witam
Wszyscy z Państwa zapewne wiedzą co to Smardz, jak wygląda, kiedy owocuje - i że jest POD ŚCISŁĄ OCHRONĄ
otóż- dziś - tj. 23.02.2006 r. - patrzę w telewizor i oczom nie wierzę - pan Makłowicz "przy pomocy" kucharza robi zrazy z jelenia nadziewane smardzami ... !
niestety - nie oglądałem programu od początku - nie wiem więc skąd te smardze /chodzi mi o to czy nie było tam mowy o jakiejś ilości powiedzmy dopuszczonej do obrotu/
ale o co chodzi:
pytanie:
czy za pieniążki czy nawet dla potrzeb programu w TV można naginać prawo? /jakie by nie było/?
Smardze widuję co rok w tym samym miejscu, fotografuję, i nigdy nie przyszła mi żadna myśl "konsumpcyjna" lecz teraz zastanawiam się /mając prawie 40-tkę na karku/ - czy by ich nie spróbować ...
p.s. a może podpowiedzieć panu Makłowiczowi żeby przygotował coś ze szmaciaka gałęzistego - znam piękne jego stanowisko ... może da spróbować :/
#2658
od kwietnia 2004
Chwileczkę. Pod ochroną są smardze "dziko rosnące". Natomiast hodowane dla celów konsumpcyjnych nie są pod ochroną.
Poza tym mozna kupic u Czechów - u nich nie są chronione.
Pozostawałaby ew. kwestia rozpowszechniania wśród społeczeństwa wiedzy i ochoty na smardze. Ale za to już nikt nikogo nie ukarze.
#2415
od sierpnia 2002
Dobrze Jola - "można kupić u Czechów", ale o ile pamiętam (ktoś mnie poprawi??) nas obowiązuje nawet zakaz WWOŻENIA i przewożenia przez teren RP (III i IV) gatunków objętych ochroną, więc po zebraniu takich Słowackich smardzów zgodnie z przepisami NIE WOLNO ich wwieść do naszego Kraju - i nie ważne, że takie praktyki są rokrocznie publicznie propagowane.
A może ten przepis już zmieniono ?
Jezeli smardze sa "gotowym wyrobem z legalnego zrodla", to mozna je wwiezc do Polski.
Smardze WYHODOWANE mozna rowniez zjesc.
Podobnie mozna przywiezc do nas trufle i ich przetwory (rowniez chronione w Polsce).
Zakaz importu bylby sprzeczny z jedna z dyrektyw unijnych dotyczaca swobodnego handlu towarami dopuszczonymi w Unii do obrotu, czyli miedzy innymi smardzami czy truflami.
Tego rodzaju przepisy unijne biora precedens nad krajowymi, tak ze telewizyjny kucharz nie ma sie czego obawiac.
Byc moze jakis Urzad wydaje odpowiednie zezwolenia czy licencje na import tego typu towarow.
Ziemia dla rolnikow, prawo dla prawnikow...
P.S. Za jakis miesiac smardze moga sie juz pojawic i u nas.
Co do Konradowego szmaciaka galezistego, to jego zywot ulegnie zakonczeniu jak przyjda drwale i zetna sosne pod ktora rosnie (a ktora chroniona nie jest).
Ustawodawca nie pomyslal...
Doradca nie zaopiniowal...
I w konsekwencji mamy kulawy przepis.
#1529
od września 2004
Znam przykład takiego szmaciaka...
Znalazłem dotąd tylko jednego, rósł właśnie u podstawy pieńka po ściętej sośnie.
Na szczęście obok rośnie jeszcze kilka sosen, więc może grzyb zaatakuje (lub już zaatakował) jedną z nich ;-)
Znam las, gdzie jest dużo szmaciaków
Jolka, a gdzie to jest?
Nazbieramy siedzuni (tylko szmaciaki sa pod ochrona) i zrobimy z nich wspaniala siedzuniowa zupe.
A tym od ochrony to pies morde lizal.
Jak se wymyslili ochrone to niech ja sami egzekwuja.
Pyszna siedszuniowa zupa moze kosztowac od 0 do 5000 zl (i z prawdopodobienstwem 99.9% bedzie to 0 zl, tak ze mozna zaryzykowac a jak nie to zaplacic i niech sie pocaluja w d...).
Te wszystkie gadki o fotografonwaiu i nie jedzeniu smardzy, trufli itd, itd uwazam za "public relations" i nie sadze aby w rzeczywistosci mialy one wydzwiek praktyczny (MOZE Z NIELICZNYMI WYJATKAMI ABY KOGOS NIE OBRAZIC).
