Jestem juz z powrotem. Z malym poslizgiem, za co przepraszam , bo posty beda nie pokolei, ale "lepszy rydz niz nic". Zacznijmy od poczatku. Po zmobilizowaniu rodziny i spakowaniu wszystkiego wyruszylismy w trase z wielkimi nadziejami. Atmosfera udzielila sie wszystkim tzn ja liczylem na grzyby, syn na odrobine swobody i nowa karte Pokemana, a zona na swiety spokoj ( ito w duzej ilosci bo zabrala ze soba az cztery gazety). Po udanym dotarciu na miejsce zamiast szukac noclegu pojechalem w moje ulubione miejsce, tak zeby zaspokoic "chcice". Wyzucilem towarzystwo pod lasem, myslalem ze beda sie opierac, ale poszlo gladko i juz w nastepnych pieciu minutach bylismy w posiadaniu wspanialego maslaka.
No i zaczelo sie. Poszli w las z nosami przy ziemi. Mnie (tego najbardziej napalonego) zostawili z aparatem. To mnie ponioslo. Zreszta taka nerwowka, tyle czekania i przygotowan, musialem sie odreagowac.
Trzaskam na prawo i lewo. Z lampa i bez. A zona zwrocila uwage zebym ciszej sie zachowywal bo jestem w lesie i jej ...grzyby plosze. Zamurowalo mnie. Do tego kazala sie wrocic do samochodu i przyniesc jakis pojemnik bo sie jej w rekach nie mieszcza. Grzyby znaczy sie.
Zawrocilem, co mialem robic. Syn dostal aparat w spadku a ja spokojnym galopem pognalem do zaparkowanego na skraju lasu samochodu. Nie bylo mnie moze ze dwie minuty, ale jak wrocilem to i tak musialem wysluchac jak to ja sie grzebie, jak to w formule jeden kola zmieniaja w siedem sekund a mi zajelo tyle czasu zeby jakas glupia torbe przyniesc. Cisnienie idzie w gore. Syn teraz trzaska okaz za okazem. Prawie wszystkie jadalne. Niektore trzeba dluzej "mamlac'".
Grzyby atakowaly nas z kazdej strony. Wiekszosc z nich dzialala samotnie, chociaz od czasu do czasu znalazla sie jakas dziwna formacja wzbudzajaca w nas nadzieje na obfite grzybobranie.
O... Tak jak tutaj na przyklad. Przyszedl taki z siostra. Dostali po razie ze scyzoryka.
Juz sie dobrze sciemnilo. 7:40 po poludniu. Zona juz nie przepuszcza zadnemu. Jakies lokale psa wypuscili na spacer. Musialem ja trzymac bo im chciala po razie ze scyzoryka za deptanie grzybow.
Syn...ooo... A gdzie syn? Aaaa.... Spoko. "Przypala" grzybki lampa. Nie jest zle. Te co bardziej kolorowe to nawet po osiem zdjec maja zrobione. Reszta to jak leci, przewaznie po piec.
Troche mokro. deszczem musialo podlewac. Ale ogolnie jest spoko. Slychac glosny trzask. To zona sie wyprostowala na chwile, ale tylko na chwile! No popatrz. Jak idzie pozmywac podloge w kuchni to przez pol godziny jeczy ze ja plecy bola. A tutaj nic. Normalnie jakby nigdy nic wali do przodu. Broda to tak srednio ze cztery i pol centymetra nad ziemia. Uffff....
Cale szczescie ze ostrzeglem w ostatniej chwili. Las sie skonczyl i wyladowalismy w rowie. Syn pomogl i udalo sie ja wyciagnac. Jeszcze ostatnie zdjecie z "mysiej" wysokosci.
Po drugiej stronie drogi udalo nam sie natrafic na dosc dziwny grzybek. Bylo ich tam troche ale mielismy podejrzenie ze nie sa jadalne. Po przekrojeniu nozki siniala dosc szybko. Pod kapeluszem zbierala sie ciecz zoltego koloru. Ale jezeli chodzi o kolorystyke to czerwien tego grzyba prawie dorownywala muchomorkowi. Prawie.
Prosilbym o pomoc w potwierdzeniu mojej teorii ze jest to tak zwany "szatan" czyli borowik szatanski. Nieznam sie na tyle na grzybach zeby sie wypowiadac na ich temat, ale ten naprawde wygladal podejrzanie.
Na koniec dnia pierwszego udalo nam sie znalesc samotna kanie siedzaca sobie na poboczu drogi. Oto ona:
A w tle moj syn, Radek, zmeczony po calym dniu rozrabiania i po dwoch godzinach latania po lesie. Na spoczynek udalismy sie do motelu w miasteczku Necedah w stanie Wisconsin. Adres: W5645 State Road 21 Necedah, WI 54646 (608) 565 - 2263. Nie, wlasciciel nie placi mi za rekalame, uwazam tylko ze dobre miejsce jest warte podzielenia sie, tymbardziej ze jest on bardzo dobrym grzybiarzem i zna sporo dobrych lokalnych miejsc. Dzisiaj sroda po dlugim weekendzie i mam nadzieje ze wszyscy grzybiarze juz wrocili z pelnymi koszami a dla tych ktorzy dopiero sie wybieraja polecam Necedah Motel jako miejsce do przenocowania. Aha i nie zapomnijmy zrobic rezerwacji, bo przewaznie na weekend pokoje szybko sie koncza. Mi udalo sie zalapac na piatek wieczorm ale na sobote juz musialem wracac do Dells. Grzyby te byly zbierane wzdluz drogi "G" na polnoc od drogi stanowej 21 w miasteczku Necedah. W przygotowaniu zdjecia z drugiego dnia, z wysypu prawdziwkow i wielkich kanii. Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do wymiany informacji czy to na forum czy to na priva.
<m>