03-07-2004, sobota Rano mieliśmy jechać do Gniewoszowa na jagody, ale ponieważ w czwartek i piątek padało, to postanowiłem przed jagodami skoczyć do Lasek do mojego kochaniutkiego zagajniczka :)
jak widać ciachnąłęm tam pięć borowików usiatkowionych, trzy kurki i koźlarza babkę.
Przerażające było to, że mimo iż byłem tam o 6-stej rano to widać było, że nie byłem już pierwszy. A gdy szukałem grzybasków to widziałem grzybiarkę, która przechodziła obok, ale nie weszła, bo na 2 osoby to jest za mały zagajniczek. Poza tym wracając o 7-dmej do Kłodzka widziałem kilku grzybiarzy przy drodze. Kilka lat temu to było nie do pomyślenia. Ale przecież gospodarka się rozwija, mamy BOOM i bezrobocie spada...
Na jagody w Gniewoszowie nie miałem ochoty. Znaczy... pojechać pojechałem, zawiozłem teściową i szwagierkę ale sam wzięłem GPS-a i ruszyłem na 6-cio godzinne szwędanie się po obchym lesie.
Lasy świerkowe, zagajnkiki modrzewiowe, polany brzozowe... Ale ANI JEDEN grzybek nie rósł w lasie. WSZYSTKI rosły na drodze lub na poboczu. Cóż... taki okres, że w lesie ziemia jest jeszcze za zimna a drogi i skraje lasu są już nagrzane.
Znalazłem dobre miejsce na maliny, stary modrzewiowy las (tam było trochę maślaczków) i przejście pomiędzy "pierwszym" a "drugim" miejscem jagodowym, używając nazewnictwa mojej szwagierki. W sumie wywnioskowałem, że Gniewoszów może być dobrym miejscem na podgrzybki brunatne i opieńki. Zobaczymy na jesień, czy moje obserwacje się sprawdzą.