2004.10.14 15:04
Ada
Witam,
jestem fanem tej strony i cichutko sobie czytam wszystkie tematy od deski do deski i takie mam oczy wielkie ,bo poziom wiedzy jest ...uniwersytecki .Od kilku miesięcy mieszam w głuszy i pewnie to potrwa parę lat i tak chodzi mi po głowie otwarcie skupu runa lesnego i suszarni grzybowo-ziołowej.Wiwm ,że wymagany jest certyfikat ,,grzybiarza,,,gdzie powinnam sie udać ,żeby nabyć madrości w rozpoznawaniu gatunków i zdobyć odpowiedni papier
..a jak jutro wróce do domu to poszukam purchawek...
Ano, zawsze coś musi stać na przeszkodzie, albo żona, albo...
Sprawdzę, może wygrałam w TOTOLOTKA?
2004.10.14 17:16
Ada
Dziękuję za linki,a co do żony...przywież ja do nas,pochodzi parę dni na bezdechu z zachwytu i pokocha głuszę
jolu poniewaz też nie wygrałam w totka to szukam żródełka kasy w lesie ,takiego zeby chociaz na chlebek i masełko do tych grzybków wystarczyło i tutaj chciałabym ci przesłać usmiechniętą bużkę ,ale nie wiem jak to się robi
Napisz tak : :)
tyle, że małymi lterami i pamiętaj, że nawiasy muszą być te , które masz na klawiaturze tam, gdzie Tabulator. Jak potem klikniesz na Podgląd/wysyłanie wiadomości, to Ci się po chwili wyświetli uśmiech. :)
Nie wyszło. Wejdź na Rady dla użytkowników forum.
wystarczy napisać kolejno dwukropek i prawy okrągły nawias - buźka sama wyjdzie :) :) :)
można też napisać "buźke z noskiem" czyli tak:
:-)
albo "mrugnięcie":
;-)
albo dezaprobatę:
:-(
dezaprobata bez noska wyjdzie też jako buźka tylko taka :(
Jeżeli żona przeszkadza Ci w grzybobraniu - zmień żonę. ;)
Uważałem, ze największym błędem było to, że się ożeniłem (w wieku 33 lat - więc kawalerki posmakowałem :-)
Josef, a Ty mnie namawiasz do jeszcze większego błędu.
A gdzie ja taką drugą znajdę ??? :-)))
To nie wazeliniarstwo względem żony, bo zupełnie ją nie interesuje to forum :-(
Błąd???33 lata to najlepszy wiek na ożenek,bo w końcu trzeba wybrać na stałe ten jeden jedyny "zagajnik".Mój ślub to też można by nazwać błędem-bo do 20-go roku życia byłem przekonany że będę księdzem,serio.Gdy mi się odwidziało seminarium rodzina się załamała,a chrzestna nie odzywa się do mnie do dziś,ha,ha
PS.dziewictwo straciłem na grzybach.
Z tą zmianą żony to nie jest takie proste! Mój kolega zmieniał już 4 razy i... za każdym razem gorzej trafia! Ja wychodzę z założenia, że lepsze znane niż nieznane "zło"! :)
4 razy? I wszystkie pięć przeszkadzało w grzybobraniu? Powiedz mu żeby poszukał na forum. Będzie bezpieczniej ;)
Mirku, opowiedz nam jak to było z tą utratą dziewictwa ;) Mam nadzieję że nie podczas wyprawy na zimówki aksamitnotrzonowe? Brrrrr........
No i nie na opieńkach pośród jeżyn :), che ? Ciekawy temat, może dla niego rozpocząć osobny temat... np. XXX ? :)
XXX, czyli jak "na grzybach" nie złapać grzyba...
:)
Dziewictwo, "prawictwo" (od "prawiczek") z biologicznego punktu widzenia wskazane jest stracić :-)
Jak "na grzybach" nie załapać "grzyba" ?
Zbierać grzyby - tylko i wyłącznie :-)
Boguś, kurde co Ty ze stali jesteś? To nie zawsze takie proste jest że "wyłącznie". Podczas kiedy tu i tam to i owo i w ogóle tentego ;)
A według mnie wątek powinien się nazywać "XXX, czyli 1001 sposobów na zamaskowanie lewizny grzybobraniem" - Pimpek, dołożysz przynajmniej ze 400 sposobów mam nadzieję??
