#3149
od października 2005
Boczniaki?
1* Zrobić boczniaki jak flaki wołowe - zamiast flaków, boczniaki pokrojone w paski. Bardzo dużo ich schodzi do takiego dania.
2* Umyć i poukładać w woreczku i do lodówki - nie trzeba w zamrażarce - pamietaj, co drugi dzień jedząc boczniaka ( np jako kotlet schabowy ) nie będziesz atakowany przez cholesterol.
3* Można wszystkie upiec jako kotlety i do lodówki - kilka dni fajnego jadła - nawet na zimno.
Co to jest 5 kg boczniaka - to takie małe wiaderko. Boczniak jest ciężki i ma wartości odżywcze podobne do wołowiny!!
Jak będziesz miał kilkanascie kilogramów - wtedy Ci podpowiem co zrobić :-)
#3150
od października 2005
Czy to są cale drzewa, czy tak wysokie pieńki? ( Mowa o boczniakach ).
Jeszcze nie znalazlem boczniaka na całym drzewie.
#162
od marca 2008
Ja dziś też spotkałam całe drzewo żyjące (buka) obrośniętego na długości ponad 3m bieżących! Niestety większość poza moimi łapkami :-(
Drabiny ze sobą nie ciągałam po lesie... :-(
Ale na obiadek mi wystarczy! :-)
Pozazdrościć. U nas wynędzniałe resztki czegoś już nierozpoznawalnego :o( Sporo było gąsówki rudawej (chyba to ona), ale tej nie zbieram
Pamiętam rok,w którym 12 grudnia miałem większe zbiory :-)
#557
od lipca 2007
Ho ho ! Ja niestety nie mogę na takie coś liczyć, bo w lesie Łagiewnickim jako typowo liściastym gąski nie rosną (z wyjątkiem siarkowej, której czasem bywa obfitość wielka).
#3163
od października 2005
Na początku od razu przepraszam za ten tekst. Mam doła :-(
Chciałbym zamieszkać gdzieś na skraju lasu w niedalekiej odległości od jeziora. Takich lasów jak Bory Tucholskie. Czy ktoś zechciałby przygarnąć mnie w takie miejsce? Podobno starzy ludzie już nie maja marzeń. Przywykli do starego miejsca w przekonaniu, że to ich świat. Jakoś nie mogę w to uwierzyć. Przecież dzisiaj ten świat strasznie się pomniejszył. Nie trzeba 500 km jechać konnym wozem kilka miesiecy. Do Londynu jest bliżej niż nad nasze morze. Więc niby gdzie jest ten mój świat? Chyba w umiarkowanym klimacie i tyle. Ani Syberia ani Afryka nie byłaby odpowiednia. Ale gdzie klimat ten sam i ludzie mówią w tym samym języku, to chyba obojetnie czy to Ślask czy Kaszuby.
Mój świat. Czy to musi być Ślask ze skrawkami lasów, gdzie przedzierać się trzeba jak Rambo w Amazonii. Czy ja musze ciagle słyszeć warkot silników spalinowych, szukać pod blokiem miejsca na zaparkowanie mojego ''Jaguara''?
Czy ja, będąc bez oszczędności muszę umrzeć na tym ''wspaniałym'' Ślasku?
Kolega mówił - graj w totka. Myślę, że to głupota czekać na ten szczęśliwy traf. Powiedziałem mu - ty lepiej powiedz gdzie ukraść 200 tyś zlotych. To byłoby bardziej realne. Niestety on też nie wiedział. :-(
Więc przyszło znowu oszczędzać na ten jedyny wyjazd w roku, na te kilkudniowe przebywanie w lasach o których się śni. To się dopiero nazywa życie! :-(
#3167
od października 2005
Piękne fotki, ale mało już grzybków koszykowych. Czyżby i na Kaszubach był powoli koniec?
#7937
od grudnia 2003
Nazbierasz do woli,uszaków,boczniaków,gąsek siwych i zielonych.Jak widać trafiają się gołąbki-ten to właściwie norma-tureckie są bardzo poźne :-)
Jest masa wodnichy późnej-tylko kiedy to przerobić i zjeść...boczniaki mam jeszcze w lodówce i dziś pójdą ostatnie gąski i kurki na obiad.
Co prawda nikt nie obiecywał, że będzie sprawiedliwie, ale to już przesada, żeby jedni mieli tyle, że nie wiedzą co z tym robić, a drudzy nie mieli nic.
I proszę mi tu nie pisać, że mam się przeprowadzić na Kaszuby to też będę miała :o)
#3177
od października 2005
Tak Teresko - to nie jest sprawiedliwe. Właśnie to zauważyłem w tym roku! Ale, żeby było sprawiedliwe, trzeba się w te lasy przeprowadzić. Po co narzekać i płakać i zazdrościć. Koniec z tym.
