Czy ktoś z Was suszy opieńki? Czy warto to robić, biorąc pod uwagę walory smakowe tego grzyba (chodzi mi o porównanie do np. podgrzybka, czy kozaka suszonego).
I jeszcze jedno: czy suszone opieńki również trzeba po namoczeniu obgotować i odlać wodę?
#3410
od sierpnia 2002
suszę, mają wyjątkowy zapach.
trzeba
UWAGA - bardzo się kruszą !!
Ja też suszę, od wielu lat i dodaję do wszystkiego, do czego da się dodać grzyby. Walory smakowe musisz sam ocenić - jedni lubią suszone opienki, inni nie :-)
Mój (już św. pamięci) kolega twierdził zawsze, że suszone opieńki są tylko trochę lepsze od tektury ale ja taki wymagający nie jestem i czasem je suszę. Najlepiej wymieszać potem z innymi, bardziej aromatycznymi grzybami.
A ja suszenie odradzam. Skoro boletusów zbrakło, to i opieńka dobra, ale... z dwojga złego najbardziej aromatyczny susz oprócz borowika TWARDZIOSZEK PRZYDROŻNY! Zbieram go pasjami, czym z reguły wzbudzam zdumienie jako amator "psiorków". Tak, to nie pomyłka. Na suszenie zbueram twardzioszka przydrożnego. Mój numer dwa po borowiku. A opieńka, czyli "tektura", nadaje się według mnie tylko do marynowania. Drugi człon nazwy "miodowa" nie ma nic wspólnego ze smakiem, tylko z kolorem. Grzyb raczej podły, tyle tylko że występuje masowo. A że ocet wszystko wyciąga z grzybów (podobnie jak piasek wszystkie choroby wyciąga z ludzi), przeto opieńki zawsze wkładam do marynaty :-)
Podły?????
W imieniu Samozwańczego Klubu Miłośników Opieniek - protestuję :-)))) Jest przepyszna - objadam się smażonymi, marynowanymi, duszonymi, w pierogach, omletach, krokietach, sosach, sałatkach itd. itp.
Może być, że twardzioszek daje ładny aromat po ususzeniu, bo już na świeżo intensywnie pachnie. Do smażenia natomiast się nie nadaje. Ciekawym jaki jest efekt ususzenia twardzioszka czosnaczka, być może całkiem ciekawy.
Popieram Annę - opieńka wg mnie pachnie najlpiej z grzybów w gotowaniu /gdyby był taki zapach w sprayu - ech/ - poza tym zupa z miniaturowych opieniek!!! nic tak nie smakuje, poza tym te pierogi ... na razie opieńkę zbieram masowo ale tylko małe sztuki - konsumować będę zimą
a ja zbieram twardzioszki równiez bardzo chetnie
a lądują potem w jajecznicy ...... pycha :-)
OSTRA POLEMIKA Z PAWŁEM :-) Dlaczego twardzioszek nie nadaje się do smażenia? Ależ ja tu na tym forum propaguję nie tylko smażenie twardzioszka, ale także zbieranie dużych sztuk (takich po 4-5 cm średnicy) i panierowanie ich w bułce i w jajku! Są równie znakomite jak macrolepioty! Liczny krąg moich znajomych to potwierdza.
Krzysztof: graba! Brońmy twardzioszki :-)
Ja powiem krótko: znakomity i słusznie niedoceniany grzybek. Słuszie, bo więcej zostaje dla amatorów tego gatunku. Fakt faktem: na zbiory twardzioszka wybierać się należy z nożyczkami a nie z nożem. No i trzeba się zdrowo napracować, żeby zebrać pięciokilowy kosz twardzioszków. Ale to jedyny minus :-)
Aniu, przepraszam, jeśli śmiałem uwłaczać Twoim ulubionym opieńkom. Zaraz idę sobię umyć zęby i wyparzyć niewyparzony pysk :-)
:-))) nie lubisz to nie - ale żeby od razu tektura????
