W ubiegłym roku zebrałem zarodniki Brefeldia maxima i rozsiałem je dość obficie w jedenastu miejscach podobnych do stanowiska gdzie znalazłem tego śluzowca. Niestety w tym roku nie pojawiły się tam śluzowce. Na starym stanowisku zresztą też. Być może przyczyną była susza bo w tym roku w Puszczy Wkrzańskiej grzyby i śluzowce pojawiały się tylko w śladowych ilościach.
W moim raju śluzowcowym bywałem rzadziej niż zwykle. (Dodatkowa pasja - działka w ROD - drugi rok). Po drodze szukałem także w Puszczy Wkrzańskiej przy Wodozbiorze, nie ucieszyły oka mego canonka :(. W zeszłych latach gdy o grzyby mogłem sobie nogi połamać, to na śluzowcach mogłem się pośliznąć :).
No cóż, ten rok z cała pewnością nie należał do obfitujących w śluzowce. U mnie też było bardzo cienko. Zapewne susza miała w tym swój udział, ale chyba nie tylko. Część śluzowców ma swoje wieloletnie cykle pojawiania się. Już nie pamiętam który to był rok, ale sucho było a śluzowców i tak było sporo. Tym niemniej w czasie suszy na pewno trudniej im się żyje.
Natomiast z takim rozsiewaniem zarodników, wydaje mi się że to jest loteria. Zawsze rodzi się pytanie czy to że w danym miejscu nie ma śluzowców to tylko przypadek, czy też podłoże tego jest znacznie głębsze. Może ich nie ma nie dlatego że nie doleciał tam akurat zarodnik, tylko dlatego że warunki tam nie są sprzyjające.
Kilkakrotnie byłem bardzo zdziwiony sytuacją, kiedy obok siebie leżały dwie kłody - ten sam gatunek drzewa, ten sam stopień rozkładu, miejsce a więc i mikroklimat też ten sam - a mimo to jedna kłoda była oblepiona kilkoma gatunkami śluzowców, a na drugiej nie było nic. Obawiam się, że zbyt mało wiemy o biologii tych organizmów żeby znaleźć przyczynę, dlaczego tak się dzieję.
Możemy obydwie takie kłody obwiesić czujnikami mierzącymi rozliczne parametry, możemy je w całości sproszkować i przebadać ich właściwości fizyczno-chemiczne i nie znaleźć odpowiedzi na to pytanie - czemu na jednej śluzowce są a na tej obok nie ma ich. Pomimo różnych badań, zastosowania zaawansowanej maszynerii i tak jakiś element, będący kluczowy dla organizmu żywego, nam może się wymykać. Podobna sytuację miałem w czasie akcji przesadzania zagrożonych storczyków. Robiliśmy analizy gleby na miejscach macierzystych i potencjalnych siedliskach zastępczych.. były robione analizy fitosocjologiczne... a storczyki i tak przyjęły się w miejscach które nam wydawały się najmniej korzystne i najmniej podobne do macierzystego, a na tych pozornie najpodobniejszych - klapa... coś umknęło, czegoś nie udało się uchwycić. Przyroda jest bardziej skomplikowana a jak się jeszcze dorzuci interakcje między różnymi organizmami robi się z tego bardzo skomplikowany system.
Dlatego takie rozsypywanie zarodników w miejscach które nam wydają się odpowiednie - to loteria, one odpowiednie wydają się tylko nam... samym zainteresowanym - czyli w tym wypadku śluzowcowi, już niekoniecznie. No i tak na dobrą sprawę to niewiele wiadomo na temat jak długo trwa rozwój takiej śluźni w środowisku naturalnym. Wydaje mi się że nie należy sobie zbyt wiele obiecywać po takich działaniach... tez próbowałem ;-)
A to tak odnośnie obwieszania kłody czujnikami ;-)
Te akurat rejestrują temperaturę i wilgotność powierza przy kłodzie oraz temperaturę, wilgotność i przewodnictwo elektrolityczne roztworu w samej kłodzie. Reszty czujników nie widać, bo są jeszcze zakopane pod kłodą... A czy cokolwiek z tego wyniknie.. czas pokaże...