Gratulacje! Nie jest łatwo wyhodować śluźnię z zarodników.
> "Kopie" są dużo bledsze od oryginału - dlaczego?
Trudno powiedzieć. kolor śluźni nie jest cechą stałą. Zwykle w dużej mierze zależy od pokarmu i składu podłoża. Jednak tak na prawdę to do końca nie wiadomo jakie czynniki na to wływają.
> Czy płatki wystarczą? Taka dieta wydaje się dość uboga.
Tak na prawdę śluzowiec w małym stopniu raczej korzysta z tych płatków. Raczej żywi się mikroorganizmami które na nim się pojawiają. Baumann z zespołem, do filmów hodował śluźnię na płatkach. Ale nie wiadomo czy czegoś nie dodawał jeszcze. Trzeba obserwować rozwój sytuacji i w razie czego pomyśleć o czymś jeszcze.
> Ile może żyć taki okaz?
Nie wiadomo. Wiele zależy od warunków, ilości pokarmu, pH podłoża, światłą i diabli wiedzą czego jeszcze. Zwykle śluźnia w pewnym momencie, szczególnie gdy wyczerpie pokarm, usiłuje wytworzyć zarodnie. Nie zawsze jednak to się kończy sukcesem. W warunkach laboratoryjnych, używając odpowiednich pożywek taką śluźnię można utrzymać w fazie ślużni niemalże w nieskończoność.
> Jak zachęcić śluzowca do wytworzenia zarodni?
W takich wilgotnych warunkach i na mało stałym podłożu może być z tym problem.
Gdy śluźnia się rozrośnie, można włożyć do pojemnika coś co mu da lepsze oparcie - kawałek drewienka, jakieś gałązki itp. Śluźnia Stemonitis, przed wytworzeniem zarodni, zwykle wspina się na jakieś takie podwyższenia. Jak go dodatkowo zachęcić.. nie wiem. Ja mam w pudełku śluźnię która odmawia tworzenia zarodni już ponad 2 miesiące.
Tak czy siak istnieje spore ryzyko porażki - zarodnie często są zdeformowane, zarodniki źle uformowane itd...
> Czy jest odporny na pleśnienie itp. czy jednak muszę uważać?
Niestety nie jest. Pleśń może zniszczyć hodowlę. najlepiej było by dodać jakiś środek grzybobójczy, ale nie wiem jaki byłby najlepszy.
[...]
> przedstawiłem zdjęcie śluzowca, którego zabrałem do domu, aby zrobić kolejne
> fotki pod mikroskopem (okazały się niestety bezużyteczne :) )
Aby w przyszłości zdjęcia mówiły coś więcej trzeba niestety się sporo namęczyć.
Aby udokumentować włośnię, z dojrzałego okazu trzeba wydmuchać zarodniki, używając do tego "profesjonalnej" dmuchawki, którą każdy posiada pod nosem ;-). Jeśli okaz jest na drewienku, nie ma z tym problemów. Taki pozbawiony zarodników okaz, bez zalewania czymkolwiek i nakrywania szkiełkiem kładziemy na szkiełku. Pozwala to obejrzeć przestrzenną strukturę włośni (Bardzo istotny jest wierzchołek:
Potem na taki okaz dajemy kilka kropli spirytusu. Woda jest gorsza - zwykle wtedy trudno wygonić powietrze uwięzione po włośnią. Spiryt rozwiązuje problem (może być denaturat), i przykrywamy szkiełkiem. Pozwala to lepiej obejrzeć nitki włośni:
No i tu się kończy część łatwa. Bo teraz trzeba zająć się zarodnikami... bez imersji ciężko będzie pokazać to co trzeba. I tym razem używa się wody, spirytus obkórcza i deformuje zarodniki, nie nadają się do analizy.
No i trzeba je pomierzyć:
Zmierzyć należy kilkanaście zarodników i podać przedział.
I najgorsze - przy otwartej przysłonie trzeba pokazać co jest na powierzchni zarodnika, może siatka z listwek:
a może ledwie widoczne brodawki:
a może nie ma nic, albo coś jeszcze innego.
I dopiero teraz jest szansa na oznaczenie bardziej konkretne.