Idąc tropem muchomorów... trafiłem na prawdziwka... potem były opieńki... a po przerwie na kawę, znowu prawdziwki... nauczony doświadczeniem... namierzyłem maślaczka pieprzowego... ale go nie wziąłem i poszedłem dalej, śladem muchomorów... wyszedłem na drogę (żółty szlak), patrzę w dół... patrzę w górę... i z nosem przy ziemi poszedłem w dół... na skarpie po prawej stronie zobaczyłem dwa piękne prawdziwki... nie. są trzy... jednak cztery... oto czwarty (partyzant)... po prawej minąłem kawałek mojego lasu "w pigułce"... i znowu idąc tropem muchomorów... trafiłem do prawdziwka... dołożyłem ponad 1 kilometr drogi, żeby zrobić kilka fotek jeziora Rożnowskiego... ale się opłaciło, bo żona zje "kotleta"... wracając do samochodu, znalazłem jeszcze dwie ukryte "huby" ;-)