Zreszta znajomy lesniczy pare mil ode mnie zbiera chronione sarniaki "bo smaczne, a poniewaz chronione, to tylko jemu (i najblizszym) wolno je zbierac".
Sam sie smieje , ze karanie wiejskiej babiny za nazbieranie sarniakow jest po pierwsze glupie a po drugie nie do wyegzekwowania bo kobieta ma w domu tylko lozko, stol i 2 krzesla (czego komornik zajac nie moze) a wyslanie jej za to do wiezienia byloby idiotyzmem bo "ZNACZNIE GROZNIEJSI PRZESTEPCY OCZEKUJA TAM NA SWOJE MIEJSCE I DOCZEKAC SIE NIE MOGA BO ZAJETE"
Streszczajac powyzsze nasza ochrona grzybow jest iluzja i lepiej spojrzec prawdzie w oczy niz rznac glupa i wyglaszac politycznie poprawne herezje.
witam
tak jest !!! - tej wiosny jem smardze a jesienią "szmatławca" /jak to mówi moja żona/
i mam w nosie :)
postanowione
2006.02.24 20:56
krzych0719
Grzyb podlega ochronie a miejsce jego występowania( drzewo na którym rośnie ) to nie. Czt to jest OK. Myślę sobie że te przepisy ustalają w wielkim mieście, zdala od lasu i ludzi tam żyjących. Smardzy nigdy nie jadlem i nie widzialem w lesie, zato wyrosly w Warszawie, ale i tak ich nie zerwalem. Pozdrawiam
aaaa zapomniałem dodać - i nawet jutro przejdę na czerwonym świetle
.... :)
P.S.
trzeba się przyzwyczajać do uderzeń adrenaliny podczas "konsumpcyjnego łamania prawa"
Na czerwonym swietle przechodze co ktory tams dzien, jak wyjade na zakupy z Rowow do Slupska, musze przejsc przez ulice a jak wzrok siega, nie ma na drodze zadnego samochodu jadacego w kierunku przejscia.
Nie bede przeciez stal jak glupol czekajac az swiatlo sie zmieni.
Ciekawa jest reakcja "tlumu" oczekujacego na zmiane swiatla.
Jak da sie ludziom dobry przyklad, to czesto zaczynaja isc wszyscy nie czekajac juz na zmiane swiatel.
#2417
od sierpnia 2002
No akurat w tym miejscu nie utożsamiałbym się z przywódcą ludowym, za przykładem którego idą tłumy.
Po prostu zamyśleni, zmęczeni i zapracowani ludzie reagują automatrycznie: ktoś idzie = można już iść, jak bezwolne stado, impulsowo.... bo nikomu nie przyjdzie do głowy, że jakiś, TFU, że ktoś może iść na czerwonym, skoro idzie się na zielonym a biegnie na żółtym.
Ja tam jednak uwazam, ze idzie sie wtedy, gdy jest to bezpieczne (brak zbizajacych sie pojazdow = mozna bezpiecznie przejsc).
No ale kazdy ma swoj wybor (ach, ta demokracja!).
Moze stac nawet godzine przed uszkodzonym sygnalizatorem, albo obejsc ze 100 czy 200 metrow do kolejnego sprawnego.
Czegoz to sie nie robi aby przestrzegac przepisow?
#1064
od kwietnia 2001
Widzę Romuladzie, że duch konfucjański jest Ci z gruntu obcy.
Ze swoją korwin-mikkańską postawą pewnie bezkonfliktowo dnia nie przeżył byś w dobrze zorganizowanym społeczeństwie chińskim :)
Tutaj Marku trafiles!
To co teraz pisze ponizej NIE JEST ZARTEM.
Moja zona JEST WLASNIE CHINKA, chociaz mieszkala w Malezji.
Poznalismy sie podczas mojego pobytu w Anglii, gdzie rodzice wyslali ja aby "pobierala nauki".
Przed slubem wyznala mi, ze wychodzi za mnie bo "podnieca ja moja bezprawnosc, a ich otoczenie jest takie nudne...".
Zyjemy juz ze soba szczesliwie ponad 12 lat.
Chetnie podeslal bym zdjecie na forum, ale przez moj uporny konserwatyzm nie sprawilismy sobie cyfrowki, i byloby to zreszta nie na temat.
Bardzo ladna kobieta.
#2433
od sierpnia 2002
Cześć Teddi,
Posiadając uprawnienia moderatora pozwolę sobie skasować Twojego posta. Nie, żeby coś, ale po prostu, żeby nie było tu politycznych dyskusji.
