Jestem teraz na łące. Spoglądam w górę. Gromadzące się czarne chmury są niepokojące. To ten etap wędrówki, kiedy powrót jest już niemożliwy.
Na polu uprawnym jest zespół trzech gatunków mchów.
Zbliżam się do mokradła. Zerkam w górę. Nie jest dobrze.
Jest tutaj skrzyp -
Equisetum telmateia.
Jest krwawnica -
Lythrum salicaria.
Jest kielisznik -
Calystegia sepium.
Jest też podagrycznik -
Aegopodium podagraria.
Ponownie zerkam w górę. Trochę się niepokoję.
Podążam do drugiej młaki. Jest koniczyna -
Trifolium pratense.
Jest marchew -
Daucus carota.
Pojawia się pewna ilość ostrożnia -
Cirsium oleraceum.
Jest sit -
Juncus inflexus.
Tutaj woda wyraźnie wypływa.
Występujący tutaj mech czeka na specjalistyczną diagnozę.
Tutaj stawiam na sitowie -
Scirpus sylvaticus oraz turzyce -
Carex. Towarzyszy im ostrożeń -
Cirsium arvense.
Ponownie zerkam w górę. Jest malowniczo oraz groźnie.
Brnąc ku górze mijam marchew -
Daucus carota.
Mijam przymiotno -
Erigeron annuus.
Mijam komonicę -
Lotus uliginosus.
Brnę ku górze.
Zauważam lebiodkę -
Origanum vulgare.
Chmura wisi i grozi.
Wciąż zwracam uwagę na rośliny. Oto nawłoć -
Solidago.
Oto groźne czarne chmury.
Dotarłem do kępy brzozy -
Betula pendula.
Jestem na ulicy Chorzyny. Chmura cały czas wisi i grozi.
Zdążyłem jeszcze sfotografować barszcz -
Heracleum sphondylium i odwiedzającego go palika - Tenthredo omissa.
I jeszcze chaber - Centaurea jacea.
A potem nastąpiło klasyczne oberwanie chmury w którym musiałem pokonać około kilometra otwartej przestrzeni.