Co do Buczackiego - mam ten atlas i nie sądzę, bym przychylała się do opinii dyskredytujących ją z kretesem. Nie znając negatywnych opinii, a tylko polegając na swojej, poleciłam ją już m.in. osobie z tego forum i jestem ciekawa, co orzeknie, jak będzie ją miała w rękach :-)
Alu, mogę przytoczyć moją opinię wyrażoną Tobie o Atlasie Buczackiego? :-)
Tak Ali napisałam o tej pozycji:
/.../ Jakiś czas temu nabyłam atlas grzybów Collinsa, autorem jest Stefan
Buczacki, w nim grzyby Wysp Brytyjskich, z czego sporo oczywiście takich,
które występują w PL.
/.../
Książka jest ilustrowana rysunkami, nie zdjęciami, ale w większości
rysunki wiernie oddają cechy, słabiej wypada to w odniesieniu do
gołąbków i mleczajów oraz resupinatów, jednak jest tam przegląd
rozmaitych gatunków, a skupione w jednej pozycji książkowej dają
możliwość opatrzenia się z różnościami, od gatunków pospolitych do
takich, jak np. Squamanita paradoxa - pasożyt Cystoderma amianthinum, czy
wyrastająca na Collybia Syzygospora tumefaciens (oba znalazł u siebie
Mirki i podziwiałam go za rozpoznanie tych rzadkości! :-) albo
wyrastająca na grzybach Entoloma (taką z kolei znalazł Jacek na lejkowcu
dętym), a każdy z tych grzybów to moje marzenie :-)))))
Obecnie ten atlas to moja lektura w pociągu do i z pracy, wyobraź sobie,
że mając do wyboru krótsze i dłuższe czasowo połączenia, czasem
świadomie wybieram te dłuższe, żeby mieć czas na czytanie. /.../
Ot i tyle :-)
Rysunki rysunkami, wyłuszczyłam, jakie braki widzę, ale - jest to kompendium wiedzy, opisy cech, dodatkowe informacje, to uważam za duże atuty tego atlasu pana Buczackiego. A decyzja należy do każdego, kto zechce rozpatrywać zakup tego atlasu.
Jeśli ktoś zechce, to proszę napisać, mogę przesłać mailem kilka przykładowych stron z tego atlasu, żeby można mieć wyobrażenie o jego zawartości :-)
Oczywiście, trzeba "przebrnąć" przez angielskie słówka i nauczyć się rozumieć opisy angielskie, tak jakby to były polskie, ale przecież gros literatury mykologicznej zagranicznej, to angielszczyzna (jak nie francuski, szwedzki, czeski, hiszpański, niemiecki :-))))) ), tak więc czytanie Collinsa to przyczynek do rozumienia, bądź już kolejny etap doskonalenia mykologicznego angielskiego :-)
PS.
Opinię, którą Boguś przytacza po linkiem (tę po angielsku) przeczytam chętnie przy czasie, teraz aby się nie sugerować, napisałam swoją opinię, taką jaką sobie wyrobiłam korzystając z tego atlasu.