Ja np. nie chciałbym się dowiedzieć, że ktoś z kim tu miło o grzybkach klikam jest "idiotą, który lubi tych, których nie lubię ja" <rotfl>.
Bez urazy za skasowanie - to dla higieny :))
Pimpek
to dla higgieny, skasujesz też Pimpek, posta Ze swoją korwin-mikkańską postawą ; yes yes yes?
#2434
od sierpnia 2002
Teddi, nie będę kasował szefa (bo to nie był mój post) <rotfl>. Uważam jednak, że przy tak egzotycznych postawach, jakie prezentują niektórzy "z muszkami" - określanie ich nazwiskiem postaw właściwie nie ma nic wspólnego z polityką.
Ja ostatnio wypaliłem posta n/t ministra sprawiedliwości, ale skasowałem, lekko upomniany przez GG przez Spinczera :D
Pimpek
ps. a co do Twoich trzech ostatnich wyrazów - prosze na przyszłość, podawaj, kogo cytujesz, hahahahahahahahaah
A może mi ktoś udzielić informacji, gdzie w Polsce można legalnie kupić trufle?... zadawałem to pytanie Adminowi, Pimpkowi, o ile pamiętam na GG, w rubryce towarzyskiej...Może na tej stronce będzie ktoś wiedzial???...Wiedza na ten temat wykracza poza zaspokojenie własnej ciekawości...
Ponoć w dobrze zaopatrzonych supermarketach się zdarzają (nie widziałam, ale i nie szukałam). Łatwiej kupić oliwę aromatyzowaną truflami.
Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 9 lipca 2004 r. w sprawie gatunków dziko występujących grzybów objętych ochroną (Dz. U. Nr 168, poz. 1765). Zachęcam do zapoznania się przez pasjonatów grzybobrań (podpunkt m.in. 6) z $6.1. do rozważenia indywidualnego). Według mnie w oficjalnych wypowiedziach (TV, radio, prasa, książki, internet) nie powinny być wskazywane, a zwłaszcza reklamowane do użytkowania gatunki objęte ochroną. Na grzyby patrzę różnie (i jest to możliwe), a nie tylko jako na obiekt pożądania wygłodniałego stworzenia.
Przyrodników, półprzyrodników i ćwierćprzyrodników proszę o zrozumienie istoty powołania ochrony gatunkowej niektórych gatunków grzybów. Nie chodzi o to, żeby upilnować panią Pelagię, by nie zrywała ich owocników, ale o to, by stanowisko mogło być ochronione w powołaniu na prawo, gdyby chciano w tym miejscu budować hypermarket, itp. W przepisach prawa nie można zawrzeć wszystkich przypadków z życia. Potrzebni są mądrzy ludzie, którzy będą rozumieli istotę przepisu i starali się rozsądnie wprowadzać w życie. Jeżeli leśniczy będzie posiadał wiedzę o stanowiskach gatunków chronionych w podległym lesie, może starać się dopilnować respektowania ochrony i nie dopuści do wycięcia sosny pod którą rośnie szmaciak (zresztą w niektórych rejonach kraju, np. na Pomorzu, stosunkowo rozpowszechniony). Plany ochrony przyrody dla nadleśnictw, szkolenia dla leśników w kwestiach ochrony przyrody oraz młode pokolenie leśników wykształconych na polskich uczelniach - dają nadzieję na poprawę sytuacji. Potrzbna jest jeszcze szersza świadomość potrzeby ochrony przyrody w całym społeczeństwie (ze wsi i z miast), ale to "pieśń przyszłości", jeżeli w ogóle zacznie się wreszcie kształcić w tym zakresie w szkołach. Gdyby chociaż np. wrócono do (dawno zapomnianego) drukowania na okładkach zeszytów szkolnych (zamiast byle czego) dobrych podobizn gatunków chronionych. Do dyskusji na tle politycznym nie chcę się włączać, chociaż niestety polityka jest bardzo bliska ochronie przyrody (zależność prawa i pilnowania jego przestrzegania od polityków). Natomiast życzę, aby przechodzenie na czerwonym świetle zawsze kończyło się sukcesem (z wiekiem obniża się sprawność i prezycja oceny, jak daleko jest pojazd i czy w ogóle nadjeżdża).
Z poważaniem - Michał
#2666
od kwietnia 2004
Witaj Michał. Dokładnie tak to rozumiem. Łamanie przepisów dla sportu i pokazania, że mnie nudzą i są głupie, bo stanowią zamach na mą wolność uważam za brak kultury i zrozumienia problemu po prostu.
