Od pewnego czasu oznaczamy rośliny dla rzeszy nieszczęśników, którym podczas wakacji ci wredni nauczyciele kazali zrobić zielnik. Niektórzy jeszcze się to tego nie zabrali. W dniu dzisiejszym pomogłem jednej osobie. Tydzień temu też. Jeśli jeszcze nie macie pomysły, jak zdobyć te co najmniej pięćdziesiąt gatunków przyjedźcie do Chrzanowa. Czekam w Muzeum przy ulicy Mickiewicza 13 do godziny dziewiątej w sobotę 6 września. Można też ze mną skontaktować się przez pocztę. Adres na stronie Muzeum. Pozdrawiam administratorów tego forum i proponuję utworzyć tutaj specjalny kącik tematyczny, tak jak w wątku. Łatwiej będzie się w tym wszystkim połapać.
Czemu od razu wredni nauczyciele?
Nie mam nic przeciwko nauczycielom. Z wielu współpracuję. Problem tkwi w tym, że ci uczniowie, którym do tej pory pomogłem twierdzą, że poza zleceniem wykonania zielnika nikt im, a nauczyciel w szczególności nie powiedział jak to się robi i dlatego nierzadko do "identyfikacji zwłok" dostarczają mi w najlepszym przypadku kiszonkę, lub luźne fragmenty, nie kwalifikujące się do prawdziwego zielnika. Podobne przypadki przerabialiśmy na forum w ubiegłym sezonie i dlatego uważam, że jakoś powinniśmy to ucywilizować. Na przykład moglibyśmy prosić, aby osoba pytająca dostarczała zdjęcie rośliny przed zasuszeniem, ale to jest tylko taka luźna sugestia. Można by też prosić o zdjęcia dostatecznie ostre. Uwaga, podjąłem pierwsze starania o uruchomienie w rejonie Chrzanowa wakacyjnego kursu oznaczania roślin.
#114
od czerwca 2008
Zielniki to już przeżytek i tylko załamanie się globalnego rynku aparatów może to zmienić. Takie zadawanie zielnika mija się z celem, niby z założenia ma na siłe zainteresować botaniką i do niej wprowadzić ale dzisiejsza młodzież woli go kupić na allegro niż "paprać się z suszeniem tego badziewia". Przynajmniej ja z takim podejściem się spotykam. No i często czynią szkody wyrywająć chronione rarytasy.
(wypowiedź edytowana przez borsuk 03.września.2008)
A może jest to wymóg programowy - zielnik, i nauczyciel sam nie wie jak to zrobić.
Zielnik jako dokument w badaniach naukowych jest konieczny, chociażby w przyszłości, jako dajmy na to źródła DNA, gdyby kto chciał prowadzić takowe badania, poszukując mieszańców. Zgadzam się z tym, że dla uczniów jest to swego rodzaju przeżytek. Dziś wielu kupuje, tak jak w przyszłości mogą kupować zdjęcia tak więc jeśli ktoś będzie chciał się wymigać od samodzielnej pracy i tak to uczyni. Zrywanie roślin chronionych przy okazji robienia zielnika zdarza się, ale nie jest to nagminne. A co do uczenia botaniki na siłę. Tak czy owak większość ludzi w tym kraju, nawet wykształconych patrząc na łąkę czyje się tak, jakby patrzyło na trybuny chińskiego stadionu.
A teraz przyczynek do metodologii. Wydaje mi się, że część nauczycieli może nie wiedzieć, jak to się robi, bo jeśli studentem będąc sam poszedł na łatwiznę, kupując takowy? Cóż już Stanisław Staszic powiadał - takie będą Rzeczypospolite jakie młodzieży chowanie.
U mnie na studich nikt nie wymagał robienia zielnika ale rozpoznawania ok. 100 gatunków, co niestety i tak dla wielu było zbyt trudne
Oczyście zielnik to przeżytek, książka też, lepiej przeczytać streszczenie (albo wysłuchać w e-booku, po co męczyć wzrok składaniem literek). Możnaby znaleść jeszcze sporo rzeczy, które są przeżytkiem, bez sensu i do bani.
