19-06-2004, sobota Wyspałem się dłużej (jeśli przyjąć że w tygodniu na grzyby wstaję o 5-tej) i przed 8-smą pojechaliśmy z Tatą poszukać grzybasków.
Kurka wodna, normalnie złość mnie rozwalała na maxa. Gdzie nie spojrzę tam widać ślady wczorajszego cięcia prawdziwków. Tak to jest - w sobotę tylko mieszczuchy chodzą na grzyby :(. Ktość się nie najgorzej obłowił. Po ogonkach można było poznać, że to były całkiem spore okazy.
Ale nie było też najgorzej. Tylko Tato nie miał szczęścia i nie znalazł żadnego prawdziwka. Porządnie mu to zepsuło humor i był całą powrotną drogę markotny.
- przeróżne gołąbki
- borowik szlachetny
- borowiki usiatkowione
- maślaczek pieprzny (pierwszy w tym roku)
- podgrzybki złotawe
- pieprzniki jadalne
- pieprzniki blade
...a ponieważ tę sobotę zrobiłem sobie całą wolną to po powrocie nabrałem ochoty na ciąg dalszy. Teraz zjem obiad i może skoczę na jakieś koźlarze ??
ciąg dalszy dnia... Żeby nie wyglądało, że to ja mam fioła namówiłem szwagierkę, że pojedziemy oblookać, czy dojrzewają już jagody. Ach mówię Wam... takie wyjazdy ze szwagierką uczą człowieka rzeczy, o które siebie nie podejrzewał
- jedziesz z laseczką w aucie i nie trzymasz jej za kolanko
- podjeżdżasz pod lasek i.... nic
- ona przebiera się w lrzejsze ciuszki i.... nic
- idziecie razem w pobliskie krzaczki i zagajniczek - i nic
- ona pochyba się nad grzybkiem - i nic.
:) normalnie jeszcze nie tak dawno to byłoby nie do pomyślenia :)
Ale opłacało się zajrzeć w ten zagajniczek. Sporo koźlarzy, maślaczek
ale koniec grzybobrania sprawił mi najwięcej przyjemności. Trafiłem na prawdziwasa!! Łogromnie ślicznego i
100% zdrowego! Ślicznotka!! No i po takim strzale wróciłem do domu zadowolony z tak spędzonej soboty!!
Malutkie prawdziweczki poszły do słoiczka i będą do woodeczki :)