Przeczytalem powyzej wypowiedz Michala i pare punktow komentuje ponizej:
1. Nie uwazam aby przepisy o ochronie gatunkowej mogly zahamowac rozwoj gospodarczy na terenach wystepowania gatunkow chronionych.
Co do ewentualnej budowy supermarketu, to nie ma raczej zagrozenia, bo w lesie sie ich nie buduje.
Co do budowy np autostrad to doswiadczenie pokazuje, ze argumenty Ministerstwa Infrastruktury biora precedens nad tymi z Ministerstwa Srodowiska/Zdrowia, tak wiec przepisy sa rowniez olewane, tyle ze tym razem przez wladze a nie obywateli.
Uzasadnieniem sa "wyzsze potrzeby spoleczne".
Nie jest to moze dobre podejscie do sprawy, ale tym niemniej ogolnie praktykowane.
2. Co do konsumcyjego reklamowania smardzy itd to mozna sie z tym zgodzic, ale ze wzgledu na przepisy Unijne, o ktorych wspomnialem w jednej z wczesniejszych wypowiedzi, zakaz importu smardzy do konsumpcji bylby nie do przeforsowania, jako ze w/w przepisy biora precedens nad krajowymi.
Tak czy owak, fakt, ze smardz jest jadalny jest znany dla wiekszosci amatorow grzybow.
Tutaj niewiele da sie ukryc.
3. Co do ewentualnego szkolenia lesnikow na tematy zwiazane z ochrona grzybow, to jak najbardziej.
Wazne jest jednak aby lesnik rowniez ZARABIAL wiecej niz te 750 czy iles tam zlotych na miesiac do lapy z jakimis tam "deputatami" aby dojsc do "najnizszego dopuszczalnego wynagrodzenia".
Taki lesnik bedzie mial wylacznie konsumpcyjne podejscie do grzybow, ktore sa wtedy waznym elementem zapewniajacym przetrwanie rodziny.
Jako, ze sam je zbiera to miejscowym tez nic nie powie - tak jak znajomy lesnik o ktorym napisalem wczesniej, no ale jak "zlapie" jakiegos turyste to wlepi mu mandat (z 50% znizka jak "bez rachunku"), tak ze na pol litra bedzie mial.
3. Co do "mlodych" lesnikow:
Realia zycia lesnika szybko ucza ich, jak brac przyklad od "weteranow".
4. Nauka dzieci o ochronie - jak najbardziej.
Podsumowujac powyzsze argumenty: W panstwie borykajacym sie z problemami gospodarczymi, jakim jest niewatpliwie Polska ochrona przyrody schodzi na dalszy plan i tylko ogolna porawa warunkow zycia ludnosci moze ten stan rzeczy zmienic.
Beda tez pasjonaci (jak wiekszosc forumowiczow) bioracy sobie do serca pewne przepisy , ale na jednego pasjonata przypadaja setki (czesto glodnych) ignorantow.
Jolka,
Na czerwonym swietle przechodze nie dla sportu czy zeby cos pokazac, tylko dlatego, ze nie chce mi sie czekac, jak nic nie jedzie.
Co do zbierania gatunkow chronionych to teraz tego nie robie, a to dlatego, ze jest ich malo i ze jest rowniez wiele innych smacznych i nie chronionych grzybow.
Gdyby jednak jakis glupol z jakiegos tam Ministerswa objal ochrona np podgrzybki, prawdziwki, kurki, zielonki... , to tego typu przepisy stosownie bym olal.
Tez nie "dla sportu", tylko dlatego, ze glupotami nie zawalam sobie glowy.
#52
od sierpnia 2004
romuald - nie sadze by przepisy unijne w tym wypadku nakazywaly polsce obrot gatunkami dozwolonymi do obrotu w innym kraju unii a u nas zakazanymi - bo zakaz wprowadza ustawa o ochronie środowiska, a to jednak cos innego niz normalny obrót handlowy.
co do hodowli smardza to nie sadze aby smardz rosnacy w ogrodku mozna bylo uznac za smardza hodowlanego - jest to dalej smardz dziko rosnacy nie zmienia tego fakt, ze smardz wybral se stanowisko zmienione przez czlowieka.
nie chce zabierac głosu czy takie smardze zrywac czy nie, zostawiam to zdrowemu rozsadkowi właściciela dzialki.
a wiec makłowicz wg. mnie nie miał możliwości posiadania "legalnego" smardza - nie mowiac juz o moralnej ocenie propagoania potraw z grzybów chronionych.