#109
od września 2005
Calkiem ciekawe strony. Czy można gdzieś znaleźć mapę szczególnie zagrożonych rejonów w Polsce? Chodzi mi zarówno o zagrożenie boreliozą jak i zapaleniem opon mózgowych.
Pozdrawiam serdecznie
Artur
#110
od września 2005
Interesujący jest fakt, że w ostatnich latach kleszcze rozprzeszczeniły się w Europie. Co gorsza, do kleszcza pospolitego (Ixodes ricinus) dołącza jego południwo-europejski kuzyn: Kleszcz łąkowy (Dermacentor reticulatus). Ten pierwszy potrzebuje do przejścia całego stadium rozwoju najczęściej całego roku, ten drugi rozwija w tym czasie dwie generacje i jest do tego bardziej produktywny.
Przenosicielami kleszczy są nie tylko sarny i dziki, lecz również myszy, jeże, wiewiórki i.t.d. Jako, że ostatnio coraz więcej drobnej zwierzyny w miejskich parkach, niebezpieczeństwo złapania tego maleńkiego "wampirka" wzrasta również z dala od lasów. Nie tylko dla psów. W każdym bądź razie liczba chorób odkleszczowych wzrasta w Europie w ostatnich latach...
#468
od października 2005
Tylko straszycie i straszycie - trzeba się ubierać właściwie. Ja jeszcz kleszcza nie złapałem, chociaż łaziło po mnie już setki kandydatów na moją krwawice. Kleszcz nie tak szybko sie złapie miejsca wybranego, jest czas na zlikwidowanie wampirka.
Gorsza sprawa to meszki i komary. To badziewie przeklinam. Widziałem w TV jak gdzies grupa ludzi puszczała dym jakiś biały w parkach, aby zabić komary i meszki. Takie coś mnie interesuje. Ciekaw jestem, ile kosztuje taki zabieg i jak on jest wyliczony - od metra kwadratowego?
Gdyby tak mozna było kupć coś takiego w porcji np dla użytkowników indywidualnych - nabój na 10 m kw. To byłby interes!!! My wędkarze wykupilibyśmy całe magazyny :-)
#282
od listopada 2006
Aniu zdjęcie wysłałem, wkrótce polecą i kleszcze. Po dzisiejszym godzinnym pobycie w lesie trafił się jeden, jest już w woreczku strunowym (może przeżyje) .Pytanie czy muszą być żywe do badań?. Do niedzieli do zbieram jeszcze kilka do reprezentatywnej grupki.
#1399
od maja 2006
Czytałem kiedyś artykuł pewien, w którym podane były wyniki przeprowadzonej akcji badania leśników Górnego Śląska. I niestety 80% było zarażonych :-(
Aniu, na mapce którą podajesz jest ilość kleszczy, a nie zachorowań, czy to ma ze sobą związek? Czy jeśli są kleszcze to jest i borelioza?
Przyszedł mi pomysł do głowy - zbadać wszystkich leśników w Polsce i mamy mapę jak się patrzy, która mówiła by o skuteczności boreliozy, a nie o liczbie kleszczy.
Dziękuję za akcje i poruszenie tego tematu na forum, dzięki temu już wkrótce wybiorę się na badania - od paru lat mam chyba komplet objawów, ale liczę na to że to tylko moja nadwrażliwość.
Pozdrawiam
#2210
od kwietnia 2001
W tym jest masa pomieszania z poplątaniem a informacji niewiele.
Główna przyczyna dezinformacji to brak pewnej metody diagnostyki boreliozy. Testy kontaktu z bakterią borelią (odpowiedz imunologiczna organizmu): Elisa są całkiem do bani (wyniki od Sasa do Lasa), testy WesternBlot niepewne.
Testy DNA na obecność bakterii boreli - RPC tak samo nie dają pewnej informacji (bo robione są na DNA jednego konkretnego gatunku Borellia a jest kilka, bo DNA tej bakterii musi być w pobranej próbce aby coś wyszło).
Te badania (czy to leśników czy kleszczy) są w praktyce g* warte bo mówią tylko o ilości pozytywnych wyników testów - które prawdziwie lub fałszywie mogą ale nie muszą wskazywać na kontakt z bakteriami boreliozy. Testy te wskazują (prawdziwie lub fałszywie) na obecność lub brak przeciwciał mniej lub bardziej specyficznych które mogą ale nie muszą występować w krwi badanego jako odpowiedź imunologoiczna lub jej brak na kontakt z bakteriami boreliozy, itd.
To jeśli chodzi o diagnostykę laboratoryjną zakażenia boreliozą - nie ma jak dotąd pewnych metod diagnostycznych do stosowania "dla luda".
Co do diagnostyki "po objawach" zachorowania na boreliozę. To niemal wszystkie objawy są niespecyficzne. Jak to mówi moja rodzinna "pasuje to jej do 30 jednostek chorobowych".
A żeby się leczyć konkretnie (skutecznie) to trzeba być chorym na konkretną chorobę (tj. mieć ją prawidłowo, zgodnie ze stanem faktycznym, zdiagnozowaną).