Ehm.. twardzioszkolubna to ja też jestem. Nie panierowałam ich jeszcze, zazwyczaj lądowały w sosie, bo i ilości ich są u mnie raczej mizerne. Ale po Twoich zachwytach - spróbuję :-)
Ania: zapraszam do klubu twardzioszkożerców :-) Jeśli spróbujesz twardzioszka w "kaniowej" panierce i swym autorytetem ocenisz smak na plus - jestem gotów zajadać się opieńkami. Oczywiście według Twojego przepisu. Bo może ja nie umiem robić opieńki...
W klubie twardzioszkożerców już jestem :-) Opiszę wrażenia smakowe po zjedzeniu panierowanego. Ale do opieniek nie namawiam, jesli nie przepadasz za nimi :-) Różne rzeczy różnym osobom smakują - ja uwielbiam jeść grzyby - więc większość grzybów mi smakuje. Opienki smażę bez obgotowywania i pochłaniam "w każdej ilości", dodaję do farszu grzybowego lub grzybiowo-kapuścianego, do bigosu, kapusty z grzybami, sosów, pieczeni, kotletow mielonych, omletów. Zjadam też duszone "klasycznie" (bez obgotowywania....) na chlebie, z ziemniakami, ryżem, makaronem, daję na wierzch pizzy, na grzanki...
Ponoć kiszone sa bardzo dobre (kiszone koniecznie obgotowane wstępnie), ale mi nie bardzop smakowały - może coś "zbadziewiłam" przy tym kiszeniu...
Jak przyrządzacie opieńki? Ja też uważam je za jedne z najbardziej "tekturowych", bezaromatycznych grzybów, ale może coś nie tak z nimi robię?
#129
od sierpnia 2006
Aniu, już po twardzioszkach. Następne dopiero za rok. Może i ja przekonam się do opieniek innych niż w occie. Ale to też w przyszłym roku, bo u mnie dawno po opieńkach. Co fakt, to fakt: jak się gotują na marynatę, to zapach jest naprawdę super. Spróbuję smażyć bez gotowania (chociaż wszyscy twierdzą, że trzeba je gotować, a na marynatę dwa razy dłużej niż inne grzyby). Ale skoro przeżyłem dwie patelnie smażonego grzybka amanita rubescens (wstępuję do klubu muchomorożerców!), to i pewnie nie gotowane uprzednio opieńki przeżyję i może będę je zachwalał. Ale prosto z patelni. Bo faktycznie, sporo smaku KAŻDY grzyb traci po długim obgotowaniu. I może dlatego z opieniek zostaje sama "tektura".
#130
od sierpnia 2006
A tak w ogóle (uzupełniając wątek) ja właściwie nigdy niczego nie obgotowuję (z wyjątkiem opieniek). Wszystko z patelni. Smażone na maśle (kurki, rydze, maślaki), duszone (wszelkiej maści podgrzybki, muchomory - oczywiście tylko twardawe, czerwieniejące i mglejarki), poza tym grzybki panierowane w głębokim tłuszczu (kanie, twardzioszki, pieczarki, no i sałatki z surojadek jak sama nazwa wskazuje - bez gotowania. Gotuję tylko grzyby na marynatę. Czyli wszystkie małe z powyższych gatunków) plus opieńki. Ale skoro nasz Naczelny Mykolog zaleca jedzenie opieniek z patelni soute - to na pewno za rok spróbuję!
Bardzo proszę nie brać zawsze przykładu z Naczelnego, bo on też popełnia błędy..... I skoro do tej pory (kilkadziesiąt lat jedzenia opieniek nieobgotowanych) nic się Naczelnemu od opieniek nie stało, to nie znaczy, że nikomu się też nie stanie ;-)))) Naczelny prosi, żeby do grzybów podchodzić z należytą ostrożnością :-)
Jutro może uda mi się zobaczyć czy nie ma jakiegoś spóźnionego twardzioszka (bywały w poprzednich latach do połowy października).
