#3172
od grudnia 2003
Właśnie Maja w ogrodzie w TVN Meteo pokazała ile urosło u niej w ogrodzie smardzy stożkowych na wysypanej korze.Gadu-gadu pt.że grzybnia zawleczona z lasu itp. po czym powiedziała,że skonsultowała z leśnikami czy można je zerwać.MOŻNA!Po nowelizacji ustawy takie grzyby nie podlegają ochronie....
po czym ładnie a-la Makłowicz pokazała jak je przyrządzić-w tym przypadku smardze faszerowane cielęciną.Podobno pyszne...
jestem głupi w tym momencie :-(
#145
od lipca 2006
Moim zdaniem Ustawa o Ochronie Przyrody z 2004 roku oraz przepisy wykonawcze zawarte m.in. w Dz. U. nr 168 z 2004 r., poz. 1765)określają jednoznacznie, że ochronie podlegają gatunki DZIKO ROSNĄCE. Myślę, że, na zdrowy rozsądek, grzybami dziko rosnącymi są również te, które rosną na wydzielonej prywatnej działce leśnej znajdującej się w obrębie większego kompleksu leśnego.Ale z pewnością nie dotyczy to ogrodu do którego przywieziono grzybnię, czy to z korą, liściami czy też w inny sposób.
Ale to jest tylko moje zdanie. Może sie mylę.
Jesienią wysypie korę na działce....
Sądzę jednak, że nieważne, czy działka leży w lesie, czy na innym terenie - jeśli to teren prywatny, z grzybem możesz zrobić co zechcesz.
#214
od listopada 2006
Jesienią 2006 wysypałem korę na działce i jak na razie pojawiła się pieczarka którą już zdążyły częściowo opylić ślimaki.
Ciekawe czy ma jakieś znaczenie kiedy wysypuje się korę?
Ja to Mirki na Twoim miejscu sypałbym wcześniej i nie czekał do jesieni.
#146
od lipca 2006
Osobiście trochę wątpię, że smardze urosną wiosną na korze wysypanej jesienią. Myślę, że na rozwój grzybni potrzeba około 2 lat, no, powiedzmy, że półtora w bardzo sprzyjających warunkach. Myślę, że jeżeli w ogóle smardze urosną to najwcześniej wiosną przyszłego roku a bardziej prawdopodobne, że jeszcze rok później. Duże znaczenie będzie miał rodzaj ziemi pod wysypaną korą i jakie rośliny tam rosną. Przydała by się jakaś sosenka, modrzew,jodła, jałowiec.No i co tam zostało przyniesione w tej korze bo grzyb sam z powietrza nie wyrośnie:)Niektórzy zalecają dosadzenie wrzosów ale akurat co do nich w przypadku smardzy nie jestem przekonany bo chyba jednak one wytwarzają zbyt kwaśne środowisko.Warto dosadzić kilka borówek czerwonych. I dobrze przywieść z lasu parę kępek trawy, niskiego mchu , trochę suchych gałązek sosnowych i sosnowego igliwia. Nie trzeba od razu ryć ściółki, wystarczy zebrać to co leży, przerzedzić trawę, wziąść małe kepki mchu z różnych miejsc.Nie potrzeba tego dużo. Lasowi to nie zaszkodzi.Byle nie z rezerwatu lub podobnych miejsc.
#147
od lipca 2006
A co do wypowiedzi alberciarza. Powiedział, że "...nieważne, czy działka leży w lesie, czy na innym terenie - jeśli to teren prywatny, z grzybem możesz zrobić co zechcesz." Nie za bardzo się z tym zgadzam. Z prostego względu- jeśli działką jest ogrodzony, bo własny,kawałek lasu, który jest małym fragmentem większego kompleksu leśnego, to to co się robi na tej działce w pewny sposób ma wpływ na to, co znajduje się ZA ogrodzeniem.Zarodniki grzybów również TAM przelatują. Co innego, jak działka jest poza lasem i nie ma z nim styczności a środowisko leśne wytworzone jest na niej przez użytkownika. To już nie jest działka leśna w lesie a jedynie leśna bo las został na niej utworzony.
Tak sądzę z punktu widzenia prawa i reguł obowiązujących przy ochronie grzybów na własnej posesji (a właściwie braku tych reguł :( ). Nie spotkałem się natomiast z jakąś specjalną różnicą prawną przy działkach leżących w lesie naturalnym, czy tych w lesie utworzonym przez człowieka. Osobiście natomiast nie rozumiem, dlaczego przepisy nie obejmują ochrony grzybów na prywatnych terenach. Moim zdaniem nie powinno tak być.
Problem chyba ociupine złożony.
