Jest wiele nakładających się przyczyn. Globalne - związane ze zmianami klimatycznymi:
- ocieplenie i silne wiatry zwiększające parowanie,
- niedostatek opadów i zmiana ich charakteru - coraz częściej występują ulewne deszcze, z których poźytek jest raczej niewielki, bo woda nie nadążając wsiąkać w ziemię, powierzchniowo ucieka do rzek i morza. Aby jej to jeszcze ułatwić powszechnie w naszym kraju reguluje się wszelkie naturale cieki. Woda ma płynąć korytem prostym i najlepiej wybetonowanym...
Do tego dochodzą skutki melioracji. Na naszych terenach, pierwsze "rewolucje" wodne prowadzili Cystersi, później Niemcy, którzy uwielbiali grzebać w ziemi i meliorować wszystko co się da, no a później przyszły lata 70-te, kiedy to każdy kłos był na wagę złota, więc trzeba było osuszać resztki śródpolnych oczek wodnych i tzw. nieużytków.
Osuszano różnymi sposobami - kopiąc rowy i kładąc podziemną drenarkę. Wiele z tych urządzeń funkcjonuje do dziś i wiele się na siebie nakłada, bo nasi melioranci nie mieli niemieckich planów (chodzi, o dreny, których nie widać na powerzchni).
Największym paradoksem jest to, że wobec stepowienia coraz większych obszarów naszego kraju i coraz dotkliwszych skutków suszy, trzepiących zwłaszcza rolników po kieszeni, każdy użytkownik gruntu, w świetle naszego prawa, ma OBOWIĄZEK "utrzymywania urządzeń melioracyjnych w należytym stanie". Co roku rolnicy dostają pisma z Zarządu Melioracji przypominające im o tym ...