Pierwszy raz zabieram głos na tym forum, więc prosze, nie bijcie od razu ;) Poczytałem sugestie na temat artykułu - dziękuję. Chciałbym się teraz do nich ustosunkować, jeśli pozwolicie. Zrobię to bardzo skrótowo, żeby nie zaśmiecać tematu głównego. O źródłach napiszę na końcu. Znaczna część z poprawek, które sugerujecie, uważam, że jest sztuczna. Na przykład „3. Wszystkie produkty zawierają substancje trujące, bo wszystkie substancje w nadmiarze są truciznami.” – ta uwaga jest... hm... bo właśnie to samo napisałem w artykule. Z resztą na to, jak też napisałem, już 500 lat temu ktoś wpadł. W niektórych przypadkach wina leży po mojej stronie, bo użyłem sporo skrótów myślowych (po to, żeby tekst wyszedł krótszy i nie został podzielony na dwie części, co Redakcja portalu niestety lubi robić). Przykładem takiego skrótu jest fragment: „Jest to następstwo stwierdzenia w grzybach obecności wielu szkodliwych substancji. Okazuje się przy tym, że najczęściej zbierane i najbardziej cenione, znane gatunki są najbardziej szkodliwe.” Jest to rzeczywiście za duży skrót myślowy i tym samym błąd z mojej strony. Chodziło mi o obecność metali ciężkich i pierwiastków promieniotwórczych w grzybach, które najczęściej zbieramy – bo to właśnie te gatunki najwięcej ich asymilują. No ale to również sztuczny problem, bo nawet dziecko wie, że najgroźniejsze są grzyby trujące z definicji, a śmiertelną truciznę trudno byłoby nazwać substancją szkodliwą dla zdrowia... Większość pozostałych poprawek dawałaby się wyjaśnić w podobny sposób po za jedną. Mianowicie informacja o nowej liczbie gatunków dopuszczonych do obrotu handlowego wskazuje, że popełniłem błąd podając nieaktualne dane. A sprawdzałem je jeszcze tuż przed publikacją. Dziwne. No ale skoro ktoś doszukał się nowszych danych, to bardzo dobrze. Sprawdziłem już nowe rozporządzenie – rzeczywiście uległo zmianie. Przyznaję się do błędu i bardzo dziękuję za uświadomienie :)
Statystyki zatruć dostępne są w centrach medycznych (a dokładniej w takim centrum są osoby, które mogą nam je udostępnić, chyba, że jest tam gabinet edukacyjny, to jest szansa na otrzymanie statystyk od ręki). Dla mniej ambitnych polecam może informacje z tej strony internetowej:
http://zdrowie.chojnice.pl/?id=111. Głównie chodzi mi o: „Najwięcej zatruć wywołał muchomor sromotnikowy, następnie olszówka /krowiak podwinięty/ i gołąbek” – to tak celem odpowiedzi na kilka z uwag. Najlepiej chyba będzie po prostu skontaktować się z centrum medycznym, jeśli komuś bardzo zależy.
Zanim podam źródła, chciałbym podzielić się taką uwagą. Tylko bardzo boję się, że zostanę odebrany jako przemądrzalec. Nie umiem tego jednak inaczej ująć. Chodzi mi o to, że informacje, które umieściłem w artykule są podstawowe, niemal atlasowe, nie ma tam żadnych nowości. Raczej podejrzewałem, że dużo będzie komentarzy typu „nie dowiedziałem/łam się niczego nowego”. Dlatego jestem bardzo zdziwiony, że nastąpiła taka reakcja szczególnie tu, na forum grzybowym, tym bardziej, że niektórzy z wyżej wypowiadających się grzybami zajmują się zawodowo. Żeby już nie przedłużać – niemal wszystkie informacje (w tym także o trujących opieńkach z drzew liściastych) znajdziecie w zwykłych atlasach (Flucka, Gerhardta i Garnweidnera). Szczególnie polecam ten pierwszy – z tego, co pamiętam, przed opisem gatunków jest zamieszczone ponad stustronicowe opracowanie zawierające 70% informacji użytych w artykule. Także jak widzicie są to informacje podstawowe. Jeszcze troszkę złośliwości na koniec ;) Chodzi mi o stwierdzenia w stylu „ja o tym nie słyszałem/łam, więc mu nie wierzę”. Demokracja jest zgubą ludzkości, dlatego w nauce nie ma miejsca na demokrację – racji nie może mieć większość, bo inaczej nie ruszylibyśmy z miejsca. W nauce sprawdza się prawo weta. Popatrzcie na przykład na zdjęcia opieniek zamieszczone w tym temacie. Reakcja na widok opieniek o jasnych, żółtych kapeluszach pokazuje, że nie znacie takich gatunków jak opieńka żółtawa (Armillaria lutea) czy opieńka bagienna (armillaria ectypa), ale oceniacie wypowiedzi na temat opieniek oraz podejrzewacie, że autor nie ma racji albo „nadużywa” niektórych sformułowań, kiedy wypowiada się na temat opieniek. Dlatego bardzo nie lubię reakcji „ja nie słyszałem/łam, więc mu nie wierzę” i bardzo boli mnie to, że czytelnik coraz częściej czuję się w roli oceniającego, mimo że sam nie do końca zna temat. Na szczęście tu na forum grzybowym nie jest to zjawisko tak popularne jak na portalu Pogawędek Wędkarskich. Nie wiem, czy wiecie, ale większość zbieranych przez Was opieniek, to opieńki ciemne. Opieńki miodowe są stosunkowo rzadkie. Nawet w atlasach zdjęcia opieniek ciemnych pojawiają się w roli zdjęć opieniek miodowych. Atlas Gerhardta przynajmniej wreszcie je rozróżnia. Przepraszam za tę złośliwość na temat kompetencji czytelnika i oceniającego oraz za to, że się wymądrzam. Chciałem po prostu pokazać, że wiedza o opieńkach wśród zbieraczy nie jest dostateczna. A co się tyczy artykułu myślę, że informacje, w które nie wierzycie, nie są niczym nadzwyczajnym i stanowią wiedzę podstawową, którą znajdziecie w zwykłych atlasach.