Ponieważ w nocy temperatura spadła poniżej zera i szron był jak się patrzy, to bardziej ze złości - że wczoraj, gdy miałem pojechac w las, cały dzień padało - niż z rozsądku, pojechałem dzisiaj w teren.
Przy lesie tu i ówdzie samochód, trochę jeszcze ludzi zbierało grzyby.
Co znalazłem: mrożone podgrzybki brunatne, duże, piękne i zdrowe, rosły w dziwnym miejscu (nikt tam za grzybami nie chodzi, to pewne) bo w śródpolnym zadrzewieniu o charakterze łęgu topolowo-olszowego, w części zaś porosłym jeżynami. Dalej w buczynie mrożone kanie, konkretniej małe leśne kanie
Macrolepiota konradii - taki jest finał ciekawych dociekań w wątku "czy są grzyby trujące podobne do kani" w sekcji "co to za grzyb".
Dalej w ciekawym lesie sosnowym zarastającym piaszczysty nieużytek mrożone gąski zielonki i równie mrożone wodnichy późnojesienne.
Z mrożonych podgrzybków brunatnych (były tylko raz zamrożone - wcześniej nie było mrozów) zrobiłem grzyby na gęsto. Pierwszy raz jadłem takie w czystej postaci, tylko z podgrzybków brunatnych, i muszę powiedziec wbrew mojej wcześniejszej opinii, że mają swój smak i są smakowite.
A tak na marginesie, w zbieraniu grzybów bardziej mnie pociąga polowanie niz konsumpcja i przerabianie. W tym roku grzyby jadłem: 3 razy na gęsto, raz w zupie podgrzybki i gąsówki nagie i raz pieczone kanie. Z przetworów mam kilkanaście ususzonych prawdziwków i podobna ilośc małych kań - myślę, że do przyszłego sezonu wystarczy.
Na marynaty nie znalazłem czasu choc tego żałuję, bo te sprzed 3-lat się skończyły.