Ze stali nie jestem :-) czy :-(.
"Podglądactowo" jest uznawane za zboczenie !
Ale jak się pisze pracę habilitacyjna nt. "Jak załapać grzyba w lesie ?", to trzeba jak Puchalski - obserwować i to z ukrycia.
Później można się "odkryć" i praktycznie instruować obiekty "...jak załapać lub nie...".
Ale to już "po godzinach", jeden zbierze sprzęt i do domu, drugi społecznie (znaczy za darmo) chce szerzyć kulturę (nie tylko seksualną) w narodzie.
Podobnie ma artysta-fotografik robiący akty.
Najpierw liczy się rzemiosło, dobre ujęcia, zero myślenia o seksie - czyli czysty profesjonalizm.
A czy później pan fotografik zaproponuje kawę, przejdzie na "Ty" - to już jego i jej prywatna sprawa.
"Być albo nie być (ze stali), oto jest pytanie" :-)
@ada
do skupu grzybów wystarczy ci kurs klasyfikatora grzybów - pozwala oceniać grzyby świerze.
ale jeśli chcesz suszarnię otworzyć to musisz zatrudniać (lub być) grzyboznawcę.
Kurs na grzyboznawcę organizuje tylko Sanepid w poznaniu raz do roku pod koniec września - ostatnio odbywał się w Karpicku koło Wolsztyna i przawdopodobnie będzie tam za rok - wieczorem mogę ci dać telefon do nich. ja skonczyłem ten kurs w tym roku:):):)
Zdradziłbyś parę szczegółów? Co trzeba umieć na rzeczoznawcę? Spróbowałabym może. Nigdy nie wiadomo, co się człowiekowi przyda. Tymbardziej, że byłoby to MIŁE sercu zajęcie.
@jola,
tak naprawdę to nic nie trzeba umieć:) wszystkiego nauczysz sie na ośmiodniowym kursie, a egzamin niestety zdają wszyscy - 2 kolesie prawie cały kurs przepili zamiast siedzieć na zajęciach i też zdali bez problemu (zgroza); większość uczestników to handlarze grzybami, ale było też paru pasjonatów tak jak ja.
koszt kursu jest trochę duży - 1450 zł. i trochę za mało zajęć praktycznych:).
tańszy jest kurs na klasyfikatora grzybów - chyba ok 500 zł i 3 dni. co do różnicy: klasyfikator może oceniać tylko grzyby świeże - grzyboznawca też suszone. zakłady przetwórcze muszą zatrudniać grzyboznawcę, w skupach może być klasyfikator - chyba, że skup chce skupować też suszone. jakby ktoś potrzebował o tym informacji albo szukał grzyboznawcy to zapraszam bo mam kontakt do wszystkich uczestników kursu z całej polski.
Moja opinia jest taka, że kurs warto zrobić dla papierka - jeśli jest potrzebny do wykonywania czynności wymienionych w rozporządzeniu o obrocie i przetwórstwie grzybów.
Jeśli ktoś nie pracuje w tej branży i nie zamierza pracować to pomyłką jest uczenie się mykologii na takim kursie.
Zdecydowanie lepiej wydać te niemal 2 tysiące (w tym koszt dojazdu i wódki :) ) na:
- książki,
- wycieczki na imprezy mykologiczne na Czechach i chyba w Polsce też się co roku coś znajdzie,
a czas poświęcić na udział na forum :) i w tych imprezach.
Czego wszystkim życzę.
sporo racji w tym jest... tylko, że ada zamierza właśnie pracować w tej branży:)
jola - jutro wyślę ci program.
Ada owszem, ma chyba powód.
A z tego co Jolka pisze to wychodzi że ona tak na zapas - i do niej pcham się z dobrą radą :).
Jako stary biznesmen :) widzę tu klasyczny przypadek zaczynania, za przeproszeniem, od dupy strony.
Najpierw wydaje się kasę na kurs (certyfikat, uprawnienia) który może się przyda.
Tak się robi tylko w bajkach pokazywanych w TV dla przyszłych przedsiębiorców.
