekawe, czy kaczkom krzyżówkom pływającym po Przemszy jako takiej to "wszystko lotto".
To była pierwsza z ośmiu części...