#543
od października 2007
Zebrałam właśnie i zbierać jeszcze będę (w szczelnych rękawicach) nasiona Gingko biloba, 1/3 na rozesłanie do chętnych znajomych, 1/5 na posadzenie własne, a reszta na zjedzenie. Czy ktoś zna jakieś dobre przepisy kulinarne na nasionka?
#550
od października 2007
No, jak rany, chyba muszę dołączyć zdjęcia, zeby ktoś potraktował to pytanie poważnie :)
Otoczenie "jej", czyli owocującej:
Gałęzie Gingko w tle, na pierwszym planie gałęzie dębu zimozielonego, Quercus x turneri 'Pseudoturneri' (Marcin, dziękuję za pomoc w oznaczeniu!):
Pień samca (parka rośnie obok siebie) i krajobraz z dębem na pierwszym planie (Gingko po lewej):
Witam. Ja zbierałem owoce z ziemi jak opadły jesienią. Krotka fermentacja i potem przemywanie w bieżącej wodzie. Oczyszczanie i suszenie na sitach. Czyste i suche nasiona można uprażyć w domowym piekarniku. Smakują jak dla mnie średnio. Spora część w trakcie prażenia pęka, otwiera się. Uprażyłem tylko małą część nasion. Większość przeznaczyłem do stratyfikacji i późniejszego wysiewu.
Ja też prażyłam (bo o takim sposobie wyczytałam w Dendrologii Senety) - posolone, jak orzeszki. Prażyłam na patelni.
Jak je zbierałem z trawnika, to przechodnie się dziwili? Nie tyle z samego faktu zbierania, co z zapachu. Owoce wydzielają przykry zapach (delikatnie mówiąc). Same, czyste orzeszki są bardzo kształtne, białe, nieco podobne do pistacjowych
.
#558
od października 2007
Wydzielają przykry zapach... Naprawdę delikatnie powiedziane. O tej porze roku te wcześniej choćby pęknięte nie mają już żadnego zapachu, ale te nienaruszone cuchną STRASZLIWIE. Wystarczy lekko uszkodzić skórkę, a aromat zwala z nóg. Co najbardziej podstępne: dopóki całe, to też nikt by nie podejrzewał, że wewnątrz kryje się taka chemiczna bomba, można brać do ręki i spoko. Mam już zamówienia na te owoce. Ktoś wpadł na pomysł, że wrzucenie takiego jednego do czyjejś torby byłoby najokrutniejszą zemstą :)))
Co do przepisów - pewien Chińczyk (pracuję z osobami z ponad 40 krajów) napisał mi, że orzeszków Gingko używa się do robienia nalewek leczniczych. Takich wzmacniających męskość (o tym już słyszałam w kontekście właściwości samych orzeszków), w których skład wchodzi korzeń imbiru, cukier owocowy/miód lub inny i bardzo mocny alkohol. Podobnie robi się orzeszki w słodkim syropie. Chyba spróbuję coś takiego wykombinować, przetwory zawsze bardzo dobrze mi wychodziły, zajrzę jeszcze do przepisów na nalewki z różnych orzechów (w końcu orzech to orzech :-)