Jeżeli wysypię troche kory w ogródku i samoczynnie (naturalnie)lub z moją pomocą dostana tam się zarodniki to praktycznie jesteśmy na mniej lub bardziej kontrolowanym (przypadkowym)etapie uprawy jak np boczniaka itp.
W przypadku prywatnego kawałka lasu bez różnicy czy sztucznego czy naturalnego, też raczej nam wolno zebrać (wedle prawa) - kwestia własnego sumienia, podejścia do gatunkowej ochrony roślin itd., itp.
Ale już drzewa, nawet w najbardziej prywatnym lesie już tak, ot sobie, ściąć wedle prawa nie możemy (piszę o teorii). Niestety smardz to nie drzewo, nawet nie roslina ;-)
Widzę natomiast inne zagrożenie.
Informowanie w mediach o gólnopolskim (i nie tylko) zasięgu o smardzach jako gatunku chronionym jest wskazane, natomiast rozbudowaywanie tego o informacje: że bardzo smaczny, że swojego ogrodka można niesie za soba istotne zagrożenia.
Grzyb staje się coraz bardzie znany i popularny - przecież dawno temu kanie i opieńki nie były tak popularne i rozpowszechnione w sensie ich zbierania i konsumpcji. Edukacja społeczeństwa jednak to diametralnie zmieniła.
Podobnie dzieje się ze smardzami - ma to swoje plusy i minusy - zależy to od podejścia do tej wiedzy konkretnego człowieka.
W tym roku w Kazimierskim Parku Krajobrazowym było sporo smardzy (w poprzednich zapewne też). Jednak wcześniej był on "eksploatowany" przez wąskie grono obeznanych "autochtonów". Teraz grono "smakoszy" znacznie się powiększa (minus edukacji) i to nie tylko tutejszych, ale i tych przyjezdnych, na "gościnnych występach", ponoć uskutecznianych nie dla podziwania zabytków i walorów przyrodniczo-krajobrazowych Kazimierza Dln. i okolic, ale właśnie specjalnie po ten grzybowy rarytasik :-(((
#426
od października 2005
W innym otwrtym poście Adi wytłumaczyła - wolno czy nie wolno zbierać smardze.
Prawo jak widać jest jedno i nie wolno ich zrywać nigdzie - nawet ze swojego ogrodu. Nie wolno ich posiadać - nawet w samchodzie. Nikogo to nie będzie obchodziło, skad masz smardza. Ważne, że go masz i za to zostanesz ukarany.
Musimy zatem przyjąć to do wiadomości.
Ależ Rysiu, cytowane przepisy prawa dotyczą grzybów dzikorosnących.
#999
od kwietnia 2006
niestety smardze rosnące na korze w naszych ogródkach można szamać, a program widziałem Mirki. Też się zszokowałem i upewniłem. Przepisy prawne nie dotyczą uprawianych i hodowanych owocników :( Pani Maja pokazała nawet, że zbiera je z ogródka.
Na początek, ponieważ jestem nowy na forum, witam wszystkich. Postanowiłem wcisnąć swoje trzy grosze do tej dyskusji. Moim zdaniem wszystko zależy od tego jak się ustawę zinterpretuje a można ją interpretować różnie. Np. tak, że grzyb rosnący na prywatnym terenie, ale nie pochodzący z celowej hodowli, występuje dziko. Tyle,że nie w dzikim terenie. Natomiast jeśli ja sam będę hodował grzyby chronione, ale w terenie dzikim, to nie występuje on dziko, choć w terenie jak najbardziej dzikim. Fakt, że aby go wyhodować muszę najpierw nazbierać dojrzłe owocniki na zarodniki, a w Polsce tego zrobić nie mogę. teoretycznie mogę to zrobić za granicą, tyle że o ile wiem wwiezienie na teren Polski grzyba chronionego też jest przestępstwem. Krótko mówiąc cały problem zostawiony jest sumieniom grzybiarzy, bo w praktyce, nikt nie sprawdza jakie grzyby ma sie w koszyku.
#449
od października 2005
Dandy napisał:
Ależ Rysiu, cytowane przepisy prawa dotyczą grzybów dzikorosnących.
. . .
Nie będę rozwlekał spraw grzybów chronionych. Piszemy konkretnie o takich jak smardz. W świetle prawa, nie ma takiego przypadku, jak samrdz hodowany w ogródku.
Kiedy kupisz grzybnie smardza i dostaniesz na niego rachunek, wtedy będziesz miał hodowlanego smardza o ile Ci wyrośnie. Tymczsem nikt nie produkuje grzybni smardza na sprzedaż i dlatego u nas w Polsce nie ma smardza hodowlanego.