Widzę, że zboczyliście nieco z tematu. Ususzyłem nieco opieniek testowo. Przed chwilą poleciały do kosza. Dziadostwo straszne, już lepiej pachną huby, jakie suszę w celach ozdobnych. Nie wiem, jak można mówić o aromacie tego drewna. Natomiast w marynacie to jeden z lepszych grzybów.
(wiadomość edytowana przez knutomaniak 20.października.2006)
Smak byś jeszcze przetestował, zamiast tak od razu do kosza...
O aromacie suszonych opieniek wspominano, że go nie ma, że najlepiej przechowywać je z aromatycznymi grzybami...
:-)
za miesiąc minie rok odkąd nie palę :) i od niedawna wącham /czuję/ świat na nowo
i uwierzcie mi - opieńki suszone mają zapach :)
#2416
od grudnia 2003
Ale jaja!Ja też...w listpoadzie minie rok jak nie miałem tego g...a w p...ku.Ta poprawa węchu ale i smaku to fakt.Wszystko inaczej pachnie i smakuje...Pamiętam dokładnie miejsce i czas jak zbierając gąski zielone wygrzebywałem je z piasku z petem w ustach i w pewnym momencie uświadomiłem sobie,że to jest ostatni papieros,a do najbliższej wsi z 5-6 km...I tu miałem dylemat-albo zostanę i dalej będę kosić gąski-bo to ostatnie dni grzybobrania-albo pognam do wsi po fajki.Wybrałem to pierwsze...
i tak już zostało.Już nie będę biadolił o korzyściach zdrowotnych,ale wspomnę o finansowych.Czy wiecie co można kupić za kasę która przez cały rok poszłaby z dymem?Niektórzy już wiedzą...
pozdrawiam wszystkich byłych nałogów :-))))
ps.moja połowa nie miała wyjścia i zrobiła to samo.
#136
od sierpnia 2006
Ja mam inną teorię. Należy się starać i zarabiać więcej na lżejsze i droższe fajki. Smaczne są R1. A co to ja świnia jestem, żeby wywąchiwać trufle spod ziemi? Węch i tak jako ludzie (nawet niepalący) mamy 1000 razy gorszy od psów. To co im będziemy włazić w paradę, skoro i tak nie mamy szans...
Pozdrawiam wszystkich palaczy i nie-palaczy. Jednym i drugim życzę zdrowia (nie-palacze także umierają na raka płuc). Ale nade wszystko zycze udanego zbioru gąsek - jak weszcie popada!
Jacku...z tego co tu napisałeś wnioskuję tylko jedno: nie rozumiesz wyższości niepalenia nad paleniem i żadne argumenty tego nie są w stanie zmienić. Dopóki palisz - nie zrozumiesz. Pozdrawiam
#51
od lipca 2006
Ależ palenie to same plusy!
Po pierwsze z powodu niedotlenienia organizmu nie można przytyć co podobno jest zdrowe, ponadto w roku wydaje się średnio około 2,5 tys zł na fajki ( 7 zł X 365 dni) co biorąc pod uwagę ilość palaczy znacząco obniża inflację na czym nam wszystkim zależy. Człowiek za długo się nie męczy na tym łez padole bo szybko rak go zeżre, nie biegnie do autobusu ( bo by go brak powietrza zadusił) więc nie zwiększa tłoku w i tak już przeładowanych środkach komunikacji,pomaga biednym szpitalom gdyż kontrakty na leczenie zawału serca są dosyć wysokie. I nawet niektórym palaczom, po zawale, udaje się wyjść ze szpitala o własnych siłach a nie tylko nogami do przodu.Tak mniej więcej co trzeciemu.
A taki palacz jak dobrze się czuje w lesie.Jaka to frajda zapalić fajkę na łonie natury. Czuje się wtedy jak w domu - mało tlenu a jaki fajny smrodek unosi się wokoło.
