#633
od października 2009
Małgosiu, znalezienie kilku, kilkunastu pięknych, poszukiwanych grzybów to radość i satysfakcja. Napotkanie stada takiego "że można kosą" to tylko praca i statystyka. Doświadczyłem tego na przyległych terenach Niemiec wkrótce po otwarciu granicy. Pierwsze oszołomienie pokładami prawdziwków a wkrótce nuda. A grzybobranie w południowej Skandynawii to prawdziwy horror, zero satysfakcji.
" nie chodzi o to by złapać króliczka ale by gonić go..." jak napisała Agnieszka Osiecka
#367
od marca 2008
Kaziu, powiedz to "pazerniakom", którym ciągle mało! A smardze i smardzówki to są bardziej atrakcyjne od innych, bo po przedwiośniu mało spotykamy smacznych "jadalniaków" i pewnie jakbym wpadła w taki las i gdyby można było w Polsce te smakołyki zbierać - to... bez zmrużenia oka napełniłabym bagażnik samochodu ;-)
#3528
od października 2005
Kilka razy w życiu trafiłem na ''łąkę'' grzybów jadalnych. To są niezapomniane chwile. Najlepsze z tego to to, że jeszcze długo się śnią po nocach. Do dzisiaj widzę taką ''łąkę'' maślaka pstrego w okolicach Sławna ( lata 80-te ), kani w lasach oleckich czy prawdziwków tuż pod granicą z Królewcem. Nie zdarzyło mi się, żeby po takich zbiorach nie rajcowało mnie szukanie grzybów tych pojedynczych, gdzie kilka godzin trzeba, by napełnić koszyk. Mam jeszcze nadzieję, że taka łąka trafi mi się z borowikiem ceglastoporym i wiem, że to już kwestia czasu :-)