Bluszczyk kurdybanek prawdopodobnie.
Też mi się tak właśnie wydaje.
A propos jego mam specjalne pytanko...czy ktoś z was go już pił tak zebranego i ususzonego?
Chciałem go zacząć pić w tym roku ze względu na astmę oskrzelową, na którą cierpię.
Zbierałeś ziele - ucinałeś łodyżkę wraz z liśćmi i kwiatami, rozkruszałeś i suszyłeś w gazecie?
Opisz procedurę przygotowania, jeśli możesz.
U nas na Śląsku świeżo siekane ziele stanowiło dodatek do jajecznicy oraz do zupy kartoflanki. My nazywaliśmy tę roślinę "kondrotek".
Włodku, Piotrze - chodzi mi o to, w którym miejscu najlepiej według was odciąć i jak długo suszyliście?
Zbierałem ziele kurdybanka w maju, w okresie kwitnienia. Ma on wtedy zwykle dwa rodzaje pędów, dłuższe, płożące i miejscami ukorzeniające się pędy, na których rzadko są kwiaty oraz wyrastające z nich krótsze pędy pionowe z licznymi kwiatami. Tych pierwszych jest więcej w miejscach zacienionych, a tych drugich w słonecznych. Zbierałem obydwa rodzaje pędów, starając się, aby tych drugich było więcej. Świeży materiał drobno kroiłem (pokrojony kilka rasy szybciej schnie) i suszyłem w domu, na stole, rozkładając go na papierze w warstwie grubości ok. 1 cm. Piłem go nie samego, lecz z innymi ziołami, w mieszance, dzięki której pozbyłem się kamieni żółciowych.
Potwierdzam informacje Piotra - kurdybanek jest jedzony także na surowo jako dodatek do różnych potraw i cenne wczesnowiosenne źródło witamin. Dla mnie jest jednak trochę za bardzo aromatyczny, więc wolę wiosną zajadać się innymi "chwastami".
Jaką długość gałązki ucinałeś? Ile centymetrów od ziemi?
Rozumiem. Dzięki za odpowiedź. No nic, wypróbujemy w tym roku.
To co znalazłem to nie jest śledziennica, ona nie występuje u nas w lesie w mieście, w którym mieszkam.