Jestem panikarz chorobowy (hipochondryk). Na diagostykę boreliozy w mojej osobie wydałem ok tysiąca złotych i nadal wiem tyle co na początku czyli nic.
Jak sobie kiedyś wypisałem co mi od czasu do czasu strzyka lub niedomaga to po zastanowieniu stwierdziłem że nic tylko jestem już martwy - a to trochę przeczy obiektywnym faktom. Bo jestem całkiem żywy i ruchliwy.
Więc praktycznie rzecz biorąc, na swoje potrzeby, przyjmuję że jak rumień nie wystąpił, stawy nie puchną lub inne drastyczne objawy nie występują to można lać na temat boreliozy. Jest jeszcze te 30 innych jednostek chorobowych do sprawdzenia.
Mam też taką teorię że z borelią jak i z innymi bakteriami to jest tak że kontakt z nimi ma znaczna część populacji i większości szkody one nie czynią; no chyba że ktoś ma pecha i kładzie go nie gronkowiec złocisty a borelia.
Kleszcze przenoszą też trochę innych wrednych bakterii, riketsji. Część pewnie nieznanych jeszcze nauce. Większość ludzi (leśnikó też) jakoś to przeżywa do późnej starości i pada na miażdżycę lub inną niewydolność.
#477
od października 2005
My grzybofiśnięci kleszczy się nie boimy. Odpowiedni ubiór i kąpiel po leśnej wędrówce, to najskuteczniejsze metody na kleszcze.
Nie martwy się więc kleszczami a tylko tym, czy aby grzybów będzie pod dostatkiem i oby wiecej niż zeszłego sezonu :-)
Najlepiej jak to będzie rok ceglastoporego :-)
#2211
od kwietnia 2001
Może warto właśnie napisać coś praktycznego.
Co to jest odpowiedni ubiór ? Konkretnie ?
Co do prysznica po wędrówce to oczywiście nie zaszkodzi ale nawet łażących kleszczy nie zmywa - za mocno się trzymają.
Pewny sposób, to po wędrówce ubrania (wszystkie) do pralki na gotowanie. A ciało do dokładnego przejrzenia najlepiej przez drugą osobę i najlepiej dwukrotnie, przed i po umyciu.
Dobra rada praktyczna to jeśli można nie łazić w miejsca gdzie stwierdziło się że kleszcze bywają. Jeśli już łazić to nie po krzakach i trawach. Jeśli po krzakach i trawach to unikać "ścieżek zwierzęcych" - tych wydeptanych przez zwierzęta.
Co do ubrania to mam taki pomysł że dobre byłyby białe spodnie - problem taki, że już łażę z białą parasolką fotograficzną w plecaku to jak będą jeszcze białe spodnie to będę sprawiał wrażenie Twinki-Winkiego :)
Marcin, żywych kleszczy nie chcę. Bo my nie robimy badań na nosicielsto, badania takie wykonywane są w Pulawach i niestety są odpłatne i korzystają z nich zainteresowani odpowiedzią na pytanie czy akurat trafił im się nosiciel. Ja nigdy z tych badań nie korzystalam.
Rysiu, nie straszymy. Warto wiedzieć o zagrożeniu, żeby w razie potrzeby zareagować i nie bagatelizować choroby, która sama w sobie jest paskudna. Szczęśliwyś, jeśli kleszcze Cię omijają - mnie nie omijają i w sezonie łapię ich sporo.
Rysiu, my się kleszczy nie boimy, ale leczenie - jakby co - jest trudne, długie i obciażające organizm, więc warto wiedzieć co robić i reagować szybko, bo im wcześniej wyłapiesz boreliozę tym leczenie jest krótsze i skuteczniejsze.
Piotr, wszelkie mapki właściwie nic nie dają, bo badań szczegółowych uaktualnianych nie ma. Chyba najrozsądniejszym wyjściem jest zabezpieczanie się przed kleszczami i wiedza, co robić, gdy pojawią się objawy. Badania leśników przeprowadzane są najprostszym i najmniej wiarygodnym testem ELISA, więc i tak nie będą miarodajne.
Marku, diagnostyka jest trudna, ale w przypadku zbieżności dodatnich wyników wszystkich testów + objawów trudno się oszukiwać, że krętki nas ominęły. Problemem jest gdy mamy nieswoiste objawy, a testy wychodzą ujemne. Ale to inna sprawa.
A z czasem może i diagnostyka będzie lepsza. Na razie mamy, co mamy :-(
Co to jest odpowiedni ubiór? Zależy dla kogo - Rysiu jak widać może chodzić po lasach w stroju Adama i nic, a mnie dopadną nawet jak ubiorę kombinezon kosmonauty. Można wypróbować repelenty (testuję różne i nic jak na razie). Najskuteczniejsze jest chyba solidne przegladanie się co jakiś czas.
I ... dystans. Nie każdy kleszcz jest nosicielem borelli, ale warto po każdym wpitym poobserwować reakcje organizmu.
