Pomysł zjedzenia podagrycznika czy zalania betonem w sytuacji Pauli lokuję w kategorii żartu.;) Pytanie brzmiało, jak pozbyć się podagrycznika i na tak sformułowane pytanie odpowiedziałem. Ta sama roślina może być traktowana jako jadalna, ozdobna albo jako niepożądana, czyli jako chwast. Skoro ktoś jest amatorem porzeczek i malin, a nie gustuje w podagryczniku, nie powinno nikogo oburzać, że chce się pozbyć chwastu okradającego uprawy z światła, pokarmu i wody. Czy jest tu ktokolwiek taki, a posiadający grunt, kto nie usunął jeszcze ani jednego chwastu? Zaproponowałem Roundup jako rozwiązanie sprawdzone osobiście, choć wcale przeze mnie nie nadużywane. Podniesiona kwestia nieekologicznego traktowania środowiska jest w moim pojęciu skutkiem prostego szufladkowania środków według kryterium, że jeśli coś naturalnie występuje w przyrodzie, to jest to ekologiczne, a w przeciwnym razie nie. No, taka jest prawda i nie zamierzam z tym dyskutować, ale w ochronie środowiska nie jest ważne pochodzenie środka tylko skutek jego działania. Rozlana ropa naftowa (przeciez jest naturalnym produktem środowiska!) skaża je na długie lata. Prawidłowe stosowanie Roundupu eliminuje chwasty, nie czyniąc długotrwałej szkody środowisku. W glebie jest rozkładany w ciągu 3 dni, a świadczy o tym choćby to, że można ten herbicyd stosować nawet na 3 dni przed wschodami roślin. Owszem, jest toksyczny dla organizmów wodnych, ale nie mówimy tu o odchwaszczaniu stawu z moczarki, a działki z podagrycznika.
Teraz kilka słów do Pauli. Przekopywanie szpadlem gleby zachwaszczonej podagrycznikiem czy perzem nie jest tępieniem chwastu tylko jego fragmentacją z jednoczesnym obracaniem i w istocie rozmnażaniem, i to niezaleznie od pory roku. Kłącza należy wybierać z ziemi przy pomocy np. wideł amerykańskich, z których właśnie najczęściej korzystam. Jeśli powierzchnie są duże i brakuje czasu, proponuję Roundup. To herbicyd systemiczny, stosowany na liście, które go pobierają, a następnie system waskularny rozprowadza go po całej roślinie, w tym do części podziemnych, gdzie hamuje aktywność pewnego enzymu – roślina w końcu ginie. Jest to herbicyd totalny, który nie odróżnia porzeczki od podagrycznika. Zapewne naniesienie go na liście było przyczyną niepomyślnych doświadczeń znajomych w porzeczkach. Malin nie odchwaszczałbym Roundupem w tej chwili, bowiem właśnie wybijają młode pędy, często w pewnej odległości od krzewów. Najlepiej to zrobić w chłodnych porach roku, w stanie bezlistnym upraw, ale przy temperaturach powyżej 0 stopni. Stanowczo odradzam używania opryskiwacza, bowiem ciecz łatwo może być znoszona przez ruch powietrza. Stąd malowanie czy mazanie podagrycznika, a najlepiej – o! przypomniałem sobie, przecież to mój patent – nanoszenie cieczy wałkiem do malowania ścian zaopatrzonym w długi trzonek. Nie trzeba się wtedy schylać, można pracować dostojnie ;) i precyzyjnie. Maluj równo, raz przy razie i dokładnie, rankiem lub wieczorkiem, gdy jest chłodno a nie w upał, nigdy w słońcu czy w południe, ani przed deszczem. Niech się podagraria dobrze napije, później odbije mu się to czkawką. Chwast ten uchodzi za dość odporny na Roundup, stąd moja modyfikacja - drugi zabieg po tygodniu a potem zabranie możliwości konsumowania energii słonecznej, bo w przeciwnym razie po jakimś czasie wydobrzeje i wróci do czasu świetności. Ale podkreślam – dokładność i ostrożność w pracy z Roundupem jest tutaj niezbędna. Jak już wspomniałem, Roundup to herbicyd nalistny, systemiczny, więc nie zabezpieczy przed wschodami chwastów z nasion, w tym i podagrycznika. Ale to już nie jest problem, wystarczą grabie, graca, rączka.;) Nie polecam go w gęstych nasadzeniach, gdzie potrzebna jest jazda figurowa, a tylko tam, gdzie można wziąć porządny rozmach.