#294
od sierpnia 2008
Kurde, no patrz. A ja zapomniałem zrobić zdjęć żółciaka, który "rósł" pod wodą :) Po prostu wyrósł na oderwanym konarze wierzbowym, których osunął się do małej rzeczki. Nadrze(cz/w)ne żółciaki u mnie są standardem :D
(wypowiedź edytowana przez matpan 02.czerwca.2012)
#546
od września 2008
proponuje nowy gatunek (podgrupa czy jaktam ...)
;D
zółciak podwodny
#295
od sierpnia 2008
Aha i zapomniałem powiedzieć :) Wracając do tych moich żółciaków. Wszystkie rosły na wierzbach. I powiem szczerze, że to był ostatni raz kiedy jadłem wierzbowe żółciaki. Po ich zjedzeniu czułem się jakbym kilogram aspiryny/polopiryny zjadł...
W smaku były kwaśnawe, a po konsumpcji czułem się jakbym miał nigdy nie przestać się pocić :D
#3535
od października 2005
Ostatnio zjadam dużo żółciaka z wierzb. Młode ( chociaż dużych rozmiarów ), bardzo soczyste, bardziej galaretkowate niż łykowate. Panierowane w bułce tartej są w smaku rewelacyjne i nie zauważam jakichkolwiek powikłań czy zmian o jakich pisze matpan. Nie gotuję ich przed smażeniem, nie mocze w wodzie. Po zerwaniu, kroję na cieniutkie plastry ( do 1 cm grubości ), lekko posypuję wegetą, w ubitym widelcem jajku surowym lekko osolonym, moczę te plastry i wkładam do bułki tartej. Takie ''kotleciki '' wrzucam na gorący tłuszcz ( olej ) i zarumieniam panierkę z obu stron. Takie kotleciki są smaczne na gorąco i na zimno. :-)
#296
od sierpnia 2008
Ja obgotowałem ok 10 minut i później smażyłem bez panierowania na masełku. Może akurat trafiłem w jakieś takie dziwne...
Może żółciaki były przerośnięte-takie są niesmaczne...