Wracam po krótkiej przerwie. Idę dalej. Oto ich tak zwany trujący bluszcz. Obecnie to Toxicodendron radicans, dawniej Rhus radicans.
Oto wilczomlecz - Euphorbia lathyris.
Oto zawilec wielkokwiatowy - Anemone sylvestris.
Oto kolejny widok ogólny, tak dla oderwania obiektywu aparatu od ziemi.
Oto fioletowa odmiana szałwii błyszczącej - Salvia splendens.
A teraz mamy zawilec japoński - Anemone hupehensis.
Kolejna szczypta Azji to żeń-szeń właściwy - Panax pseudoginsens.
Oto dość rzadko spotykana santolina cyprysikowata - Santolina chamaecyparissus. Ma status nie zdrewniałego krzewu.
I ponowne spojrzenie na prowadzoną w formie drzewa wierzbę wiciową - Salix viminalis. To inny zakątek ogrodu.
I na tym skończyłem ogrodowe pstrykanie. Potem zostałem odstawiony na dworzec autobusowy przy ulicy Goethego. Przed odjazdem do Chrzanowa, z krótkim postojem w Katowicach spojrzałem jeszcze w stronę zachodzącego słońca.