Jeszcze jedno - gdybym kilka miesięcy temu wiedziała tyle o boreliozie, co teraz, to za pieniądze wydane na leczenie (bezsensownie przedłużające się w wyniku błędów i mojej niewiedzy) mogłabym pojechać na niezłe wakacje w tropikach :-)
#1113
od maja 2002
Kilka słów odnośnie repelentów.
Może zostatne posądzony o naiwność, szamaństwo i (krypto)reklamę zarazem, ale co mi tam:-)
Uważam, że bardzo skutecznym środkiem odstraszającym kleszcze (i oczywiście komary) jest popularny "OFF!". Rzecz jasna nie jest skuteczny w 100% ale znacznie ogranicza ilość kleszczy przynoszonych z lasu. A dla komarów człowiek jest zupełnie niewidzialny.
Odkąd używam tego preparatu to śmiało moge powiedzieć, że ilość łapanych przeze mnie kleszczy spadła wielokrotnie.
Szczególnie w czasie letnich pobytów na Kaszubach kleszcze były zawsze dla mnie dużą uciążliwością. Za każdym razem przynosiłem z lasu czy z łąki kilka do kilkunastu. To samo w Puszczy Niepołomickiej. Odkąd używam OFF! od czasu do czasu przynoszę jednego, a wyjątkowo miałem dwóch nieproszonych koleżków (Białowieża).
Oczywiscie ktoś powie, że to przypadek, a ja mam szczęście i kleszcze mnie ostatnio po prostu omijają - i może będzie miał rację - ale ja wiążę spadek zainteresownia moją osobą wśród kleszczowej braci z używaniem OFF!
Samego preparatu należy użyć ze sporym nadmiarem i nie tylko na odkryte części ciała ale również na całe ubranie. I co 2-2,5 godziny powtórzyć oprysk.
Acha, używam "OFF! Delicate" w atomizerze - jest łagodniejszy dla skóry bo zawiera aloes i łatwiej kontrolować kiedy się kończy - widać poziom płynu w przeciwieństwie do aluminiowych opakowań spray-ów.
Próbowałem też AUTAN ale wywoływał u mnie objawy uczulenia - czerwoną wysypkę.
I jeszcze w odniesieniu do tego co napisał Marek - białe albo jasne spodnie są barzdo dobrym rozwiązaniem jeśli plenerem jest łąka - od razu widać wspinające się po nogawkach kleszcze. W lesie atak dużo częściej następuje z góry i jasne spodnie na nic:-(
#111
od września 2005
Z tego, co wiem, kleszcze czahają na swoją ofiarę przesiadując na trawach i krzewach, nie na drzewach. Czyli w wypadku człowieka na wysokości powiedzmy mniej więcej do kolan.
Z pewnością im szybciej pozbędziemy się intruza, tym lepiej.
Wydaje mi się(?), że nigdy nie miałem na sobie wpitego kleszcza dłużej niż 10-12 godzin.
Wychodząc rano do lasu z reguły do 17-19 jestem w domu i wtedy z reguły po kąpieli i z pomocą żony daje się stwierdzić czy nie mam niechcianego intruza.
Nie wiem czy nie mam boreliozy (nigdy nie miałem żadnego rumienia, ale wiadomo, że to nie stanowi), bo chyba nie chcę wiedzieć ;-)
Raz na parę miesięcy robię sobie miesięczną "kurację" pijąc czystek. Czy pomaga ???
Kiedyś podchodziłem do tematu kleszczy bardziej nonszalancko-olewająco.
Teraz poważniejsze wyjście do lasu to obowiązkowe "psikanie się" czymś. Wg mnie bardzo pomaga fizycznie (kiedyś miałem po kilkanaście wpitych kleszczy w ciągu roku, teraz 2-5) i psychicznie człowiek czuje się lepiej ;-)
#235
od października 2009
Ja miałem kleszcza ok.24h,opił się jak balon,a gdzie siedział to Wam nie powiem,usunąłem go sam chirurgiczną pęsetą,rumienia nie miałem,u lekarza nie byłem.Odtąd używam repelentu,kupuję w sieciówce na R,odstrasza chyba skutecznie,bo kleszcza nie miałem.
Rozbawię Was, ale pierwszego w życiu kleszcza zaliczyłam w tamtym roku (wtedy znalazłam pierwszego borowika od dziecięcych lat). Ale wówczas przemieszczaliśmy się przez dość wysokie trawy i myślę, że to było to. Po normalnych leśnych wędrówkach nigdy nic na sobie nie znalazłam. Nie lubię repelentów i tak jak Boguś napisał, podchodziłam do tematu na totalnym luzie, ale po zeszłorocznym doświadczeniu chyba jestem nieco wystraszona.
Też nie lubię repelentów, jednak w oparciu o swoje doświadczenia ciągle i znacznie pomagają.
No tak, przejście z kilkunastu na 2 do 5, super :D
Ja miałam jednego w życiu i prawie zawał jak go zobaczyłam.