Kończę sprawozdanie z owej pamiętnej niedzielnej wycieczki z gośćmi trzebińskiego OHP. Kolejnym punktem programu była wizyta w Kalwarii Zebrzydowskiej. Powszechnie wiadomo, jaki jest cel wizyty większości zaglądających tutaj turystów, skoro jest to jedno z najczęściej odwiedzanych tego typu sanktuariów w Polsce. Zdecydowana większość młodzieży nie była zainteresowana spacerem po okolicy. Cóż rację mieli twórcy pewnego arabskiego, jak mniemam przysłowia - "można przyprowadzić wielbłąda do wodopoju, nie można zmusić go by się napił". Przysłowie to powinno być mottem wszystkich nauczycieli.
W porównaniu z Wadowicami było nieco lepiej. Na spacer udałem się w towarzystwie wychowawcy i dwu jego wychowanków. Na początek od klasztoru oo. bernardynów udaliśmy się stromym stokiem w kierunku kaplic Namaszczenia oraz Grobu Pana Jezusa. Pod nogami mieliśmy typowy flisz karpacki.
Formacja ta swoją historię rozpoczęła poprzez sedymentację osadów na dnie głębokiego na 2000 m morza kredowego. Powierzchnia piaskowca, po której stąpamy była pierwotnie spągiem warstwy osadu. Bliżej szczytu łupki przeważają nad piaskowcem.
Dalej w drodze do pustelni św. Marii Magdaleny przemierzamy mieszany las z dużą domieszką buka i jodły.
Miejscami w runie dominuje młodzież okolicznych jaworów
Acer pseudoplatanus Nie brak tutaj również starców do niedawna nazywanych
Senecio nemorensis ssp. nemorensis. Po ostatniej rewolucji w ich systematyce to już historia.
Północny stok wzniesienia jest bardziej stromy niż południowy.
Na remont pustelni środki są dopiero zbierane i dlatego mijamy ją nie zatrzymując się na dłużej. Tu przy drodze znajdują się jawory z charakterystyczną łuszczącą się korą.
O tej chwili kolejnym celem naszego spaceru będzie szczyt góry Żarek, którego stokami wędrujemy. Teraz w drzewostanie dominuje jodła - Abies alba
Za szczytem Żarka w miejscu zwanym Podżarek znajdują się pozostałości ciemnej karty w dziejach Kalwarii Zebrzydowskiej. Otóż w tej okolicy działali zbóje, którzy w końcu zostali stąd definitywnie unicestwieni. Po ich zamku zostały tylko resztki fosy porośnięte bujną roślinnością.
Ta okolica jest również odwiedzana przez zwolenników ekstremalnej jazdy rowerowej, o czy świadczą stosowne instalacje.
Od ruin powracamy w stronę kalwarii, wybierając ścieżki bliżej południowej krawędzi wzniesienia. Runo w jedlinie którą przemierzamy jest uboższe. Tylko czasami trafiają się skupiska paproci.
Znajduje się tutaj punkt widokowy. Ogólnie rzecz biorąc spoglądamy stąd na okolicę Lanckorony. Niestety dorastające drzewa powoli przesłaniają widok.
Tedy dobrze będzie spojrzeć pod nogi. Pierwotnie w tym miejscu znajdował się niewielki łomik. W jego krawędź wczepiły się dwie sosny - Pinus sylvestris
Jednakże dla botaników najciekawszym momentem wizyty w tym miejscu może być obecność brzozy ciemnej - Betula pendula ssp. obscura także z uporem maniaka trzymającej się krawędzi łomiku.
Czasami w lasach nie tylko w górach zdarza się swoisty remake z filmu "Przeminęło z wiatrem". Tutaj polanę po takim zdarzeniu opanował desant brzozy brodawkowatej - Betula pendula.
Do Kalwarii Zebrzydowskiej zajrzę już w sobotę 22 sierpnia. Podczas tego wyjazdu zajrzeliśmy jeszcze w okolicę Parku Miniatur w Inwałdzie. Niestety mogliśmy tylko obejrzeć okoliczne pola.
Z wypełnionego samochodami parkingu spoglądamy na południe. Tu od lewej strony zdjęcia widać górę Wapiennica oddzieloną przełęczą Biedaszowską od reszty tej części Beskidów.
(wypowiedź edytowana przez Piotr_Grzegorzek 20.sierpnia.2009)