To chyba wystarczy, abyś zrozumiał problem prawny.
Czy to znaczy, że jak smardz wyrośnie w ogródku to go nie ma bo tak przewiduje prawo?
Dandy, jest - pod ochroną :-(
A przynajmniej nie umiem znaleźć takiego punktu w Ustawie i rozporządzeniu, który by mówił, że nie jest. A bardzo chciałabym znaleźć.
#159
od lipca 2006
Aniu, moment. Dajesz linki do tego jak wyhodować smardze a jednocześnie uważasz, że po wyhodowaniu są one pod ochroną? Toż to bez sensu.
Ja nie neguję, że smardze DZIKO ROSNĄCE SĄ POD OCHRONĄ, tak jak przewiduje ustawa ale grzyby wyhodowane PRZEZE MNIE na MOJEJ działce tej ochronie nie podlegają.
(Dz. U. nr 168 z 2004 r., poz. 1765)oraz USTAWA z dnia 16 kwietnia 2004 r.
o ochronie przyrody.
Uważam, że to bez sensu. Ale podaj mi proszę definicję gatunku dziko rosnącego.
Daję linki, bo Rysiu pisze, że nie można kupić w Polsce grzybni smardzy. Jak widać można.
#160
od lipca 2006
Ja bym określił to tak:
"Grzyb dziko rosnący jest to taki, który wyrósł bez celowej ingerencji człowieka na terenach ogólnodostępnych lub innych określonych ustawą."
(rezerwaty, parki narodowe, parki krajobrazowe...itp...)
Tak wiec warunkiem koniecznym jest zaistnienie faktu braku celowej działalności człowieka powodującej rozwój grzybni i wysyp owocników.
Czy jest coś takiego w obecnym prawie to nie wiem i wobec durnoty mnóstwa przepisów mnie to nie obchodzi.
#3204
od grudnia 2003
Może to głupie...i bez sensu.Coś dziko rosnące,w naturze,bez ingerencji człowieka,który bądż co bądż jest częścią natury i...kółko się zamyka.
I powiedzmy,że przeniosę zarodniki na butach smardza czy innego grzyba na prywatną ziemię i te grzyby urosną to jest ingerencja moja-choć nieświadoma-czyli zgodnie z naturą,wystąpiły czynniki,sprzyjające rozrostowi grzybni...
nie bez sensu...NIE WIDZIAŁEM W TYM ROKU SMARDZA :-(
Mirki, chodzi o CELOWĄ ingerencję. :))
#3206
od grudnia 2003
...nie napiszę,że celowo przytargałem purchawicę albo smardze na swoją działkę :-))))
Cóż, dyskusja typowo akademicka, ale tak trzeba, bo dzięki temu jesteśmy odrobinę bardziej uświadomieni, no i zapewne ewoluuje się nasz pogląd na całą sprawę :-)
Kolejny wyłapany problem.
W jednej z podanych przez Anię stron:
"...wszystkie szczepy bakteryjne pochodzą z krajowych ekosystemów..."
czyli kupując taką szczepionkę uczestniczmy w czymś niezgodnym z prawem.
Z drugiej strony kupując i szczepiąc np. smardzem, możemy przyczynić się jego rozprzestrzeniania się w naturalnym środowisku, zwłaszcza że: "...pochodzą z krajowych ekosystemów..."
Jak się dorobię odpowiedniej działki, z pełną odpowiedzialnością za czyn, kupię taki szczepionkę :-)
Pewnie dlatego, żeby mieć troszkę bardziej czyste sumienie - bo jaki to problem zabrać smardza z naturalnego środowiska i "rozsiać" jego zarodniki na swojej posiadłości (czy to leśnej, czy też typowej działce silnie wyściółkowanej korą)- nikomu o tym oczywiście nie powiem - a jak sie pokażą smardze to...
wiatr jest nieokiełznany albo proszę bardzo; mam rachunek na zakup smardzowego szczepu.
Ale to niech każdy rozstrzyga we własnym sumieniu.
#162
od lipca 2006
Aniu, uważam, że skoro ktoś wysypał korą swoją działkę to działał świadomie i musi sie liczyć, że mogą mu wyrosnąć jakieś grzyby. Ale gdyby korą ogrodu nie wysypał to tychże grzybów by nie było. Wiec takie grzyby NIE Są DZIKO ROSNĄCE bowiem wyrosły wskutek celowego działania człowieka.Celowo i świadomie zostały zaszczepione w miejscu przez niego wybranym i jako takie nie podlegają Ustawie.Warunkiem tego jest oczywiście dodatkowo, że to jest działka a nie obszar publiczny lub teren chroniony z innego punktu Ustawy o ochronie przyrody.