Tak, palenie to coś wspaniałego.Niektórym udaje się nawet dożyć do emerytury.
#2421
od grudnia 2003
Dobre-{nie-palacze także umierają na raka płuc}-a dlaczego?Ano przez palaczy np...Bierny "palacz" przebywający w otoczeniu palaczy jest bardziej narażony na choróbska wszelkiego rodzaju.Wdychanie dymu jest gorsze od czynnego palenia.TEORIE-lepsze,słabsze,droższe,zarabiać więcej na papierosy???Uważasz,że ktoś kto pali drogie i "dobre" papierosy nie jest uzależniony???Nic podobnego.To tylko wykręt i furtka każdego nałogowca,czy to będą lekkie czy twarde narkotyki,tanie wina czy markowe alkohole,"Popularne" czy R1,małe pieniądze czy fortuny w przypadku hazardzistów.Moje przechodzenie na "damskie"papierosy doprowadziły do tego,że dwie paczki dziennie mi nie starczały :-)))I co?Po co walczyć z nałogiem,skoro jeszcze nikt taki sie nie urodził coby z nim wygrał?No właśnie po co?Lepiej dać mu spokój:-)Nie będę z nim walczył bo i tak przegram-lepiej wąchać grzyby,ściółkę,żywicę,bagno,morze,bo przez papierosy człowiek zapomniał jak przyroda pięknie pachnie i jak to Konrad ujął "CZUĆ SWIAT NA NOWO"
P.S.
A wiesz,że palenie powoduje impotencje?
Lepiej wybieraj te z zawałem serca albo z rakiem..:-)))
#52
od lipca 2006
Rzeczywiście, o impotencji zapomniałem.
Ale to chyba oczywiste, bo wszystko co wędzone to się kurczy:)
#2425
od grudnia 2003
Wrócę jeszcze do teorii Jacka.
cyt.WĘCH I TAK JAKO LUDZIE (NAWET NIEPALĄCY) MAMY 1000 RAZY GORSZY OD PSÓW.
Zgoda-tylko zapomniałeś,że człowiek ma 1000 razy lepszy mózg od psa.Pies nie myśli,pies kieruje się instynktem,człowiek intuicją.Pies jest wytresowany przez człowieka,podobnie jak "wytresowany"jest mózg palacza przez nałóg.I nie po to mamy umysł,żeby ryć nosem w ziemi w poszukiwaniu trufli.Po to mamy intelekt,aby go wykorzystać nie tylko poprzez węch ale i takie zmysły jak wzrok,słuch,smak,dotyk,mowa itp.A to wszystko jakby nie było powiązane jest z mózgiem.Światło wpadające do oka zostaje w mózgu przetworzone na obraz,receptory smaku przekazują impuls do układu nerwowego,spadek poziomu nikotyny zostaje odczytany przez ...mózg :-)))
P.S. Psy mają taki mały rozumek a jednak nie palą...
Mirki...wspaniały wykład - nawet pies by zrozumiał...gdyby umiał czytać.
Nieraz zastanawiałem się jaka by była góra tytoniu, którą z dymem przepuszczają palacze przez swoje płuca w ciągu doby, miesiąca, roku w skali całego globu i ile, paląc, niszczą życiodajnego tlenu???...
W sumie palenie to nie tylko prywatna sprawa każdego palacza, bo ich wszędobylstwo jest niezwykle uciążliwe dla tych, którzy z paleniem nie chcą mieć nic wspólnego. W wielu krajach już wprowadzono całkowity zakaz palenia w miejscach publicznych...
