Za to w niedzielę raniutko wyskoczyłem do przepięknego lasu
i rachu-ciachu (spotykając 23 grzybiarzy!! !! !!) uzbierałem prawie pełny duży kosz
i wróciłem na śniadanko :) Następnie nie mając już ochoty na towarzystwo zgrai krzyczących zbieraczy udałem się do królastwa samonosci, gdzie poza kilkudziesięcioma koźlarzami
rządziły same podgrzybaski w takich ilościach, że można było napisać PODGRZYBKI RULEZZ
Było ich tyle, że musiałem się po 20 min. wracać, żeby 1,5 kosza wysypać do auta. Razem wyszło 1,5 kosza wysypane do bagażnika, cała torba oaz 2 kosze, które były tak czubate i tak nabite, że w domu okazało się, że jest w nich kolejno 14 i 16kg gzybów !!
i mimo, że jest WTOREK ja nadal siedzę i suszę te grzybki :)
A swoją drogą, to znowu już znajduję zamrożone podgrzybki! Są czerwone od spodu, zimne tak, że w domu lepiej czyścić je w rękawiczkach i twarde tak, że można się nimi bronić pzed dzikimi zwierzętami :) Zima nadchodzi w górach.... zima....
Poza tym to chyba może być już koniec moich zbiorów w tym roku. Żona powiedziała, że jestem nienormalny i koniec. Ona rozumie, jak idziemy bygadą i pzynosimy np. 6 czy 8 koszy i to idzie do podziału. Ale jak jednego dnia przyniosę ponad pięć, to ona już ma dosyć i koniec. KONIEC. No to spadam kroić grzybki, ppa!