Dandy - a jeśli ktoś wysypał korę na miejski trawnik? To będę to już grzyby dziko rosnace, według Twojej definicji? Bo jakoś tego nie precyzuje.
Nie czepiam się. Jak wiesz, do ustawy mam sporo zastrzeżeń. Szukam tylko takiego sposobu zapisu prawa, który byłby jednoznaczny. Dla mnie chronienie (w ustawowy sposób - do tego niepełny - sprowadzający się tylko do niezrywania owocników) smardzy na korze w ogródku jest paranoją.
Uważam, że na terenie publicznym, ogólnie dostępnym, powinny podlegać ochronie.
Więc przeformuuj definicję, którą podałeś ;-)
Jak sobie wyobrażasz ochronę na miejskiej rabatce?
Cytuję część zakazów dotyczących tego, czego nie wolno robić w przypadku stanowiska chronionego gatunku:
Zabrania się:
1) niszczenia ich siedlisk i ostoi
2) dokonywania zmian stosunków wodnych, stosowania środków chemicznych, niszczenia ściółki leśnej i gleby w ostojach
Więc JAK właściwie mają być chronione grzyby na rabatce miejskiej wysypanej korą? Tym bardziej, że już wiemy, że w takiej sytuacji smardze tworzą owocniki rok lub dwa.
#123
od kwietnia 2004
Czy tego chcecie, czy nie, wszystkie smardze (rowniez rosnace na podsypanej przez nas korze w ogrodku) sa chronione i tego nie zmienimy!
Pozwolcie, ze nie bede sie w tej kwestii powtarzac ;-)
Ale biorąc pod uwagę niechęć, jaką Minister Środowiska (przeciez nie "ochrony środowiska") żywi do ochrony przyrody, możemy się spodziewać w najbliższym czasie całkowitego zniesienia ochrony gatunkowej grzybów, więc problem zniknie sam ;-)
;-(((((
#124
od kwietnia 2004
A Telewizja kłamie!!! :)
A tak poważnie, w TVP często można usłyszeć porady, jak przyrządzić smaczną potrawę z gatunków chronionych, choć o ich prawnej ochronie nikt oczywiście nie mówi. Najgorsze, że nikt tego nie prostuje :-(
Pani Aniu,
Proponowałbym uzupełnić wklejony kiedyś przez Panią na forum "kodeks grzybiarza" o najważniejszy moim zdaniem punkt:
zakaz zbierania grzybów chronionych...
#164
od lipca 2006
I koniecznie o " zakaz hodowania grzybów, które w stanie dziko rosnącym są pod ochroną"
I wtedy wszystko będzie jasne.:)
#125
od kwietnia 2004
Jeszcze taki przyklad: czy jaskolke, ktora zalozyla gniazdo na moim oknie moge zabic (albo zrzucic jej gniazdo), bo jest na "moim" terenie?
Nie zamierzam tu pisac o zasadnosci tych przepisow w przypadku grzybow, ale poki co nadal obowiazuja i dotycza wszystkich gatunkow scisle chronionych.
Pojecie "dziko rosnacy" odnosi sie do gatunku, a nie osobnika.
Darz Grzyb! :-)
A koniec ochrony gatunkowej grzybow juz blisko...
niestety :(
#165
od lipca 2006
Wybacz,ale uważam, że mylisz pojęcia.Jaskółki nie powołałaś do życia, żeby ją zabijać.Jest to dziki ptak do którego urodzenia się nie przyczyniłaś. To nie kurczak. To po pierwsze. A po drugie co rozumiesz pod pojęciem "dziko rosnące"? Weź pod uwagę chociażby pieczarki.Te na polach, lasach są dziko rosnące. To chyba oczywiste. A te hodowlane? Ten sam gatunek i też są dzikie czy też nie???
Sorry za te nieco ostre uwagi ale moim zdaniem treść Twojego postu jest niespójna z poruszanym tematem określania które grzyby z czerwonej listy jak i kiedy podlegają ochronie zgodnie z literą prawa i zdrowym rozsądkiem.Bo i ten rozsądek też ma duże znaczenie.
Pozdrawiam:)
Dandy, Ada już setki razy tłumaczyła swoje stanowisko i podawała, co rozumie przez gatunek "dziko rosnący", czy "dziko występujący". Według Ady:
jest to gatunek, który jest naturalnym skladnikiem naszej flory, fauny czy fungi.
Czyli jesli smardz jadalny JEST składnikiem naszej fungi i jest objęty ochroną i ustawa nie przewiduje ustępstw, to jest on chroniony wszędzie, jako gatunek dziko występujący w naszym kraju.