#138
od sierpnia 2006
Widzę, że wsadziłem kij w mrowisko... No, żartowałem. Przymierzam się do niepalenia, ale jakoś ciężko mi idzie. Może trochę za zdrowy (na razie) jestem i stąd nałóg wygrywa jeszcze z motywacją. Hm, gdby jeszcze istniała naprawdę skuteczna metoda (oprócznie nie zawsze silnej woli) to pewnie dawno przestałbym palić.
podobnie jest zemną kol.Jacek Głębskidlatego WSZYSTKICH NIE PALĄCYCH i Ciebie Marek Ciszewskitu na forum PRZEPRASZAM jaśli kiedyś natkną się na mnie palacza
#195
od października 2005
Paliłem i też od listopada przerwałem ten nałóg. Paliłem bardzo dużo. To nie choroba rozkazała rzucenie palenia. To finanse!! Marzenia o sprzęcie fotograficznym z roku na rok były przepalane. Więcej zarabiać? Jak to ktoś tutaj napisał. Czysta bzdura. Niezależnie czy się pali, czy nie, człowiek zawsze chce więcej zarabiać i tylko dlatego, że pali, nie zarobi wiecej. Na temat R1 to ja dzisiaj mogę powiedzieć, ale nie o papierosach a najlepszym aparacie cyfrowym, jaki został wypuszczony przez firmę Sony. Kliknijcie palacze na allegro i dział fotografii. Teraz do wyszukiwarki wpiszcie - Sony R1 i zobaczycie co przepaliliście.
Ktoś tam napisał, że to nałóg i z nim nie można wygrać. Jak więc tłumaczysz fakt, że ja nie palę?
Przechodźmy teraz do tematu głównego - opieńka.
Jest faktem, że nigdy ich nie suszyłem. Skoro są one tak kruche i lepiej je mieszać z innymi bardziej zapachowymi, to wydaje mi się, że jest to pomysł na sezon ubogi w grzyby silnie pachnące. Co do marynowanych opieniek - też uważam, że są extra i zupełnie inne niż podgrzybek czy borowik, tak samo jak wołowina jest inna od wieprzowiny.
Hej!
Nie mogłem zdzierżyć i nie odezwać się gdy mowa o opieńkach.
Prawda jest tylko jedna, a zarazem jedynie słuszna (oczywiście, każy ma swoją) :-)))
Proszę, nie, nie proszę lecz żądam przyjąć moją prawdę jako aksjomat - opieńka to grzyb numer 1.
Potem długo, długo, długo nic i może dopiero wtedy nieśmiało PRÓBOWAĆ ustawić się w kolejce jakiś "prawdziwas" uzurpujący sobie prawa do jakiegoś królewskiego tytułu - chociaż można by nawet polemizować czy wogóle załapałby się nawet na podium.
Co do suszenia opieniek to nigdy tego nie uczyniłem (sam nie wiem jakim cudem???)
Przez to zapewne (w pewnej części) zubożyłem bezpowrotnie całe moje dotychczasowe, grzybiarskie życie.
Najlepszy przepis na opieńki jaki znam, pozwalający roszkoszować się kwintesencją właśnie ich SMAKU to:
1. Poproszenie żony o wyjście do sklepu po coś tam w momencie, gdy przeleje obgotowane opieńki do durszlaka
2. Bardzo szybkie wyłuskiwanie i konsumowanie możliwie dużych porcji grzybów (nie garściami ponieważ bardzo parzą)
3. Błogie i przepraszające spojrzenie w oczy wracającej po pięciu minutach żonie.
TO NIE ŻART - TAK U MNIE BYWAŁO - cały durszlak w 5 minut(teraz już żona nie daje się nabrać na ten numer - pozostaje podskubywanie, gdy żona wyjdzie na moment na inne pokoje - nawet widelcem z gotującego się gara - ja zaczynam od momentu, gdy tylko woda zaczyna wrzeć)
Nie wiem czemu, nie było tu głosu Pimpka, który (przecież dobrze pamietam, bo klub już raz, dawno temu zakładaliśmy w "dziale kuchennym") - też jest opieńkożercą.