Przecie w lubuskim to samo jest....Rysiu, troszke bliżej a efekt można ten sam osiągnąć
#7943
od grudnia 2003
Piotr chyba żartujesz :-) albo nie byłeś na Kaszubach.
Istnieje na Kaszubach legenda, która opowiada o tym, że Pan Bóg, kiedy tworzył ziemię, zupełnie zapomniał o Kaszubach....
Na szczęście upomniał się o nie anioł, który miał czuwać nad tą krainą.
Popatrzył Bóg do swoich przepastnych worów, a tam na dnie zostało wszystkiego po trochu.
Obdarzył więc ją tym wszystkim, co pozostało: liściastymi borami, sosnowymi lasami, jeziorami, rzekami, morzem, wydmami, klifowymi brzegami, piaszczystymi plażami, wzgórzami i dolinami. Wszystkiego było po trochu.
Popatrzył stwórca na swe dzieło i uśmiechnął się. Wtedy zaświeciło słońce, a w jego promieniach ukazało się całe piękno Kaszub.
Cicho tu jednak było i pusto, więc ulepił Bóg z gliny zwierzęta najrozmaitsze i ludzi, i ożywił ich.
Ludzie ci jednak uparci jacyś tacy byli, a szczególnie jeden z nich. Wciąż domagał się jakiegoś ubrania i zadręczał Boga pytaniem "A ka szuba?"
Zniecierpliwił się Stwórca w końcu i dał mu ową szubę. Człowieka tego nazwał Kaszubą, a kraina ta zwała się odtąd KASZUBY.
Ja wcale nie przeczę,że lubuskie nie jest urokliwe...jest!!! ale to nie to samo
#165
od marca 2007
Spierać się nie będziemy, dobrze znam okolice Wdzydz Kiszewskich, jezioro Wdzydze i wiem jak tam jest pięknie-ale odnajduje to samo o połowę kilometrów bliżej domu-Bo mieszkam we Wrocławiu a wekendy spędzam w okolicach Sławy.Prawda jest że każdy rejon trzeba poznać bliżej żeby dostrzec jego walory-Kaszuby sa urokliwe ale nie jedyne...
#3181
od października 2005
Prawda - lubuskie lasy też piękne - bylismy tam na zlocie - okolice Pszczewa. Znam rejony Łagowa i bliżej Świebodzina - jezioro Niesłysz. Wszędzie tam bylem i podziwiałem piekno. Bylismy i na zlocie na Kaszubach - okolice góry Wieżycy. Wszedzie było ślicznie, bo ladniej niz u nas. Dlaczego zatem, jeszcze wtedy nie dostałem takiego kopa jak teraz po Borach Tucholskich? Z pewnością zadecydowały o tym grzyby. Poukrywane okoliczne jeziorka w lesie. Praktyczny brak komarów - u nas zgroza!!! Kilka godzin rozmowy z autochtonami o ich tam życiu. Wszystko to doprowadziło, że zrozumiałem jaki popełniam błąd, mieszkając na Śląsku. Tu też spokojnie umrę, ale jeszcze spokojniej tam na łonie przyrody. Przy trawniku a nie betonie, przy śpiewie ptaków a nie ryku silników samochodowych. Już lepszy zapach kupki od kury niż z naszego śmietnika.
Ktoś tutaj mi powiedział:
- Tutaj pracujesz dodatkowo, zeby zwiedzać jak dotychczas polskie rejony na tych waszych zlotach. Ciszysz sie na wyjaz przez rok a potem tam jedziesz. Jak juz zamieszkasz - koniec z wyjazdamii poznawaniem kraju. Już nie będzie Cie stać.
Tak - prawda, że koniec. Ale ja się będę cieszył na zlot, aby z grzybofisiami pogadać a nie zasypywać się grzybami. Zobaczyłem to teraz na Mirkach, jak Oni bez emocji grzybozbieracza podeszli do tematu. Mały koszyk i aparat!!! No bo Oni już mieli dosyć swoich grzybów!! Raz na rok, zaoszczędze na wyjazd zlotowy, nawet wczasowej wersji. Ale to będą wczasy a nie do 2:00 obieranie grzybów.
Wszystko wskazuje na to, że musze się przeprowadzić. Szkoda tylko, że sam, bo żona nie chce się zgodzić na wyjazd. Trudno - zostawię ją w tych betonach.
#5244
od kwietnia 2004
Coś w tych Borach Tucholskich jest magicznego.
Mnie się wszystkie zloty podobały, ale lasy na ostatnim zlocie były po prostu bajkowe. Dokąd nie byłam tam myślałam, że zielonogórskie.
Wciąż mam przed oczami ten dywan z mchu, na nim rzadko iglaste drzewa, słońce i grzyby, grzyby, grzyby. Albo igły i wśród nich obłęd wsiakiej smiesti.
Jak w baśni.
Tyle, że za daleko.
Może, jak już będzie autostrada...