• Lepidoderma tigrinum, czyli ostatni śluzowiec sezonu (chy...
W lesie leży już śnieg, rano mróz ścisnął poniżej -10*C... na nowe śluzowce nie ma już co liczyć (choć nigdy nic nie wiadomo)... Czyli najprawdopodobniej znaleziona w niedziele Lepidoderma tigrinum była ostatnim śluzowcem tego roku...
Co ciekawe w tym roku sporo jej się u mnie pojawiło. Ten okaz pochodzi z mojego stałego miejsca - od kilku lat, co roku idę do tej kłody.. i zawsze tam się pojawia...
Potwierdzam także - Prześliczna... i fotki też
Tylko do góry nogami...;-)musiałem ekran przewrócić...;-)pozdr.
Raczej do góry trzonkami ;-) Ale jej to zupełnie obojętne...
A Lepidoderma tigrinum rzeczywiście jest bardzo pięknym śluzowcem. Dlatego jakoś nie mogę się powstrzymać, mimo że mam już jej zdjęć całkiem sporo... :-)
#5397
od listopada 2005
Maćku... dobrych zdjęć śluzowców nigdy nie jest za dużo...Twoje z przyjemnością się ogląda... i tu się przyznam, że skrzętnie je kompletuję w folderze "Śluzowce Maćka"...
Ależ proszę bardzo :-).
Ja na to jednak patrzę trochę inaczej... bo mam już prawie 500 GB zdjęć śluzowców.. i to mnie jednak trochę przeraża ;-))) Ale najwięcej miejsca pochłaniają zdjęcia mikroskopowe... A jak do tego dodam prawie 500 GB zdjęć roślin, 200GB zdjęć grzybów... to przestaje być śmiesznie, bo to oznacza że niedługo muszę kupić macierz dyskową żeby to pomieścić... Kurcze, samego głupiego Fuligo septica var. septica mam ponad 400 zdjęć! Masakra! Czy w księdze rekordów Guinessa jest kategoria "ilość zdjęć śluzowców"? ;-)
Można Ci pozazdrościć tego dorobku :-).
Aby tylko zdrówko dopisało i sprzęt w najzimniejszym zakątku Polski .
A pomyśleć że śluzowce to zacząłem fotografować w zasadzie od 2008 roku... Mam niezłe tempo ;-) A do roślin naczyniowych można jeszcze dodać pewnie ze 2000 slajdów, sam nie wiem ile tego jest ;-) Ale dużo.
A co do sprzętu.. poza tym że rok temu w jednym z obiektywów coś pękło na mrozie... to mróz aż tak bardzo mi nie straszny ;-).
wolf-5
#782
od lipca 2008
Gratuluję samozaparcia, zrobiłem sobie juz rok przerwy bo nie interesowało mnie dokumentownie znaleziska a raczej artystyczne wykorzystanie tak niedocenianego tematu w świecie fotografów przyrody. Myślę że z początkiem sezonu wyskoczę z nowymi pomysłami.
Samozaparcie to jedno, ale to też w pewnej części moja praca. Bywało że codziennie, 7 dni w tygodniu chodziłem na poszukiwania i codziennie wracałem z dużą ilością trofeów.
A znaleziska trzeba dokumentować, bo ze śluzowcami to już tak jest, że nigdy nie można być w 100% pewnym co to jest, bez mikroskopu. Zawsze może się okazać że to jednak coś innego. Wiele razy miałem takie właśnie przypadki - śluzowiec zmiennym jest, i trzeba o tym pamiętać. Łatwo dać się zwieść pozorom. Teraz to i tak dużo mniej zbieram okazów, bo raczej celuje w takie "podejrzane" że są czymś czego jeszcze wcześniej nie znalazłem. Choć takie selektywne zbieranie może jednak powodować że się przegapi coś nowego... Zbyt wiele gatunków jest nieodróżnialnych bez mikroskopu.
Jak Ty to robisz, że śluzowce znadujesz nawet zimą?
Dopóki nie ma pół metra śniegu na kłodach, można coś wygrzebać ;-). Niektóre śluzowce mają z resztą dość trwałe zarodnie i nawet po zimie można je znaleźć.