Zgadzam się z Piotrem, że nauczyciele powinni nie tylko wytłumaczyć jak zielnik zrobić, po co, ale również robić go wspólnie z uczniami, zwracając uwagę na cechy charakterystyczne, podobieństwa, różnice. Jeżeli uczeń/student zielnik kupi, albo zerwie coś przypadkowo, ktoś mu powie co to jest (na przykład na tym forum) i na tym koniec to i tak roślin nie zapamięta, nie pozna, nie polubi.
Takie życie. Dlatego, pomimo, że rzesze robią zielnik botaników jest mało. I chwała bohaterom, nie lubię przegęszczenia
Pociągnę jeszcze trochę tę dyskusję. Rozmawiałem z nauczycielką, która w LO w Chrzanowie zleciła to zadanie i postanowiła przekazać uczniom moją ofertę. Otóż tłumaczyła uczniom jak to się robi na tych lekcjach, które odbywają się po klasyfikacji i dlatego część z nich uznała uczęszczanie na nie za bezcelowe. Tak więc wina jest po stronie programu nauczania.
Nawiasem mówiąc przypominam, że już w sobotę 6 września w ramach akcji Zielnikowe Pogotowie Ratunkowe czekam do godziny dziewiątej rano w Muzeum przy ulicy Mickiewicza 13 i wybieram się na spacer do pobliskich Regulic.
Mnie zastanawia jak nauczyciele, którzy nie znają się do końca na gatunkach, zweryfikują poprawność oznaczenia roślin w zielnikach
#3545
od stycznia 2007
Na kilku przykładach, które miałam okazję zaobserwować - zielników dzieci znajomych - różnie to czasem bywa z tą weryfikacją poprawności.
Może jest racja w tym, aby udzielić np. właśnie w tym wątku kilku porad dla zielnikowców, można też zamieścić linki do stron, które zawierają porady na temat tworzenia zielników, sposobów suszenia roślin. Również na bio-forum jest gotowy kącik porad, można go jeszcze dodatkowo zalinkować. Nie jestem za tym, żeby wyręczać młodych ludzi w ich zadaniu, ale służyć fachową pomocą, poradą praktyczną, jak najbardziej. Z kolei oznaczanie roślin - to cała dziedzina wiedzy, natomiast uczestnicy bio-forum niestrudzenie służą tu radą i pomocą w rozpoznawaniu gatunków roślin ... :)
Na pewno świetnym warsztatem poznawania roślin są wycieczki i obserwacje roślin w terenie, pozostaje tylko zachęcać do botanicznego wycieczkowania np. z przewodnikiem do rozpoznawania roślin w ręku, albo pod fachową opieką znawcy roślin :)
Wszystkim "zielnikowcom" życzę pięknych zielników, wykonywanych nie tylko na polecenie nauczyciela, ale również z chęci poznania rodzimej przyrody i jej piękna. Piękno tkwi w każdym najdrobniejszym kwiatku... :-))) A jeszcze grzybki, owady, ptaki, itp., itd. - te wszystkie przejawy życia natury warte są poznawania.
:-)))
Na zakończenie tej dyskusji muszę powiedzieć, że wycieczka się odbyła. Przyszło dziesięcioro uczniów, ale nie do końca przygotowanych. Po pierwszych czterech kilometrach każdy miał zebrane co najmniej 40 gatunków, a rekordzistka nawet 60. Niektórzy tylko uzupełniali braki. sądzę, że była to dla nich pouczająca wyprawa, gdyż do tej pory każde chaszcze postrzegali jak trybuny stadionu na olimpiadzie w Pekinie.
#3561
od stycznia 2007
Piotrze, SUPER, zgłosili się chętni, którym mogłeś czynnie pomóc, by zaczęli coś rozróżniać pośród mnogości zieleni, i o to chodzi :-)))))