Na grzyby pierwszy raz pojechałem BMW "Rekinkiem" 316. Niestety długo nie przeżył, bo jeździł za szybko i on skończył na złomie a ja w szpitalu. Był chyba z 1982 czy 1984 roku. Pamiętam, że bałem się go zostawic w lesie a to był rok 1997. Następnie BMW 320i z 1989 roku. Cacuszko 2.0, 6 cylindrów, chyba V (fał). Ale za Polanicą jadąc na kozaki zakopałem się w błocie, bo mimo iż mocny to był nisko zawieszony. Tak go piłowałem, że zapiłowałem silnik, komputer zablokował mi cośtam, olej się wypalił a ja zatarłem go na śmierć :( Potem zostawiałem go już tylko na drogach leśnych.... foto jest chyba tutaj
http://www.netgate.com.pl:8080/personal/pepowisko/bmw/index.html (też 1997 rok, w tle KWK Nowa Ruda :) ).
Następnie jeden z najlepszych grzybowozów jaki miałem - maluszek, który wjechał gdzie tylko chciałem!! Tęsknię do dzisiaj! Ale mi go ukradli i zdewastowali, więc dałem go znajomemu, żeby coś sobie z niego zrobił.
Następnym moim grzybowozem był Renault Kangoo - był wysoko zawieszony i całkiem fajnie się sprawował, ale po RÓWNYCH 100 tys km - wszystko zaczęło się w nim psuć. Cóż.... tak to bywa. A po łąkach śmigał jak terenówka...
Jedno z najlepszych aut na opieńki to była moja Skoda Felicja PickUp. TYYYYYLE można było zapakować. Tylko szkoda, że 2 osobowa i większe grzybobrania nie wchodziły w grę, ale jak na pakę włożyłem kanapę - to był luxus dla 3 pasażerów :)
Całkowitą porażką była próba pojechania na grzyby Porsche 944. Połamał błotnik na pierwszym wyboju i byłby się zawiesił na jakimś korzeniu, ale 2,5l Turbo pomogło. Zresztą bagażnik był taki mały, że 2 kosze nie wchodziły!! A i z tłu było tak mało miejsca, że 2 osoby tam to tylko teoria.
Opel Corsa 1.0 12V był doskonały. Mało palił, wysoko zawieszony, nie szeroki... dobrze radził sobie po górskich drogach. Polecam!
Mój obecny Mrcedes Vaneo jest OK, ale mógłby być trochę wyżej zawieszony, ale radzi sobie doskonale nawet na bardzo złych górskich szlakach.
....właśnie planowałem jakąś terenówkę, może nie-do-zajechania UAZ-a lub jakiegoś JEEP-a ale w styczniu na świat przyjdzie mały Pimpuś i czuję, że wolne pieniążki się skończą :) Co mnie oczywiście bardzo cieszy.