W realu to najpierw się robi biznes (no powiedzmy biznesplan) i jak jest 95% pewność (trochę mniej lub więcej w zależności od osobistej skłonności do ryzyka), że interes wypali, to kupuje się (uzyskuje na kursie lub zatrudnia człowieka z papierkiem) certyfikat, uprawnienia.
No chyba, że robi się ten certyfikat dla osobistej rozrywki a czas i pieniądz nie gra roli. Ale to już inna historia - i wtedy podtrzymuję swoje zdanie, że efektywniej i przyjemniej ten czas i pieniądze spożytkować w inny sposób.
Ten certyfikat ma jedynie pośredni związek z wiedzą na temat grzybów.
Jeśli kogoś interesuje tylko wiedzą na temat grzybów (a nie certyfikat) to są lepsze metody jej zdobycia.
tu się zgadzam całkowicie!!! całą wiedzę z kursu można znaleść w internecie i w lesie!: a nawet dużo, dużo więcej!!!
Stety czy niestety, ale Marek ma rację.
Jak gdzieś w czerwcu trafiłem na to forum, i tak bardziej "zarajcowały" mnie grzybki te mniej znane, zobaczyłem jaki jestem "cieniutki" w temacie.
Gdy kończyłem szkołę średnią wyszło II wydanie Gumińskiej i Wojewody. Wydawało mi się przez długie lata, że mając ten klucz żaden grzyb mi się nie oprze :-)
Jeden, dwa razy w roku spotykając większą ilość nieznanych mi grzybków, z mniejszym lub większym trudem doprowadzałem do ich oznaczenia i ew. konsumpcji. Byłem z siebie dumny, że ho, ho ho!
W lipcu czy sierpniu tego roku dowiedziałem się z jakiegoś forum o kursie na grzyboznawcę i wydawało mi się (o naiwności!), że skończywszy taki kurs będę dyskutował na tym forum jakbym conajmniej skończył biologię ze specjalizacją mikologiczną :-).
Potem po znajomości dowiedziałem się o typowo "papierkowym" charakterze kursu :-(
W pierwszych momentach pomyślałem "-Zrobię !!! Certyfikat będzie. Będzie się czym pochwalić :-)"
Dopiero później dotarło do mnie co mi da "tytuł" jak nie stoi za tym wiedza. Nawet żona, która nie "tyka" z grzybów nic poza popularnymi jadalnymi gatunkami, w oparciu o posiadany przeze mnie certyfikat nie skusi się na konsumowanie jakichś gąsówk, lejkówek, purchawek itp. :-)
Postanowiłem więc męczyć kogo się tylko da i kiedy się tylko da - najbardziej chyba Anię :-))) - chociaż takich grzybowych "guru" jest tu niemało :-)
Może po 5-10 latach będę sam sobie mógł powiedzieć, że coś tam się na tych grzybach znam.
A może za pół roku czy rok grzybki mi miną i przeskoczę na porosty czy wciągnie mnie jakaś akarologia :-)
A jak będzie potrzebny "papierek" aby otworzyć skup lub przetwórstwo grzybów, to tych kilka dni się "przeflaszkuje", kac minie i... po problemie.
he he,
to nie jest całkiem tak - nauczyć się tam sporo można jeśli się tylko chce (nawet sporo wiedzy w szybkim czasie) - poznaje się też sporo fajnych ludzi z branży - tylko można tego samego nauczyć się i bez kursu no ale tak jest ze wszystkim chyba (ja jestem leniwy i bez kursu mi się nie chce:))- w cenie kursu jest też nocleg i pełne wyżywienie! ja mam zamiar zajmować się w przyszłym roku grzybami. a, że kurs tylko raz na rok to postanowiłem zaryzykować. i nie żałuje - sporo się jednak dowiedziałem - szczególnie o przepisach prawnych i przetwórstwie - a jak czegoś nie wiem to szybko mogę znaleść bo wiem gdzie.
To mnie trochę podtrzymałeś na duchu :-)
Bo mi znajomy znajomego (zresztą przy browarze) opisał to dosyć tendencyjnie.
Zresztą, prowadzi od ubiegłego roku skup, "oliwa" z niego jak się patrzy, więc pewnie pojechał typowo po papierek, a zapamiętał to, co mu na kursie najbardziej pasowało :-)))