Pozdrawiam ciepło i oczywiście opieńkowo wszystkich :-)))
#141
od sierpnia 2006
Który to poeta powiedział?... Chyba Sztaudynger: "Są na świecie różne gusty, i do róż, i do kapusty" :-)
Nie żebym deprecjonował opieńki, czy zachwalał twardzioszki albo czernidlaki, ale z gustami polemizować nie sposób. Cieszę się, że zachęciłem Jolę Kozak do twardzioszków. Sam wstąpiłem do klubu muchomorożerców. Ale mimo pochlebnych opinii sam w tym roku do klubu opieńkożerców zapisać się nie mogę (zebrałem trochę w górach, przypadkowo, w sierpniu, zamarynowałem jak zwykle parę słoiczków, ale u mnie w centrum nic, ani jednego grzybka). Więc pewnie będę przekonywał się dopiero za rok. Potwierdzam fakt, że gotujące się opieńki mają zniewalający zapach. Potwierdzam, że nieźle smakować mogą soute, z durszlaka. Ale czy to rzeczywiście nr 1 - to dopiero będę badał w 2007 roku (jak dożyję, bo różne dziwne wynalazki mam w zamrażarce, słoikach i w suszu) :-)
Właściwie to mimo trudności w pozyskiwaniu grzybów, co dzień u mnie na stole jest coś mocno pachnącego lasem. No i oto dziś z przerażeniem stwierdziłem, że ledwie mi parę kań mrożonych zostało, trochę muchomorów, jakieś zapomniane podgrzybki, trochę kurek i... plaża. Reszta to susz i słoiki. Ech, do lata nie zdzierżę. Chyba trzeba w marcu/kwietniu odwiedzić braci Słowaków. Kto nie jadł smardzy - niech się tam wybiera. Naprawdę warto. I nawet suszone są potem prawie jak świeże. Niech się wszelkie boletusy (moim skromnym zdaniem) chowają...
Czytając Bogusiową wypowiedź (Boguś - bardzo nam brakuje Twojej obecności wśród nas) z ulgą pewną pomyślałam, że miło, że nie mam ... żony... ;-))
Jacku, a zimówki jadasz? Bo teraz zaczyna się sezon :-))
#143
od sierpnia 2006
Zimówki, owszem, chętnie bym jadał, gdyby występowały w mojej okolicy. Nigdy jeszcze nie widziałem ich w naturze. Być może za rzadko chodzę do lasu gdy już kończy się właściwy sezon grzybiarski. Mało zresztą wiem o zimówkach i chętnie dziś pogrzebię w atlasie naszego admina :-)
#144
od sierpnia 2006
Dzięki Mirku za wskazówkę. W Łodzi jest sporo parków, więc chętnie do nich zajrzę. Zwłaszcza, że po pierwszych mrozach zawsze likwiduję mój leśny dom w Sokolnikach, odłączam wodę, a za to włączam alarm. Chociaż odkąd założyłem przed piętnastu laty firmę chroniącą domy letniskowe w podłódzkich miejscowościach, to bez problemu zostawiam w swojej chatce wszystko, łącznie z DVD :-) A kiedyś to jak nie mieli co ukraść, to mi złodzieje zdjęli deskę sedesowoą, ot co! Jestem spokojniejszy o swój dwupiętrowy domek w lesie (wraz z zawartością) niż o skromne mieszkanie w Łodzi (morduję się w mieście tylko na czas mrozów!) :-)
#145
od sierpnia 2006
Ale-ale... Czy aby nie za daleko odeszliśmy od tematu suszonych opieniek? :-) Ja bym postulował otworzenie wątku typowo zimowego, czyli ZIMÓWEK. Jestem bardzo zainteresowany! A nawet nie tyle postuluję, ile po prostu otwieram :-) W tym temacie jestem amatorem (Ty Mirku też zbierasz dopiero od roku, ale masz już roczne doświadczenie w temacie!).
Poza tym temat zimówki nie tylko pozwoli na wymianę grzybiarskich doświadczeń, ale także integrację forumowiczów, którzy zimą pewnie mniej się kontaktują. Otwieram więc nowy temat: ZIMĄ TEŻ ZBIERAMY czyli zimówka.