Też nie mam 100% pewności czy to pleśń. Zbyt mało szczegółów widać na zdjęciach. Zwykle jednak tak właśnie wyglądają zapleśniałe zarodnie, często też wtedy są pokryte kropelkami wody. To w świecie śluzowców bardzo częste zjawisko, pleśń jest chyba największym wrogiem tych organizmów i w znaczący sposób może ograniczyć rozsiewanie zarodników. Zarodniki z takich zarodni są zupełnie zniszczone, nie nadają się niczego. Ani nie wykiełkują, ani nie nadają się do pomiarów i analizy urzeźbienia powierzchni.
Jeśli mógłbyś powiększyć jakąś zarodnie i taki wycinek kadru pokazywał by detale, może udało by się stwierdzić czy to pleśń czy nie. Jeśli by to nie była pleśń, tylko kryształy węglanu wapnia, wskazywało by to na rodzaj Didymium. Ale trzeba zawsze zachować ostrożność, już nie raz naciąłem się - obserwując zarodnie przez lupę byłem pewien że to jakieś Didymium, a pod mikroskopem okazywało się że to Physarum. Część gatunków należących do tych rodzajów, po cechach zewnętrznych, jest bardzo trudna do odróżnienia.
Co do przygotowania próbek - trzeba pamiętać że zarodnie śluzowców są bardzo nietrwałe i łatwo się rozsypują całkowicie, albo ulegają znacznym uszkodzeniom.
Drobne zarodnie wycina się nożem z kawałkiem podłoża i ostrożnie chowa do tekturowego pudełeczka wyściełanego miękką bibułą (może być papier toaletowy, chyba najlepiej się sprawdza). Raczej nie zbiera się pojedynczych zarodni, musi być ich więcej, pojedyncza zarodnia może nie wystarczyć do oznaczenia, w zależności od gatunków czasem potrzeba ich kilka czy nawet kilkanaście, żeby udało się zaobserwować wszystko co potrzeba.
Większe zrosłozarodnie czasem trudno jest zebrać z podłożem. Trzeba je ostrożnie odkleić od podłoża i fragment przenieść do pudełka. W przypadku Amaurochaete, które rozsypuje się przy dotknięciu, nie pozostaje nic innego jak nakruszyć go do pudełka ;-).
Pudełko z okazem:
(używam pudełek szufladkowych z centrali zaopatrzenia leśnictwa,ale mogą być po zapałkach, papierosach, lekarstwach itd.)
Takie pudełko trzeba nieść w pozycji takiej, by zarodnie skierowane były do góry i unikać wstrząsów. Dr. E. Panek nosi duże pudełko do którego chowa mniejsze pudełka z okazami, po prostu w rękach. Ja takie pudełeczka z okazami zamykam w dopasowanym plastikowym pudełku i wkładam je do kieszeni plecaka w której nie ma szans by się ono przewróciło na bok.
Pudełka z okazami w zbiorczym pudełku "transportowym":
Bibuła jest po to, żeby odciągała wilgoć i nieco amortyzowała wstrząsy. Znajomy przykleja okazy do denka pudełka szybkoschnącym klejem. Wszystko żeby uniknąć "turlania" się okazów po pudełku. To oczywiście dotyczy dojrzałych i wyschniętych zarodni. Jeśli zarodnie są jeszcze niedojrzałe, należy zamknąć je w plastikowym pudełku, tak żeby zachowała się w nim wilgoć i żeby zarodnie miały czas dojrzeć. Dopiero po dojrzeniu, można taką próbkę wysuszyć.
Pudełko na niedojrzałe okazy:
Po powrocie z terenu, pudełka z dojrzałymi zarodniami należy otworzyć, żeby wysuszyć materiał - inaczej spleśnieją. Jeżeli pomiędzy zarodniami znajdują się jakieś chrząszcze, można albo je wygonić pensetą, albo użyć kawałków zawieszek na mole, żeby same uciekły - inaczej mogą pożreć całe zbiory (zwykle używam lawendowych, mniej cuchną niż zwykła naftalina a robactwo też ucieka). Dobrą metodą ochrony przed "robactwem" jest Kopex (nie jestem pewien pisowni) - trutka selektywnie zabijająca owady, niedostępna niestety w normalnym obrocie. Nie wiem czy w ogóle jest jeszcze dostępna, używam resztek z zapasów z lat 80-tych zeszłego wieku ;-).
Tak zabezpieczony materiał można przechowywać dość długo, w suchym i przewiewnym miejscu. Gorzej z wysyłaniem pocztą... Często dociera "proszek" zamiast okazów.
Inna sprawa że nie ma za bardzo komu takich okazów przesłać. W Polsce, obecnie są chyba tylko 2 osoby zajmujące się zawodowo śluzowcami - na Uniwersytecie Wrocławskim i Uniwersytecie Jagielońskim w Krakowie i raczej nie mają czasu na zajmowanie się dodatkowymi zbiorami. Ja też nie mam zbytnio czasu, poza tym nie czuję się na siłach oznaczyć wszystkiego. Na razie czuję się "czeladnikiem", uczącym się tajemnej wiedzy ;-). Nie mam też warunków na przechowywanie materiałów zielnikowych, wszystkie swoje zbiory wysyłam do zielnika Uniwersytetu Wrocławskiego.