Takimi gatunkami NIE SĄ odmiany hodowlane, natomiast jeśli uprawiamy pieczarkę szlachetną, to uprawiamy gatunek dzikorosnący w Polsce, a nie sprowadzony z Chin. Jeśli zaszczepimy na swojej działce (nielegalnie zresztą) szmaciaka, to też będziemy uprawiać na swoim terenie (nielegalnie) gatunek dzikorosnący w Polsce.
Definicja przyjęta przez Adę jasno precyzuje co to jest gatunek dziko rosnący.
A to, że ustawa jest w niektórych punktach absurdalna - to wiemy wszyscy. I chyba chodzi wyłącznie o to, żeby mieć świadomość, co jest zapisane w ustawie i kiedy jej przestrzegamy, a kiedy nie. Raczej po to, żeby na przyszłość móc stworzyć lepsze prawo, niż obecne, a nie udawać, że nie ma ono absurdów i jest ok.
Smardzy w ogródku, też nie powoływałeś do życia.... One żyły w korze niezależnie od tego czy chciałeś tego czy nie.
#457
od października 2005
Proponuję temat ten, przenieść na I Zlot Bio-forum. Co Wy na to ? :-)
Może być :-) Chociaż za rok pewnie wraz ze smardzami znowu odżyje ten temat ;-)
#166
od lipca 2006
Odżyje z pewnością. Co nie znaczy, że mamy logiczne i sensowne prawo. Wprost przeciwnie! Bo na przykład, podajesz Aniu, że "...zaszczepimy na swojej działce (nielegalnie zresztą) szmaciaka, to też będziemy uprawiać na swoim terenie (nielegalnie) gatunek dzikorosnący..." Niby masz rację, prawo tak stanowi. Ale gdzież tu sens?Przecież hodując ten rzadko występujący gatunek przyczyniasz sie do rozsiewu jego zarodników, mogą powstać nowe grzybnie, zwiększasz szanse przetrwania tego gatunku.
Nie, takie prawo niby ochraniając przyrodę przyczynia się jednocześnie do jej degradacji.
#3236
od grudnia 2003
Niekoniecznie odżyje...za rok minister degradacji środowiska wprowadzi ochronę kory i zakaz sypania jej na działkach,grzybiarze będą mieć obowiązkowe mundurki a smardze będą w słoiczkach w marketach,potem..............
w/g Waszej wyobrażni:-))))
...słyszałem,że szmaciaki to zmora leśników...
Szmaciak to tutaj tylko przykład wywołany przez Anię. Zamiast niego można wymienić dowolny gatunek.
Od kilku lat mówię, że ochrona grzybów w takim kształcie, w jakim jest ZAPISANA w ustawie i rozporządzeniu do niej w kilku punktach działa na niekorzyść chronionych gatunków.
Gdy tłumaczę zapisy prawne (mam nadzieję, że poprawnie) nie oznacza, że się z nimi zgadzam.
Problem jest inny: skoro już wiemy, że jest źle i prawo jest "jakie jest", to JAK je poprawić?
Pomysły?
Mirki, Ada twierdzi wyżej, że może w ogóle nie będzie o czy gadać, bo ochrona zostanie zniesiona i tyle....
A co do niektórych ministrów. No cóż, widocznie ewolucja według teorii Darwina może iść w dwie strony.
Zmorą leśników są korniki, opiętki, chrabąszcze majowe, brudnice mniszki, gryzonie, zwierzyna płowa, śmiecący w lasach i wjeżdżający do nich, deficyty wody, wichury zaburzające plan pozysku drewna itp.. itd.... Ktoś nade mną czuwał, jak wybierałam zawód - przez kilka lat się upierałam, że bedę leśnikiem ;-))
#169
od lipca 2006
Trochę Ci zazdroszczę.Tym bardziej, że miałem ciągoty na to samo. Ale...Ale było zbyt wielu rodzinnych doradców a raczej "odradców". No i były trochę inne czasy.Lata 60-te. Trochę inaczej się myślało albo, patrząc z perspektywy lat, było się po prostu głupszym. Ale czego wymagać od ówczesnego nastolatka? :))
Aniu, Dandy,
Miałem bardzo podobnie jak Wy z „odradcami” – miałem nawet już złożone „papiery” w Technikum Leśnym w Biłgoraju (Roztocze)
A ciąg dalszy moich młodzieńczych prób zapuszczenia korzeni w lesie w nowym wątku w „Rozmowach towarzyskich”, co by ten wątek nie zmieniał swojego podstawowego nurtu. ;-)