12-06-2004, sobota Pobudka o 4.45 i niemiłe zaskoczenie. Nad Kłodzkiem burza, pioruny, deszcz leje niemiłosiernie i straszny wiatr. Więc drzemka do 7.00
Kilka minut po 7.00 było już całkiem ładnie więc trzeba było zadzwonić do Taty czy ma ochotę na wyskok do Trzebieszowic. Jeszcze w środę było tam sucho jak w suszarni pieprzu. Nie rosło
nic. Ale już w środę wieczorem popadało i tak co dziennie. A że noce mamy już > 15C to teoria mówi, że coś powinno być :)
Niestety w lesie padało, więc nie mogłem robić foto "live", poza jednym, Taty maślaków. Reszta fotek jest już po zebraniu w domu.
To grzybobranie można nazwać, że przebiegło pod znakiem "jesteś pierwszy !!"
- pierwsze w tym roku dwa
podgrzybki brunatne - pierwszy w tym roku (objedzony przez ślimaki)
borowik ceglastopory zwany ceglakiem, poćcem lub gniewoszem
- pierwsze w tym roku
pieprzniki jadalne zwane pot. kurkami (oraz egzemplarze
pieprznika bladego)
- pierwsze w tym roku
gołąbki (4 rodzaje)
- no i pierwszy w tym roku
borowik szlachetny, zwany prawdziwkiem
a do tego
-
maślaki żółte -
podgrzybek złotawy Jak widac nie odmówiłem sobie również kilku gałązek pięknie pachnącej
mięty.
Fakt, że znalazłem już podgrzybki brunatne bardzo miło mnie zaskoczył.
Tak samo zaskoczyły mnie kurki (a właściwie pisklaczki, he he he) a jeszcze bardziej to, że takich kurek wielkości 1/4 ziarenka grochu zostawiłem dosłownie
setki. Przecież jeśli tubylcy ich nie wytną to we wtorek tam będzie rzeźnia !!
O godz. 16-stej... ...za pozwoleństwem żony pojechałem na Pokrzywno. Ledwo weszłem do lasu zauważyłem, że burza i deszcze padające gdzie indziej dzisiaj tutaj nie dotarły. Oczywiście było mokro po poprzednich deszczach, ale widać było, że dzisiaj, a może i wczoraj nie padało.
Przywitał mnie usadowiony tóż przy drodze na poboczu w trawie
borowiec dęty. Zaraz potem
koźlarze babki oraz
pomarańczowożółte. Całkiem możliwe, że to były szarozielone a nie babki, ale jeszcze pewien nie jestem :)
Dwa szaraczki i pomarańczowożółte były grzybkami młodymi, co dobrze zapowiadało grzyboszukanie (bo jeszcze nie jest to grzybobranie) gdy zaczęło lać. I nie przeszkadzałoby mi to za bardzo, gdyby nie fakt, że grzybaski chciałem
ususzyć a nie
usmażyć. A zanosiło się na to drugie a ja na dodatek miałem być rusztem, bo w ciągu kilku chwil pioruny zaczęły walić gdzie popadnie a mój tel. kom. był dla nich na pewno łakomym kąskiem :). Nie pozostało nic innego jak salwować się ucieczką :( A szkoda :(
Generalnie dzień zaliczam do bardzo udanych. Jestem bardzo zadowolony, zwłaszcza, że deszcze padają, noce są ciepłe, pokazują się nowe grzybki a na dodatek za kilka dni będzie pełnia..... no i wówczas się pewnie zacznie!!