2004.09.11 12:21
Ewa 1
Przyznaję, że jestem aż do przesady ostrożna, jeśli chodzi o grzyby, co zresztą zawdzięczam tradycjom rodzinnym.
Zbierało się tylko kilka gatunków grzybów, a jedyne odstępstwo(nowy gatunek) od tej reguły stanowiły kanie.
Z kaniami zwiazana jest nawet taka anegdota(prawdziwa).
Jakieś 30 lat temu te grzyby uznawane były za muchomory i rosło ich w bród.
Pewnego razu jakiś (przyjezdny )kolega z pracy ojca, miał dość tłumaczenia miejscowym, że to bardzo dobre grzyby jadalne i postanowił im to udowodnić. Nazbierał koszyk dorodnych kani,ale nie miał ich gdzie usmażyć, bo żadna szanująca się pani domu nie chciała go wpuscić do swojej kuchni z muchomorami.
Zaprosił więc kolegów do gospody, zamówił kolejkę i poprosił kucharkę o usmażenie grzybów tak jak kotlety schabowe.Kucharka szczęśliwym trafem pochodziła z okolic, gdzie te grzyby uważane byly za przysmak, więc się zgodziła.
Trwało to dłuższą chwilę, zanim potrawa była gotowa, w międzyczasie oprózniano kolejkę za kolejką, tłum w gospodzie gęstniał, bo wiele osob chciało zobaczyć muchomorowego samobójcę.
Gdy wreszcie kotlety z kani znalazły się na stole, nie wiadomo, czy to ich zapach, czy widok gościa jedzącego ze smakiem, czy wypity alkohol sprawiły, że znalazło się paru śmiałków,którzy jedli wraz z nim
A takich, którzy spróbowali tylko jeden kęs było jeszcze więcej.
A że degustacja byla połączona z nauką oznaczania, a uczestnicy póżniej cieszyli się dobrym zdrowiem (no, może poza kacem) to wkrotce kanie przestały być gatunkiem pospolitym.
Strach pomyślec,co by było, gdyby taki pokaz odbył się z udziałem np. krowiaka podwiniętego lub piestrzenicy albo innych grzybów opatrzonych etykietką jadalne warunkowo.
Zastanawiam się nad pewnym problemem. Mianowicie, jak to jest ze stężeniem trucizn w grzybach.
Od czego to zależy, i czy w grzybach może być różna ilość substancji toksycznych w zależności od np. wieku, miejsca występowania, temperatury, opadów, podłoża, itp.
Wydaje mi się, ze wątek rozpoczęty przez Piotrka w otoczce taniej sensacji powinien być też rozpatrzony od strony winy grzybów( tzn naszej niedostatecznej wiedzy o nich) a nie tylko winy doświadczonych grzybiarzy, po których się niemiłosiernie przejechaliśmy.
Tak jak to ujął Kazik wcześniej, być może za 10 lat okaże się, że maślak sitarz jest trujący, oczywiście pod pewnymi warunkami.
Gdy się weżmie pod uwagę wszystkie zatrucia spowodowane przez doświadczonych grzybiarzy ( również te, w których grzybiarz mógł nie przeżyć, tak jak jego rodzina, lub wszyscy przeżyli, ale nie wiedzą dlaczego się struli), to można by je podzielić na pewne grupy.
Pierwsza i najbardziej oczywista to ta, w której rzeczywiście doszło do pomyłki(potwierdzonej przez badania w szpitalu - znalezienie zarodników, rozpoznanie resztek, typowy przebieg zatrucia).Wszystkie powody, dla których mogło się tak stać zostały już wymienione -od nieodrózniania gatunków po kłopoty ze wzrokiem i rutynę.
Druga grupa to zatrucia w wyniku nieodpowiedniego przyrządzenia lub nieodpowiedniego przechowywania samych grzybów lub potraw z nich.
Trzecia to indywidualna wrażliwość na daną substancję -dla jednego szkodliwe, dla drugiego nie.
No i jeszcze trzeba wziąć pod uwagę błędy medycyny, do których szpitale i sami lekarze niechętnie się przyznają.
Być może gdyby oddzielić od całej grupy zatruć te podgrupy nie zostałoby nic.
Ale równie dobrze mogłoby się okazać, że po takim statystycznym zabiegu pozostałaby pewna ilość przypadków, o niewyjaśnionej przyczynie. Grzybiarz się zarzeka, że zbierał same jadalne, a zatrucie było.
Gdyby doszło na danym terenie do odpowiednio wielu zatruć gatunkiem uważanym dotychczas za jadalne lub warunkowo jadalne, wtedy można by zacząć badać ten gatunek pod kątem jakichś szczególnych właściwości trujących (krowiak podwinięty, gąska zielona,itp).
A jeśli są to pojedyncze przypadki rozrzucone po kraju nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie ryzykował hipotezy, że być może to jakieś szczególne właściwości (mutacje?????) grzybów z tej okolicy, uznawanych ogólnie za nieszkodliwe dla zdrowia. Może problem dotyczy tylko pojedynczego wysypu owocników.
Podobnie u grzybów trujących.
Może i niedoświadczeni grzybiarze, którym bez ich wiedzy wpadł do koszyka jakiś trujak cieszą się dobrym zdrowiem tylko dlatego, że akurat trafili na odmianę o mniejszej zawartości trucizny, niż normalnie posiada ten gatunek. Może jakiś drobny błąd genetyczny spowodował zmiany niedostrzegalne makroskopowo, za to manifestujące się zawartością związków czynnych.
Zeby takie założenie odrzucić lub potwierdzić trzeba by wykonać masę statystycznej pracy i badań porównawczych wielu próbek.
Przy tym grzyby to organizmy nietrwałe, trudno wrócić w to samo miejsce i mieć pewność,że się znajdzie takie same owocniki.
Gdzieś czytałam, że grzyby rosnące w cieplejszym klimacie(południe Europy) gromadzą więcej związków czynnych niż grzyby północy( np. w Skandynawii), ale nie wiem, czy to prawda.
Podsumowując wiedza o grzybach, jakkolwiek obszerna na pewno nie jest kompletna i na pewno jeszcze nas zadziwi niejedno odkrycie, jak również niejeden pewnik zostanie odłożony do lamusa.